Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Zdradziłem - długie

Grupy

Szukaj w grupach

 

Zdradziłem - długie

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 322


« poprzedni wątek następny wątek »

311. Data: 2005-02-10 19:11:39

Temat: Re: Zdradzi?em - d?ugie
Od: Adam Moczulski <w...@d...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Radek napisał:

> Dziwi mnie natomiast ogólne zdziwienie ;)
> Jakoś nie widzę w sygnaturkach 'user X jest moim TŻ'...
> Z drugiej strony to raczej oczywiste, że jesteśmy tu,
> znaczy na grupie, razem...?
> Co to by była za zabawa - bawić się samemu?
>
> Że już nie wspomnę, że gromy to się mi, co najwyżej, należą :D
> Agnieszka "nie wytrzymała" długo po tym, jak ja zacząłem
> wymachiwać klawiaturą ;)

http://info.onet.pl/1050926,69,1,0,120,686,item.html

--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


312. Data: 2005-02-10 20:07:13

Temat: Re: Zdradzi?em - d?ugie
Od: "Radek" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> http://info.onet.pl/1050926,69,1,0,120,686,item.html

;-)
Facet nie potrafił się przyznać do wtopy, dość typowe...
Zresztą pewnie trzeba by spojrzeć na to przez pryzmat
kultury lokalnej...
ale nie o tym...

Tak sobie pomyślałem, że przy odrobinie wyobraźni
można by przykład przenieść do naszej dyskusji:

Mówimy o zdradzie - czy powiedzieć, czy nie.
O tej zdradzie fizycznej - "stałosię"...

Co jeśli "niestałosię"? Nie dlatego, że nie on chciał, ale
dlatego, że nie wyszło?
Powiedzmy, że faktycznie flirt trwał 3 miesiące (fakt)
Powiedzmy, że zszedł poniżej pasa (założenie)
Powiedzmy, że żona była na dworcu ale się nie ujawniła,
potem znikła jej wirtualna osobowość (założenie)

Powiedzieć czy nie powiedzieć?
Była zdrada, czy jej nie było?
Zdziwić się na widok walizek na wycieraczce, czy nie?

R.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


313. Data: 2005-02-10 21:23:54

Temat: Re: Zdradziłem - długie
Od: "T.N." <x...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "kolorowa" <v...@a...pl> napisał w wiadomości
news:cuf82u$494$1@news.onet.pl...

> Piszesz, że związek oparty na niedomówieniach i zatajaniu prawdy jest
chory.
> Czyli choroba polega na niedomówieniach i zatajaniu pewnych rzeczy.

Niezupełnie. "Choroba" to w tym przypadku przede wszystkim zdrada męża. Ale
jest to choroba, która niszczy nie tylko jego samego, ale cały związek. I
tak jak są ludzie, którzy nie chcą się dowiedzieć się o swoim stanie zdrowia
fizycznego i będą uparcie twierdzić, że są "zdrowi", tak samo są ludzie (jak
tu na grupie), którzy nie chcą się dowiedzieć o "chorobie" która dotyczy ich
związku uczuciowego.

A swoją drogą to faktycznie uważam, że związek oparty na niedomówieniach,
zatajaniu prawdy i decydowaniu za kogoś "dla jego dobra" jest chory. Chyba,
że oni oboje świadomie przyjęli takie zasady i to ustalili.

>Chorobę
> stwierdzono na podstawie objawu, którym jest "chęć pozostania w stanie
> niewiedzy odnośnie swojego stanu". Czyli odmawianie pójścia do lekarza.

Bzdura.
"chęć pozostania w stanie niewiedzy" nie jest jeszcze "objawem" (może być co
najwyżej *naiwnością*, bo są ludzie, którzy nie chcą wiedzieć, a mimo to nic
im nie jest. Ale przechodząc do naszej przenośni małżeńskiej to dotyczy
związków, które dogłębnie przedyskutowały tę kwestię między sobą, znają
poglądy partnera na ten temat, itp. i jeśli faktycznie wielokrotnie słyszano
deklaracje w stylu "nie chciałabym wiedzieć" to chyba nie ma problemu, żeby
się do tego stosować. Ale jeśli żona chciałaby wiedzieć, a mąż uważa, że
lepiej będzie sprawę zataić to już jest patologia.

>I na
> podstawie tego objawu, kierujesz pacjentkę do lekarza.

Nigdzie jej nie kieruję. Mogę ją jedynie próbować przekonać, że tego typu
naiwność jest bez sensu. Ale jeśli ktoś uparcie chce w tym tkwić i jest to
jasne dla żony/męża to jego sprawa. I przypominam, że główne zagadnienie
dotyczyło tego, czy poinformować żonę, a nie tego, czy pozostawanie w
nieświadomości jest fajne.

>A przynajmniej takie
> wyjaśnienie przedstawiłeś, kiedy zapytałam czy to osoba zdradzana jest
chora
> i czy to ona powinna się leczyć (pacjentka jest chora, bo związek jest
> chory, bo jest oparty na niedomówieniach itd, bo ona "chce pozostawać w
> stanie niewiedzy" czyli nie chce się zbadać).

No tak, powinno być małe sprostowanie z mojej strony. Jeśli taki układ
"pozostawania w niewiedzy" jest dla obojga jasny i przyjęli sobie taki
właśnie model życia to świetnie - ich sprawa. Ale w tej sytuacji czegoś
takiego nie ma! (albo przynajmniej autor wątku o tym nie napisał). Bo gdyby
żona utwierdzała go w przekonaniu, że o takich sytuacjach nie chce wiedzieć
to w ogóle by tu nie pisał i dyskusji by nie było.Choroba jest wtedy kiedy
nie wiadomo jak żona podchodzi do problemu, a mąż podejmuje decyzję aby nie
mówić dla jej "dobra". Należy jeszcze zauważyć, że małe zamieszanie
wprowadza fakt, że słowo "choroba" występuje tu w dwóch znaczeniach 1.)
zdrada 2.) zatajenie informacji przed żoną/mężem jeśli nie było z jej strony
jednoznacznych deklaracji na ten temat chęci "pozostania w niewiedzy".
Odnośnie choroby nr1 to faktycznie uważam, że pomimo została sprowadzona
przez męża to jednak dotyczy całości związku i aby ją "wyleczyć" potrzebne
są wysiłki obu stron.

T.N.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


314. Data: 2005-02-10 22:07:53

Temat: Re: Zdradziłem - długie
Od: "T.N." <x...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "kolorowa" <v...@a...pl> napisał w wiadomości
news:cuf9cq$n5s$1@news.onet.pl...

> Ok. Cytuję: "Na pytanie, czy będę zdrowy, odpowiadam, że nie wiem. Jestem
> ostrożny - mówi prof. Maciejewski. Konieczne jest też dawkowanie
informacji.
> Nawet jeżeli pacjent zapewnia, że chce znać całą prawdę, jego oczy często
> temu przeczą. Trzeba być dobrym psychologiem, by się zorientować, jaką
> wiedzę chory udźwignie. Przeważnie oczekuje on nadziei i dlatego mówi się
> tyle, ile potrzeba, by proces leczenia przebiegał prawidłowo i spokojnie."
> Cytat pochodzi z ostatniego Przeglądu.

Jak dla mnie to jest naruszenie etyki lekarskiej. Ale mam nadzieję, że to
opinia jednego człowieka, a nie "lekarzy". Z drugiej strony raz na ileśtam
tysięcy zdarzają się przypadki wyleczenia ze stanów wyjątkowo
beznadziejnych, więc niby jest jakaś wymówka, żeby powiedzieć "nie wiem".
Chociaż za to "mówienie tyle, ile potrzeba" to bym podał do sądu.

> > To, że każdy ma coś na sumieniu i szukanie uczciwości w powiedzeniu
prawdy
> > to jak najbardziej słuszna droga.
>
> Wiadomo, ze każdy ma coś na sumieniu. Ale szukanie uczciwości w takiej
> sytuacji odbieram jak próbę tłumaczenia: "wiem, że zrobiłem ci świństwo,
ale
> przecież się przyznałem, to mnie chyba stawia w trochę lepszym świetle,
> prawda?"

Nie. Zupełnie nie, przynajmniej nie w moim pojmowaniu związku uczuciowego.
To szukanie uczciwości to nie jakieś wydumane bzdety, żeby sobie polepszyć
samopoczucie. Dla mnie prawda, nawet okrutna jest czymś takim jak prawo do
życia na przykład.

> > > Dobrze napisałeś: "możliwość". Oby nie zmieniło się to w "obowiązek".
> >
> > Owszem "możliwość". Tylko jeśli człowiek nie powie żonie to jej takiej
> > możliwości nie daje.
>
> Ale jak powie, to możliwość zmienia się w obowiązek. IMO ona tu nie ma
> żadnej "możliwości" wyboru.

Zauważ, że tej możliwości wyboru nie ma także wtedy, kiedy prawda zostanie
zatajona. Wtedy z kolei ma obowiązek życia w zakłamaniu i obłudzie. Jak
rozstrzygniesz, który z "obowiązków" jest lepszy? Na podstawie tego, co Ty
byś wolała???
Najlepej jest oczywiście o takich sprawach rozmawiać i znać zdanie tej
drugiej osoby, jednakże są to kwestie hmmm... bardzo delikatne i nie zawsze
jest tak, że usłyszymy deklarację chcę/nie chcę wiedzieć. Dla mnie jedynym
wyjściem jest wtedy oprzeć się na prawdzie, na rzeczywistości. Dlaczego? Bo
inaczej można posunąć się jeszcze dalej i przyjąć, że każde "sterowanie
psychiką" i oderwanie od realnego świata dla "dobra" drugiego człowieka i
bez jego zgody może być właściwe i uzasadnione. Może to i science-fiction
(na razie), ale to poniekąd konsekwencja przyzwolenia i aprobaty na
decydowanie o nieświadomości innych. Skoro decydujemy o zupełnej niemożności
poznania prawdy o związku, w którym dana osoba żyje to pójdźmy jeszcze dalej
i zadecydujmy o niemożności poznania prawdy dotyczącej inych sfer życia,
nawet tak fundamentalnych jak tego gdzie dana osoba się znajduje, co robi
itp. Bo być może ona woli nie wiedzieć, być może woli żyć "w Matrixie". Przy
obecnym rozwoju nauki wygląda to faktycznie nieco absurdalnie, ale tego typu
zasadnicze dylematy należy rozstrzygać bez względu na rozwój cywilizacji i
nauki. I weźmy pod uwagę, że już samo zatajenie prawdy spowoduje
wygenerowanie w psychice kobiety "lepszego" alternatywnego świata, w którym
nie została zdradzona. Pomyślmy jakie mogą być dalsze konsekwencje takich
zachowań. Czy nie lepiej oprzeć się na tym, co dla ludzkości prawdziwe i
niepodważalne?

T.N.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


315. Data: 2005-02-11 06:33:16

Temat: Re: Zdradzi?em - d?ugie
Od: puchaty <p...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora

Chcę rzucić pl.soc.rodzina w diabły, ale Twoje posty Agnieszka mnie
niestety powstrzymują:

> Nie odpowiem. Szczekającym psom też nie odpowiadam.

Przeginasz.

puchaty

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


316. Data: 2005-02-12 11:44:08

Temat: Re: Zdradziłem - długie
Od: "karola" <h...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Masz kaca moralnego. To zrozumiałe. Tylko nie rób z żony spowiednika, od
tego jest ksiądz lub psycholog. Wyciągnij mądre wnioski, doceń to co dobre w
życiu i żyj dalej uczciwie, Kochaj i daj się kochać!!! A.
Użytkownik "Marek" <m...@w...pl> napisał w wiadomości
news:cu2if2$ltn$1@213.238.74.27.adsl.inetia.pl...
> Witam i proszę Was o...sam nie wiem co. Może ocenę, pomoc, jakieś porady.
>
>
> Niestety doszło do tego, że zdradziłem własną żonę. Z tego co
> zauważyłem
> czytając inne posty na grupach, zdradę dzielicie na tzw. fizyczną i
> emocjonalną. Jeżeli miałbym swoją sklasyfikować to byłaby to zdrada
> fizyczna. Wyda Wam się to paradoksem, ale do tej pory cholernie brzydziłem
> się zdradą, nie byłem w stanie pojąć jak można sobie na coś tak wstrętnego
> pozwolić. Jeszcze większym paradoksem jest to, że moją żonę kocham
> naprawdę
> szczerym uczuciem (wiem, że tutuaj część osób powie: "jak kochasz to czemu
> zdradziłeś, jesteś nieszczery, itp. - wcześniej, tzn. przed tym zanim
> zdradziłem, sam bym tak mówił). Jest Ona moją pierwszą i jedyną miłością.
> Przyżyliśmy pięć lat w luźnym związku i kolejne trzy jako małżeństwo.
> Zawsze
> moje sukcesy w życiu prywatnym (bo z całą pewnością jak do tej pory było
> ono
> udane) tłumaczyłem moją uczciwością i zaangażowaniem zarówno z mojej jak i
> żony strony. Ta zdrada boli mnie jeszcze bardziej ponieważ czuję jakbym
> zdradził swoją rodzinę - mam prawie 2 letnie dziecko, a z drugim żona
> chodzi
> w ciąży. Wszyscy dookoła wskazują mnie jako wzór męża, wierności
> (zwłaszcza
> w pracy) dlatego słysząc teraz komplementy ze strony koleżanek i kolegów z
> pracy chce mi się wymiotować. Chciałbym cofnąć czas i wszystko zmienić,
> ale
> wiem, że się nie da. W tej chwili nie potrafię normalnie funkcjonować. O
> dwóch tygododni nie ma chwili żebym o tym nie myślał. Nie wiem czy mówić o
> tym żonie, czy pozostawić to dla siebie i żyć już na zawsze ze
> świadomością,
> że ją oszukałem. W tej chwili wiem, że do momentu kiedy nie urodzi i
> dziecko
> nie będzie trochę większe, muszę to trzymać w tajemnicy ze względu na
> zdrowie żony i dziecka. Tak naprawdę mam wrażenie, że z sytuacji, w której
> jestem nie ma żadnego rozsądenego wyjścia. Po prostu zepsułem w naszym
> małżeństwie coś, czego już pewnie nigdy nie da się naprawić czy odbudować.
> Jestem zły na siebie bo zrobiłem to w momencie kiedy akurat wszystko się
> ustabilizowało, kiedy każde z nas znalazło w tym związku swoje miejsce.
> Myślę, że nawet jeśli żona mi kiedyś by wybaczyła, to ja chyba sam sobie
> nigdy nie wybaczę. I zabrzmi to bardzo egoistycznie, ale właśnie to jest
> najgorsze - brak szacunku do samego siebie.
> Piszę też o tym dlatego, żeby powiedzieć innym jak dużo można stracić w
> głupi sposób. Do samej zdrady doszło całkiem przypadkowo, pod wpływem
> alkoholu. Sam seks z tą osobą nie sprawił mi faktycznie żadnej
> przyjemności.
> Trudno mi powiedzieć dlaczego to zrobiłem. Kobieta, z którą do tego doszło
> nigdy mnie nie pociągała fizycznie ani w żaden inny sposób. Właściwie to
> na
> trzeźwo uważam, że jest nawet nieładna. Ponieważ poza żoną nigdy z żadną
> kobietą nie uprawiałem seksu, to być może zrobiłem to żeby przekonać się
> jak
> to jest z kimś innym. I być może dlatego jest to dla mnie teraz taka
> tragedia. Inni na grupie piszą, żeby wmówić sobie, że to tak jak
> onanizowanie się i zapomnieć, ale ja jakoś nie mogę. To, że nie spałem z
> innymi nie wynika z tego, że jestem jakiś ułomy, a jest to tylko kwestia
> zasad, które wyznawałem. Do tej pory wielokrotnie miałem okazję zdradzić
> żonę, czy wcześniej dziewczynę, ale zawsze potrafiłem się opanować.
> Zdarzyło
> się, że bardzo atrakcyjna znajoma wprost zaproponowała mi seks a ja
> odmówiłem. Uważałem, że zawsze tak będzie i byłem ze swojego zachowania
> bardzo dumny. W zasadzie to była dla mnie najbardziej istotna zaleta.
> Taka,
> której świadomość dawała mi siłę i mobilizację do innych działań w życiu
> prywatnym i zawodowym. Do tej pory miałem stabilną sytucję życiową: żona,
> dziecko, dobra praca i sytuacja finansowa, czyli to co dla innych mogłoby
> być spełnieniem marzeń. A ja w jednej chwili zrujnowałem to wszystko i nie
> wiem jak powinienem teraz posąpić.
> Zatanawiam się, czy ktoś z Was był w podobnej sytuacji i co było potem.
> Ja z jednej strony chciałbym mieć inny charakter i móc traktować to jako
> mało znaczące zdarzenie (bo tak naprawdę to przecież ani na chwilę nie
> przestałem kochać żony, do tamtej osoby nigdy nic nie czułem i nawet nie
> miałem przyjemności z seksu) ale z drugiej strony czuję się jak najgorszy
> za
> przeproszeniem skurwysyn, który skrzywdził najukochańszą osobę. Na pewo w
> ciągu tygodnia pójdę się z tego wyspowiadać bo jestem wierzący - trochę to
> śmieszne bo nigdy nie szanowałem księży, zarzucając im wiele wad, a teraz
> idę po pomoc. Ponieważ nikomu ze znajomych nie chcę się z tego zwierzać,
> prawdopodobnie będę musiał skorzystać z porady psychologa, bo naprawdę nie
> wiem co robić. Liczę trochę na Wasze odpowiedzi. Nie przeraża mnie nawet
> to,
> że zostanę napiętnowany - po pierwsze należy mi się, po drugie i tak nikt
> nie jest w stanie zrobić tego skuteczniej niż ja sam robiąc to codziennie
> już od samego rana. A mam nadzieję, że między tymi wszystkimi
> odpowiedziami,
> znajdzie się chociaż jedna od osoby, która miała podobny problem.
> Zawsze w każdym nawet najgorszym zdarzeniu dopatruję się plusów. Tu
> chyba też takie są. Jestem pewien, że nigdy nie zdradzę ponownie - wyrzuty
> sumienia po są nie do wytrzymania (pomimo, że nikt ze znajomych znając
> mnie
> by w to nie uwierzył, ja prawie codziennie płaczę i analizuję czemu to
> zrobiłem). Po drugie nie jest to warte niczego - seks bez miłości jest
> byle
> jaki, powiedziałbym "brudny", mechaniczny, w moim mniemaniu za
> przeproszeniem jak z kurwą. Poza tym w tej chwili doceniam dużo bardziej
> to
> co mam i to co miałem, utwierdziłem się w przekonaniu, że nic nie tracę
> mając rodzinę. Wcześniej zazdrościłem kolegam, którzy "bawią się" podczas
> gdy ja zmieniałem pieluchy. Szkoda, że żeby dojść do takiego wniosku
> potrzeba było mi takiego przykrego doświadczenia. Istotne jest dla mnie
> to,
> że teraz przestałem surowo oceniać ludzi i chyba jestem bardziej
> wyrozumiały.
> Pomimo wszystkiego co się zdarzyło mam nadzieję, że jednak jakoś mi się
> ułoży w życiu. Jeśli nie powiem nigdy żonie, to w jakiś sposób postaram
> się,
> zrehabilitować w stosunku do niej w swoich oczach. Na pewno będę starał
> się
> być lepszym mężem. Jeśli nie wytrzymam i powiem to mam nadzieję, że nie
> odejdzie ode mnie i wybaczy mi, ale wiem, że już nigdy nie będzie mnie
> szanowała tak jak przedtem.
>
> pozdrawiam,
> Marek
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


317. Data: 2005-02-12 15:24:25

Temat: Re: Zdradzi?em - d?ugie
Od: Agnieszka Krysiak <k...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

A czereśnie tego lata były słodkie, co poświadcza "Agnieszka"
<a...@z...net> mówiąc:

>Nie zapytana nie udaję, że jestem kimś innym (vide IP).

Czy możesz rozwinąć temat?

Agnieszka (Naprawdę Szczerze Zainteresowana)
--
Proudly (-.-------.- Folk Lore for the Masses -.--------.-)
Presents: ("Kobieta znacznie mniej odpowiada za to, co robi.)
GG:1584 ( Mężczyzna powinien się wstydzić." Jacek Kijewski)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


318. Data: 2005-02-22 14:14:08

Temat: Re: Zdradziłem - długie
Od: "Habeck Colibretto" <h...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

karola <h...@w...pl> napisał(a):

> Masz kaca moralnego. To zrozumiałe. Tylko nie rób z żony spowiednika, od
> tego jest ksiądz lub psycholog. Wyciągnij mądre wnioski, doceń to co dobre w
> życiu i żyj dalej uczciwie, Kochaj i daj się kochać!!!

Marek napisał, że jest wierzący. Ciekawe jak wybrnie z sytuacji, w której
ksiądz jako pokutę zada mu wyjawienie prawdy?

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach

--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


319. Data: 2005-02-23 11:43:32

Temat: Re: Zdradziłem - długie
Od: "karola" <h...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Niech Marek sam nam napisze o tym, bo rzeczywiście taka pokuta może być-
wszystko zależy od mądrości spowiednika. Wydaje mi się, że trzeba rozważyć
wszystkie za i przeciw, jeśli już by była taka pokuta. Poza tym o formie
pokuty i zadośćuczynieniu można z księdzem podyskutować w konfesjonale - toż
on po to jest. Pozdrawiam. A.
Użytkownik "Habeck Colibretto" <h...@g...pl> napisał w
wiadomości news:cvfeng$a5b$1@inews.gazeta.pl...
> karola <h...@w...pl> napisał(a):
>
>> Masz kaca moralnego. To zrozumiałe. Tylko nie rób z żony spowiednika, od
>> tego jest ksiądz lub psycholog. Wyciągnij mądre wnioski, doceń to co
>> dobre w
>> życiu i żyj dalej uczciwie, Kochaj i daj się kochać!!!
>
> Marek napisał, że jest wierzący. Ciekawe jak wybrnie z sytuacji, w której
> ksiądz jako pokutę zada mu wyjawienie prawdy?
>
> --
> Pozdrawiam,
> *Habeck*
> /Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
> - Schutzbach
>
> --
> Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl ->
> http://www.gazeta.pl/usenet/


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


320. Data: 2005-02-24 13:14:31

Temat: Re: Zdradziłem - długie
Od: "Krysia" <k...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Zdrada to jeszcze nie koniec swiata.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 20 ... 31 . [ 32 ] . 33


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Wizyta rodzinki - dość długie, wybaczcie.
Poradnik o nastolatkach
[OT] do ludzi dobrej woli
Pantofelek Kopciuszka
pomoc w załozeniu dzialalnosci ? [OT]

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »