Data: 2010-02-05 23:09:21
Temat: Re: Złamasy
Od: XL <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Fri, 05 Feb 2010 23:45:45 +0100, Paulinka napisał(a):
> XL pisze:
>> Dnia Fri, 05 Feb 2010 23:30:08 +0100, Paulinka napisał(a):
>>
>>> XL pisze:
>>>> Dnia Fri, 05 Feb 2010 22:43:04 +0100, Paulinka napisał(a):
>>>>
>>>>> XL pisze:
>>>>>> Dnia Fri, 05 Feb 2010 12:12:25 +0100, Ender napisał(a):
>>>>>>
>>>>>>> Czasem bywają wśród nas, choć nie rzucają się w oczy.
>>>>>>> Z czasem tracą wszystko.
>>>>>>> Będąc młodym inżynierem trafiłem kiedyś do prężnej i dynamicznej firmy.
>>>>>>> Bardzo młodej i atrakcyjnej.
>>>>>>> Wszystko było nowe, świeże i piękne, a ja oddałem się jej cały.
>>>>>>> Calusieńki bez reszty.
>>>>>>> Trzeba było zostać dłużej - nie ma sprawy. Z miłą chęcią.
>>>>>>> Trzeba było pracować w weekendy - nie ma sprawy. Z miłą chęcią.
>>>>>>> Oczywiście dla idei, dla niej, dla firmy.
>>>>>>> Kto by tam się dopominał o jakieś premie czy nadgodziny.
>>>>>>> Firma mnie kochała, a ja kochałem ją.
>>>>>>> Aż razu pewnego spóźniłem się do pracy ok. 1,5h na jakieś tam spotkanie.
>>>>>>> Raz jeden po ponad roku.
>>>>>>> Po setkach darmowych nadgodzin.
>>>>>>> Głupie spotkanie, nawet niespecjalnie ważne.
>>>>>>> I wtedy firma pokazała swoje prawdziwe oblicze.
>>>>>>> Ułamek procenta przeważył nad całością i dostałem naganę z wpisem do akt.
>>>>>>> Wyczyściłem swój komputer co do pliku, bardzo starannie.
>>>>>>> Spakowałem swoje rzeczy co do ołówka i poszedłem do swojego managera.
>>>>>>> Spokojnie powiedziałem jemu, że zawsze mógł na mnie liczyć.
>>>>>>> I liczył o każdej porze dnia i nocy - w piątek światek i niedziele.
>>>>>>> I jeśli te 1,5 godziny są dla niego ważniejsze, to niech wsadzi je sobie
>>>>>>> w dupę, łącznie z tą pracą, wypowiedzeniem i świadectwem pracy - którego
>>>>>>> nigdy nie odebrałem.
>>>>>>> I nigdy już więcej nie byłem zatrudniony o umowę o pracę,
>>>>>>> a w następnym roku zarobiłem ponad 2 razy tyle co w tej ukochanej firmie
>>>>>>> i bez takiego wysiłku.
>>>>>>> Oddział, w którym pracowałem został rozwiązany po 2 latach.
>>>>>>> Jak ktoś jest złamasem, to może liczyć wyłącznie na frajerów
>>>>>>> i modlić się lepiej, żeby nigdy nie przejrzeli na oczy ;-)
>>>>>>> ENder
>>>>>> Bardzo mi się podoba ta historia. Też coś w tym stylu przeżyłam. Od tamtej
>>>>>> pory nigdy nie pracowałam na umowę o pracę, a zarabiam więcej ;PPP
>>>>>> :-)
>>>>> Świecisz światłem odbitym, a to różnica.
>>>> Nie, to Ty tak twierdzisz: produkuję "światło" razem z MŚK i w każdej
>>>> chwili mogę przejąć stery, gdyby on nie mógł - jak już zresztą bywało.
>>>
>>> Mówimy o sytuacji bez MŚK. Kim byś teraz była?
>>
>> Mówimy o porzuceniu firmy (w moim przypadku pracy w szkole), a nie mnie.
>>
>> Ale niech Ci będzie - gdybym jako nauczycielka została porzucona, byłabym
>> nauczycielką. Taką, jakich tysiące. Albo razem z moimi porzuconymi dziećmi
>> robiłabym to, co robię teraz niezawodowo "tylko" pomagając.
>
> Szara twarz i pensja od pierwszego do pierwszego. Widzisz je te
> wszystkie, z których tak szydziłaś?
Niczego nie pisałam o ich pensji, ani też nie szydziłam z ich twarzy, lecz
mowa była o MENTALNOŚCI kobiet. Twój odbiór jest nieadekwatny.
>
>>>>> Jako nauczycielka zostawiona z
>>>>> dwójką dzieci przez niewiernego męża, osiągnęłabyś być może dużo, ale
>>>>> byłoby to okupione ciężką pracą. Znając nauczycielskie pensje może by
>>>>> dało radę w rok podwoić dochody. Smutna prawda.
>>>>> Jeszcze bardziej smutna, że mając dzieci byłabyś ograniczona i finansowo
>>>>> i czasowo.
>>>> Zostawionabyś, byłabyś, osiągnęłabyś...
>>>> Fakty, Paulina, fakty :-)
>>> Fakty są takie, że w swoim zawodzie masz egzystencjonalną nędzę
>>> finansową. Dodatkowo ten zawód nie daje Ci satysfakcji moralnej,
>>> intelektualnej, jakiejkolwiek innej, bo sama o tym piszesz.
>>> Kim byś była bez MŚK?
>>> Dałabyś radę?
>>>
>>
>> Na pewno. Ale cieszy mnie, że nie muszę.
>
> Zatem naucz się
:-)
> jednej prostej zasady, że dzisiaj na wozie jutro pod
> wozem. Życie. To Ci chciałam zawsze napisać.
Wiele razy sama pisałam, że wszystko w życiu może się skończyć w jednej
chwili. Nawet samo życie też.
--
Ikselka.
|