Data: 2004-06-03 08:44:07
Temat: Re: Złapać króliczka !!!!
Od: "L.D." <n...@m...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Przemysław Dębski" <p...@g...pl>
> Tak piękna pogoda nie może jednak trwać zawsze. Pewnego dnia chmurzy się.
> Zjawiają się trudności w leczeniu; pacjent utrzymuje, że nic mu nie
> przychodzi na myśl. Ma się nieodparte wrażenie, że nie interesuje się on
> więcej pracą i że lekkomyślnie obchodzi dany sobie nakaz mówienia
> wszystkiego, co mia przez myśl przechodzi, i bez dopuszczenia rozważań
> krytycznych. Zachowuje dystans wobec kuracji, jakby ona nie jego
dotyczyła,
> tak jakby nie zawarł owej umowy z lekarzem; jest widocznie zaabsorbowany
> czymś, co jednak chce zatrzymać dla siebie. Jest to sytuacja niebezpieczna
> dla leczenia. Stoi się tu niezaprzeczenie przed potężnym oporem. Ale co
się
> stało?
> Gdy ma się możliwość wyjaśnić znowu sytuację, to rozpoznaje się jako
> przyczynę - przeszkody wynikające z przeniesienia przez pacjenta na
lekarza
> intensywnych uczuć tkliwości,
>Gdy takie tkliwe
> przywiązanie pacjenta do lekarza powtarza się jednak regularnie w każdym
> nowym przypadku, że chodzi tutaj o zjawisko, które pozostaje
w najgłębszym związku z istotą choroby.
> Ten nowy fakt, który w ten sposób nie bez oporów uznajemy, nazywamy
> przeniesieniem. Mamy na myśli przeniesienie uczuć na osobę lekarza
cześć,
niewątpliwie coś w tym jest , ale do konca nie rozumiem tego o czym
pisze Freud.
Sam prawie zawsze doswiadczam takich uczuc
gdy zaczynam być z kimś zwiazany , wtedy momentalnie
czuje sie zagubiony, zdezorientowany i wlasciwie to nie mam
juz o czym z nim czy nią rozmawiać.
Tylko odchrzaknąć, przegladzic kanciki spodni i pójść w spokoju do domu.
Ale o co chodzi?
Odrywajac sie od etykiet w relacji pacjent -terapeuta
(bo oczywiscie przyjmujac je a priori bedziemy mieli sklonnosc
do znalezienia problemu w kazdej relacji)
co wlasciwie ma czuc gosc do goscia lub kobiety ,ktoremu
miesiacami zwierza sie i opowiada rzeczy dla siebie wazne.
To chyba normalne ze w pewej chwili poczuje
jakis przesyt tą relacją, że z jednej strony bedzie wdzieczny
a z drugiej nieco "omotany".
Wiec stad rodzi sie opór o ktorym pisze Freud,
rzecz w tym jak z takiej sytuacji , ktora wydaje mi sie normalna
konstruktywnie wyjsc.
Jakies pomysly
W.
|