Data: 2010-03-09 14:04:45
Temat: Re: Zlitujcie się nad własnym mózgiem.
Od: Maciej Woźniak <m...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Slawek [am-pm]" <s...@t...nic> napisał w wiadomości
news:hn5e9q$r7u$1@inews.gazeta.pl...
>>> No i częstotliwość
>>> oscylatorów jest stała i niezmienna tylko w nieruchomych obiektach,
>>> w każdym poruszającym się zmniejsza się - tym bardziej, im większa
>>> jest prędkość absolutna.
>>
>> Einstein to wyjaśnił. Po przejechaniu wyjaśnienia Einsteina searchem
>> and replacem....
>
>
> Stary, co ty pierdzielisz? Opsss., chciałem napisać - ośmielę się wyrazić
> odmienną opinię w przedmiotowej kwestii. Einstein nie wyjaśnił, DLACZEGO
> "czas lokalny" w poruszających się układach inercjalnych zwalnia
Czytałeś wszystkie jego dzieła? Owszem, wyjaśnił. Kiepsko, bo kiepsko,
ale wyjaśnienie było.
>> Ale do brzytwy to ma się nijak. Brzytwa ucina rzeczy NIEPOTRZEBNE.
>> Jak chcesz, żeby Twoja teoria nie bała się brzytwy, panie Einstein,
>> patrz NAJPIERW na potrzeby, POTEM na istotę wszechświata. Proste?
>> Aha, potrzeby to dość trudny temat... I całkiem niematematyczny:(
>
>
> I tutaj właśnie - prawdopodobnie - dochodzę do sedna naszych zasadniczych
> rozbieżności. Wręcz gigantycznych, które prowokują mój umysł do pisania
> ogromnego elaboratu, na dwa tysiące linii.
>
> O czym ty do mnie w ogóle piszesz? O potrzebach?
Tak, o potrzebach.
>> "W skrócie: Co dokładnie i wyłącznie jest (jedynie istotnym)
>> CELEM nauki ?"
>>
>> Jedynie istotnym celem nauki jest poszukiwanie prawdy.
>> A co to jest prawda? Jest to niesprzeczna teoria. Wszystko
>> poza tym i obok tego to bredzenia nawiedzonych idiotów.
Teoria, że anioly popychają Ziemię po orbicie, nie była
sprzeczna.
> Jeśli jakikolwiek (phi!) uczony ma na względzie jakieś potrzeby
> czy anty-potrzeby, to wychodzą takie potworki jaki łysenkizm
> albo pożałowania godne incydenty, w rodzaju prześladowania
> Giordano Bruno, wpisania dzieła Kopernika na indeks ksiąg
> zakazanych, wygnania przedstawicieli żydowskiej fizyki
> z Niemiec za czasów Hitlera, tępienia burżuazyjnych teorii
> cybernetycznych czy genetycznych w reżimach komunistycznych.
> To tak w skrócie, jeśli chodzi o potencjalne zapotrzebowanie
> społeczne lub wręcz przeniwnie - godzenie w porządek społeczny.
A jeśli jakikolwiek (phi!) uczony nie ma na względzie jakichś
potrzeb, to przyjdzie Brzytwa i mu urżnie - chyba, że ma więcej
szczęścia, niz rozumu. Nie ma co powoływać się na wpadki
potrzeb - tacy, co przejmowali się tylko prawdą też je mieli.
I w gruncie rzeczy każdy z powyższych przykładów dałby się
równie łatwo wciągnąć na ich konto.
Nie ma systemów doskonałych.
> Podobno wszystkie znaczące osiągnięcia naukowcy wymyślają przed
> trzydziestym rokiem życia.
A popatrz jeszcze na przeciętny wiek tych, co powodują
spektakularne katastrofy... Wszystkie to zresztą przesada.
>> Niestety, w dyskusji "naukowej" na ogół o
>> to właśnie chodzi. Dlatego takie emocje,
>> dlatego dyskutują tutaj głównie mężczyźni.
>> I prawdopodobnie dlatego też głównie oni
>> się nauką zajmują. A jaki to ma sens z
>> punktu widzenia nauki? Ano, wbrew pozorom,
>> ma.
>
>
> Tak, tak, jak najbardziej, jeśli chodzi o piąty czy dziesiąty jej sort.
> I co z tego wychodzi? Co najwyżej karykatura nauki. Taki poziom
> uprawiania nauki nie różni się w swej istocie od trykania łbami
> baranów.
Tak sądzisz. A popatrz na Newtona i Leibniza.
Problem polega na tym, że teorie naukowe nie mają
podstaw logicznych. Stoją na aksjomatach. Skoro
Newton i Leibniz się nie zgadzają, to każdy z nich
uważa za "oczywiste" - bez dowodu - coś, co drugi
neguje. Nigdy się nie dogadają. Żaden nie udowodni
też swej racji osobom trzecim. A nauka nie może sobie
pozwolić na mnożenie teorii w nieskończoność. W przypadku
tych 2 może zrobić wyjątek i zapamiętać oba podejścia.
Na ogół jednak vae victis.
A poza tym, zauważ, testy lepiej wyjdą, jeśli testujący
zaangażuje się emocjonalnie, niż kiedy traktuje je jak
formalność.
> Jakoś do tej pory umykało mojej uwadze Twoje "przyssanie się"
> do tak zwanej praktyki. Wydawało mi się, że dyskutowaliśmy
> o teorii. Ze swojej strony staram się, aby była ona jak najlepsza.
> Wtedy zaś jest najlepsza, gdy na pytanie: "Do czego jest ta teoria?"
> pada odpowiedź: "Ta teoria jest do niczego!" (trawersując
> i trawestując stary skecz o hydraulikach). Co ciekawe, właśnie
> takiej teorii, która jest do niczego, najpełniej dotyczy sentencja:
> "Nie ma nic bardziej praktycznego od dobrej teorii".
> Jeśli konstruuję teorię, mam głęboko w dupie jakiekolwiek praktyczne
> jej zastosowanie - w najgłębszym, najodleglejszym zakątku kiszki
> stolcowej. Naprawdę nic mnie nie obchodzi, jaki potencjalnie użytek
> zrobią z niej miliardy ludzi.
Oczywiście. Tylko, że jeśli takich jak Ty jest milion, to niektórzy
w potrzeby trafią na ślepo. A inni z kolei nie mają ich w dupie...
A jak się przyjrzysz dobrze naszej walce baranów, to zauważysz, że
ona nie daje tym potrzebnym gwarancji, ale daje pewną premię. W
dłuższym przedziale czasowym, a nauka działa w dłuższych przedziałach
czasowych, kilka procent premii wystarczy. Oczywiście, pod warunkiem,
że walki baranów będą się toczyć przez cały czas i w dużych ilościach.
> Mam patrzeć na potrzeby milionów chłopków-roztropków?
Tak.
> Bo oni
> stwierdzą, że coś w "mojej" teorii jest niepotrzebne? Wybacz, w tym
> momencie z Twojej rady nie skorzystam.
Nie mam Ci tego za złe, to i nie mam czego wybaczać, ale na
wybaczenie ze strony Brzytwy nie licz. A poza tym, Ty zdaje
się jesteś hobbysta - amator, jak ja, ale zawodowcom ktoś,
jak mi się zdaje, płaci?
Kto też im płaci....
> Przyznajesz w każdym razie, że zegary wymagają korekty
> przed wysłaniem w kosmos, zatem zdajesz sobie sprawę,
> że coś tam zwalnia, będąc w ruchu.
A Ty przyznajesz, że zegary wymagają korekty przed
wysłaniem w kosmos, a mimo to utrzymujesz, że one są
doskonałe.
Nie masz niesprzecznej teorii. Sorry.
> Nie przejdzie Ci przez klawiaturę sformułowanie, że czas lokalny
> cząstki zwalnia względem naszego czasu, zatem co Ci przejdzie
> przez klawiaturę?
Nie ma czegoś takiego, jak czas lokalny cząstki, tak, jak nie
ma aniołów popychających Ziemię. Brzytwa jest bezwzględna i
okrutna.
|