Data: 2018-03-28 21:12:57
Temat: Re: Życie jako proces samodoskonalenia Boga.
Od: "Jakub A. Krzewicki" <p...@g...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu środa, 28 marca 2018 18:24:34 UTC+2 użytkownik z...@g...com napisał:
> Ależ oczywiście że winna jest religia rozumiana jako system mitów i rytuałów
> istniejących dzięki temu że mózg ma niejasne przeczucie istnienia jakiejś sfery
> pozazmysłowej. I to ten system wymyślił wszystkie nadużycia ludzkiej natury.
To czemu taki buddyzm, choć od czasu do czasu zdarzały się pomniejsze walki
na tle religijnym i zakony wojowniczych mnichów, nigdy nie odpowiadał za
popełnienie barbarzyństwa na miarę dżihadów i krucjat?
Przecież w buddyzmie też jest sfera ponadzmysłowa, tylko że nie rozumiana
(poza sferą całkowitego wygaśnięcia) jako nadprzyrodzona, ale jako ekstrapolacja
znanych praw przyrody. Buddyzm opiera się na stałych regułach dyscypliny
etycznej, logiki i ontologii, a istnienie lub nieistnienie bóstwa nadrzędnego
czy tym bardziej służba mu p[rzez wyznawców nie ma praktycznie żadnego znaczenia
w buddyjskich rytuałach, które koncentrują się głównie wokół metod poszerzania
percepcji zmysłowo-umysłowej i budowania cech psychologicznych i fizycznych
mających na celu wygaszenie przyczyn cierpienia poprzez oparcie się na regułach
i metodach j/w,
Więc musi być coś więcej niż te twoje "przeczucia nadzmysłowe", co powoduje,
że wiele religii (boć nie wszystkie) stają się wymówką do nadużyć. Ja wiążę to
głównie z atawizmami trybu życia niektórych plemion, np. tych z Bliskiego
Wschodu i strukturą, w której poszczególna jednostka była towarem zbywalnym
i eksploatowanym przez zhierarchizowany ogół, tak, że żadna nie dysponowała
własnymi prawami a była marionetką innej jednostki i tak kolejno w łańcuchu
który się kończył na gronie przywódczym kolektywu. Ważne jest to, że jednostka
w tych kulturach nie była samowłaścicielem i prawo do wyznaczania jej zadań
służbowych było prawem kup[na i sprzedaży przez jednostkę wyższego rzędu, której
prawa i obowiązki też nie należały do niej i były zbywalne przez następną kastę
w hierarchii etc. Ta zasada odcisnęła się na wielu cywilizacjach, zwłaszcza tych
należących do ogólnie rozumianego Zachodu. W innych też była obecna, ale np.
Konfucjusz dopilnował, żeby prawa i obowiązki wobec innych jednostek były
niezbywalne, czym zahamował na Dalekim Wschodzie przenikanie jej do sfery
duchowości i dlatego tam hierarchia choć równie ścisła, nie naruszała
samowłasności i nie był możliwy "handel duszami". Podobnie Budda Sakyamuni
sprzeciwił się tego rodzaju praktykom religii bramińskiej ("odwiecznej Dharmy")
przeciwstawiając jej Dharmę buddyzmu.
Tak więc mamy dwa przemieszane typy religii - jeden składnik pożeniony ze
sprzedajną kastowością i sprzyjający nadużyciom, inny przeciwnie, wyznaczający
sprawiedliwe prawa i obowiązki oraz sprzyjający rozwojowi wiedzy i świadomości.
Religia zawsze będzie, pytanie tylko czemu człowiek w niej powinien służyć -
interesom jakichś zakamuflowanych dobrze manipulantów kryjących się za źle
zdefiniowanym "Absolutem" czy autentycznym potrzebom duchowym własnym i ogółu.
|