Data: 2004-03-28 22:02:32
Temat: Re: [bardzo dlugi] A co tam panie w Polityce?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
MT; <c41fok$jk1$1@nemesis.news.tpi.pl> :
> To wlasnie ludzie pomiedzy 18-25 rokiem
> zycia sa najbardziej podatni na choroby duszy. Nikt nie zna przyczyny.
> Niegdys bardzo popularna teoria o dziedziczności choroby zostala obecnie
> przeformulowana -nie dziedziczy sie genu choroby, tylko gen podatnosci na
> chorobe.
Kuuuuuuuuuu kuryku?!!! Gen podatności na chorobę? Z tego co mi
wiadomo, większość chorób psychicznych jest tylko opisem zachowań [jest
WIRTUALNA], a nie jest opisem predyspozycji biologicznych - jeżeli już
znajdowany jest jakiś fragment opisu biologicznego, to tak naprawdę nie
wiadomo, czy to przypadkiem nie jest następstwo choroby, a nie jej
przyczyna. Dyskusje o genach można rozpocząć w momencie PEŁNEGO
wyjaśnienia podstaw biologicznych [a i to też z uwagą, że niekiedy
zapewne trzeba by porównywać nie chorych z populacją losową, ale również
z grupami o charakterystycznych cechach, żeby nie stworzyć społecznie
niebezpiecznego mechanizmu, który by przyszłych poetów, plastyków itd.
kierował na przymusowe leczenie, mające wpływ na zanik ich przyrodzonych
predyspozycji zawodowych].
Co do nieszczęsnych 18-25 latków. Zapewne badania zachorowalności na
choroby psychiczne osób w wieku [powiedzmy] 8-25 wykaże, że nie ma ona
charakterystyki liniowej, ale z dającymi się znaleźć "wybrzuszeniami".
Akurat mam tylko siebie jako przykład - szkoła podstawowa - niby miałem
lekcje wyrównawcze, ale nie musiałem się w ogóle uczyć, liceum -
porządne załamanie po I okresie, bo groził mi "koniec świata" - za brak
nauki wywalali, studia - ponowny szok, bo zupełnie inny model zdobywania
wiedzy i wymagań niż w liceum, praca - itd. Ale w sumie to pestka - tzw,
dostosowanie społeczne jest tu chyba ważniejsze [większość chorób p. ma
podłoże społeczne związane z interakcją] - jak byś na to nie patrzył, we
wszystkich typach szkół niedostatki społeczne ludzi są "maskowane" tym,
że są siła trzymani razem [w grupach 20-30 osobowych], nawet na
studiach. Klient w wieku 23 lat opuszcza BEZPIECZNE mury Świątyń Nauki i
duuuuupa, nagle cofa się w rozwoju społecznym do wieku 8 latka!, bo tak
naprawdę przez te naście lat musiał tylko substytuować zachowania w
ograniczonym zakresie. Na marginesie - kiedyś wznowiłem się na studiach
[brak mgr.] i ze zgrozą skonstantowałem pewnego dnia, że studenci nie
potrafią nawiązać ze sobą interakcji - stała sobie kolejka do dziekanatu
i nikomu z nich nie stało odwagi [!!!], żeby ją uporządkować - ot
miejsce w rozlazłym ogonku zależało od kilku nieznanych czynników, jak
wielkość, znajomość, płeć, wyraz twarzy, wiek [czysto biologiczne
wyznaczniki] - poczułem się jak w przedszkolu. ;)
To tak jak ze sterydowcami - piękny, umięśniony - przestaje brać i
nagle staje się obrzydliwym grubasem. ;)
A na drugim marginesie - kilka lat temu [choć może był to i rok]
widziałem badania nt. tzw. bezdomnych - większość z nich bezdomność
zaczęła w wieku 30. lat.
> Dr Maria Pałuba (ta od Tworek) tlumaczy to w ten sposob -"Twierdzi
> sie, ze zaburzenia i choroby psychiczne sa warunkowane genetycznie, ale
> olbrzymi wplyw maja czynniki zewnetrzne. Srodowisko, w ktorym czlowiek
> dorasta i pracuje, atmosfera w rodzinie, przelomy hormonalne. Stres wywoluje
> przerozne reakcje psychiczne, u kazdego inne." Wspolczesne wzorce spoleczne
> modeluja wsrod mlodych ludzi poczucie smialosci, pewnosci, przebojowego
> dazenia do sukcesu. Wszystko pieknie, tylko brakuje instrukcji jak to
> zrobic.
To proponuję pani dr. zaczęcie studiów dziennych na jakimś kierunku -
zero modelu kulturowego, 100% modelu biologicznego [oczywiście
przeginam] - tylko ramy jakoś to wszystko trzymają.
> Jedno jest pewne -dyplom magistra juz nie wystarczy. "Swiat zaczyna
> krecic sie zbyt szybko i slabszych (wrazliwszych) wyrzuca sila odsrodkowa".
Jestem przeciwny pisaniu o wrażliwych, nienawidzę egocentryków i
psychopatów, a wrzucenie ich do jednego wora z "wraźliwcami" [bo byli za
głupi, za słabi, żeby wygrać z innymi] jest moim zdaniem błędem.
Przyznaję, jestem egocentrykiem, choć słabszym niż kiedyś [na marginesie
- tzw, zazdrość, która jest elementem egocetr. jest uwarunkowana
biologicznie - w ten sposób jednostki nie musiały same szukać
pożywienia, czy dobrego miejsca - wystarczyło, że znalazły miejsce/
żarcie, z których inni byli zadowolenia ;)], i raczej wolałbym, żeby
metody resocjalizacji były dostosowane do mojego profilu, niż miały na
celu głaskanie - ot, lubię efektywność, nawet w stosunku do siebie. ;)
> Magdalena Wójcik, psycholog z Modusa, mowi: "Konkurencja zaczyna sie od
> egzaminu do gimnazjum i juz nie ustaje. Zdarzalo mi sie, ze rodzice
> przyprowadzali do gabinetu bardzo male dzieci i rzucali: prosze poukladac mu
> w glowie. Dziecinstwo bywa szkolka pozniejszych depresji".
Nie, to zmiany [NAMACALNE] wymagań pomiędzy szkołami/grupami społecznymi
bywa "szkółką późniejszych depresji". A raczej model, który zakłada, że
wystarczy znaleźć dosyć prosty i stały skrypt, żeby dobrze funkcjonować
- kiedyś zapodałem krytykowany na grupie model, który zakładał, że
człowiek dąży do niemyślenia. ;) Po prostu kiedyś dziecko/osoba dorosła
przez całe życie stykała się z identycznymi normami i identyczną grupą
społeczną [bo wszystko dokonywało się w jednej wsi/miasteczku] - nie
było widać tego skostnienia w myśleniu i dostosowaniu się, ale ono tam
było.
> "Szpital podlecza i wyrzuca. Potem trzeba prowadzic terapie (juz poza
> murami szpitala), bo chorzy traca umiejetnosc walki z choroba - mowi
> Czesława Grądzka, sekretarz stowarzyszenia Integracja".
Szpital tworzy namiastkę nowych i stałych warunków zewnętrznych i
wyrzuca. Tu trzeba po prostu nauki działania nie opartego na modelu
bezwzględnym, ale względnym - to zupełnie inna jakość "algorytmów". Od
"algorytmów względnych" nie ma już [obecnie] ucieczki.
> Oczywiscie pod pewnym wzgledem strach spoleczenstwa jest uzasadniony
> (nieuzasadnione jest natomiast nadawanie etykiet). Oto kilka przykladow:
> "Mieszkaniec wsi pod Sierpcem, 54-letni Tadeusz G., poderznal gardlo swojej
> matce. Dzialal w szale, demolowal mieszkanie. Potem poszedl na strych,
> przecial zyly u obu rak i powiesil sie. Mezczyzna leczyl sie psychiatrycznie
> do 10 lat. Dwie godziny przed tragedia do jego domu przyjechalo pogotowie.
> Lekarz zdecydowal, ze Tadeusz G. powinien trafic do szpitala
> psychiatrycznego, wypisal skierowanie. Jednak Tadeusz G. nie chcial slyszec
> o hospitalizacji. Zostal w domu".
Dziwisz się? A możę dla niego szpital był "końcem świata" i wiedział [a
może tylko "czuł"], że to zagrożenie w końcu się ziści [lub posiadał
inną psychozę na punkcie zagrożenia ze strony matki, lub nawet miał
potrzebę/PRZYMUS opieki nad matką, czyli NIE MÓGŁ JEJ ZOSTAWIĆ SAMEJ/
NIE MÓGŁ JEJ OPUŚCIĆ] - jeżeli komuś powiesz, że go zastrzelisz, to nie
licz na jego sympatię. To lekarz powinien przejawiać zdolność do
tworzenia modeli względnych, żeby przewidzieć zachowanie osoby o modelu
bezwzględnym - to takie trudne?
> "W Kielcach 84-letni mezczyzna wyskoczyl z
> balkonu. Dwie godziny przedtem byl w szpitalu, ale odeslano go do
> domu -lekarz uznal, ze nie jest chory psychicznie. To nie byl pierwszy
> alarm -tydzien wczesniej miala miejsce taka sama sytuacja i tez mezczyzny
> nie przyjeto na leczenie. Zreszta staruszek stanowczo odmawial pozostania w
> szpitalu".
Stawiam na jak najbardziej świadomą decyzję staruszka.
> To samo tyczy sie zaburzonych przestepcow seksualnych -pedofili i
> gwalcicieli. W wiezieniu dostaja codzienna dawke lekow, ktora
> farmakologicznie obniza ich poped seksualny. Efekt -wzorowe sprawowanie. Po
> wyjsciu sytuacja ulega zmianie. Brak regularnej dawki lekow zazwyczaj
> prowadzi do tragedii. I kto jest za to odpowiedzialny?
Metody leczenia, które zakładają, że wystarczy hamować popęd, zamiast
oddziaływać na skrypty i farmakologicznie na lękowość?
Flyer - żebyś się nie czepiał - nie psycholog, nie psychiatra, nie
hospitalizowany. ;)
|