Strona główna Grupy pl.sci.psychologia [bardzo dlugi] A co tam panie w Polityce?

Grupy

Szukaj w grupach

 

[bardzo dlugi] A co tam panie w Polityce?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2004-03-26 14:44:28

Temat: [bardzo dlugi] A co tam panie w Polityce?
Od: "MT" <a...@a...aa> szukaj wiadomości tego autora

Polityka Nr.13 z dnia 27.03.2004 "Pietno świra" -streszczenie (fragmenty)

W ciagu ostatnich 4 lat liczba ludzi leczacych sie w psychiatrykach
wzrosla o 30%, natomiast o blisko 40% wzrosla liczba ludzi majacych
afektywne psychozy (czyli zwiazane z zaburzeniami nastroju i uczuc np.
zaburzenie dwubiegunowe). Znacznie gorzej jest w przypadku zaburzen
niepsychotycznych jak np. depresje i nerwice -obserwujemy 235 procentowy
przyrost zanotowanych przypadkow! Autor (Marcin Kołodziejczyk) przedstawia
dwie teorie. Po pierwsze -coraz wiecej ludzi nie daje sobie rady z
psychicznymi obciazeniami dnia codziennego, po drugie -nagle "wszyscy", na
hura, zaczeli przyznawac sie przed soba i rodzina, ze "dzieje sie z nimi cos
zlego". W tym miejscu autor wyraza pewna obawe -pyta sie mianowicie, czy
wszyscy moga liczyc na to, ze otrzymaja pomoc? Przeciez w wielu miejscach
Polski wciaz brakuje lekarzy.
Nikt nie jest odporny na stres -to rzecz oczywista. Sek w tym, ze nie
kazdy potrafi samodzielnie zazegnac sytuacje stresowa i powrocic do
normalnego zycia. Obronna reka wychodzi z tego okolo 80%. "Mniejsze i
wieksze nieszcześcia wywoluja u wiekszosci z nas zaburzenia psychiczne, sa
one jednak zwykle o nieznacznym nasileniu i przemijajace" -pisze Geoff
Sheperd, psycholog, wykladowca w Cambridge i Londynie. Mniej wiecej 30%
zaburzen w skali ogolnej to jednorazowe epizody. Ale 10 do 20 procent
spoleczenstwa zyje na codzien z roznymi zaburzeniami psychicznymi. Wedlug dr
Marii Pałuby, psychiatry i dyrektora szpitala psychiatrycznego w
Tworkach -okolo 70% osob z depresja nie zglasza sie do lekarza (i nigdy tego
nie zrobi), bowiem uwazaja to za chwilowa utrate dobrego nastroju.
Do centrum psychoneurologii Modus codziennie przychodza tlumy(Sic!)
mlodych(Sic!) ludzi. Wg lekarzy, mlodzi w odroznieniu od starszych, nie
wstydza sie mowic o swoich problemach. Zawdzieczaja to przede wszystkim
modelowi wkreaowanemu przez amerykanskie filmy, w ktorych wizyta u
rodzinnego psychoterapeuty jest na porzadku dziennym. Ale to nie jest jedyny
powod wysokiej frekwencji mlodych. To wlasnie ludzie pomiedzy 18-25 rokiem
zycia sa najbardziej podatni na choroby duszy. Nikt nie zna przyczyny.
Niegdys bardzo popularna teoria o dziedziczności choroby zostala obecnie
przeformulowana -nie dziedziczy sie genu choroby, tylko gen podatnosci na
chorobe. Dr Maria Pałuba (ta od Tworek) tlumaczy to w ten sposob -"Twierdzi
sie, ze zaburzenia i choroby psychiczne sa warunkowane genetycznie, ale
olbrzymi wplyw maja czynniki zewnetrzne. Srodowisko, w ktorym czlowiek
dorasta i pracuje, atmosfera w rodzinie, przelomy hormonalne. Stres wywoluje
przerozne reakcje psychiczne, u kazdego inne." Wspolczesne wzorce spoleczne
modeluja wsrod mlodych ludzi poczucie smialosci, pewnosci, przebojowego
dazenia do sukcesu. Wszystko pieknie, tylko brakuje instrukcji jak to
zrobic. Jedno jest pewne -dyplom magistra juz nie wystarczy. "Swiat zaczyna
krecic sie zbyt szybko i slabszych (wrazliwszych) wyrzuca sila odsrodkowa".
Magdalena Wójcik, psycholog z Modusa, mowi: "Konkurencja zaczyna sie od
egzaminu do gimnazjum i juz nie ustaje. Zdarzalo mi sie, ze rodzice
przyprowadzali do gabinetu bardzo male dzieci i rzucali: prosze poukladac mu
w glowie. Dziecinstwo bywa szkolka pozniejszych depresji".
Prof. Stanisław Pużyński, krajowy konsultant do spraw psychiatrii,
kierownik II Kliniki Psychiatrycznej w Warszawie i byly dyrektor Instytutu
Psychiatrii i Neurologii, uwaza, ze stwierdzenie choroby nie jest dla
psychiatry trudna sprawa, bo wiekszosc to podrecznikowe przypadki. A co w
sytuacji, w ktorej wiekszosc spoleczenstwa oglada fachowca jedynie w
telewizji i nigdy nie bedzie miala z nim kontaktu osobistego? Na pewno
wiekszosc slyszala o przypadkach tego typu -"chodzil, smial sie, byl
towarzyski, nikt ine ma pojecia dlaczego sie zabil". Cala nadzieja w
lekarzach pierwszego kontaktu. Niestety oni sami, o chorobach duszy
najczesciej wiedza niewiele. Natomiast nigdzie na swiecie nie funkcjonuje
model psychiatry-poszukiwacza, ktory sam szuka chorych. W ten sposob
zblizamy sie do sedna sprawy -rozpaczac leczenie mozemy tylko wtedy, kiedy
sami rozpoznamy u siebie objawy choroby. A z drugiej strony -przymusu
leczenia nie ma. Nawet jesli ktos inny rozpozna u nas objawy choroby, to
zgodnie z prawem, mozemy odmowic.
10 lat temu powstala chyba pierwsza ustawa o ochronie zdrowia
psychicznego. Wprowadzila ona zasade dobrowolnosci leczenia (tak samo jest w
calej Europie i USA). Teraz przymus leczenia jest stosowany w jednym
uzasadnionym przypadku -kiedy ktos jest "bezposrednio niebezpieczny dla
siebie lub otoczenia". Niestety nie sprecyzowano co to znaczy bezposrednio.
Zdarzaja sie przypadki, ze lekarz zostaje wezwany do domu chorego, bo ten
zachowuje sie agresywnie. Zanim dojedzie na miejsce, chory zdazy sie
uspokoic, a lekarz zgodnie z tym co widzi musi stwierdzic, ze domniemany
agresor, tu i teraz nie stanowi bezposredniego zagrozenia. Co z tego, ze po
wyjsciu lekarza chory znow porabie drzwi siekiera, sprobuje sie powiesic lub
dolozy zonie. Prawo jest prawem -chory moze odmowic leczenia, a lekarz z
braku obiektywnych dowodow musi uszanowac jego decyzje. Co prawda niektorzy
lekarze stosuja sie do forteli i orzeczenia zapisuja w trybie
przypuszczajacym, ale jasno widac, ze sytuacja budzi kontrowersje i jest
etycznie watpliwa.
Poczawszy od lat 50, liczba szpitali psychiatrycznych na caly swiecie
stopniowo maleje. Spowodowane to jest paroma czynnikami. W polowie ubieglego
wieku Swiatowa Organizacja Zdrowia (WHO) zapoczatkowala promowanie
nowoczesnego modelu leczenia, ktory odchodzil od monopolistycznej sytuacji
szpitali. Zalecano przeniesienie odpowiedzialnosci za opieke nad chorymi na:
kluby srodowiskowe, hotele, domy pacjentow. Jednym slowem dazono do
decentralizacji. W latach 60 podpisal sie pod tym ruch antypsychiatryczny, a
hipisi w Skandynawii i USA stwierdzili, ze chorzy psychicznie isiagneli
wyzszy stopien wtajemniczenia, i to bez udzialu narkotykow. Okazalo sie, ze
plan nie wypalil i narobil nie malo szkod. Lokalnym spolecznosciom zabraklo
pieniedzy, a pozostawieni sami sobie chorzy trafili na ulice (bo szpitale
zdazono juz zburzyc lub przeksztalcic) lub/i popadali w alkoholizm. Dopiero
w latach 90 parlament Dunski zdecydowal: przeznaczmy na ten cel publiczne
pieniadze (potrzebowali na to az 40 lat!). Mimo tego szpitale psychiatryczne
(te ktore sie uchowaly) pozostaja jedynie osrodkami pierwszego kontaktu,
pierwszego kroku.
"Szpital podlecza i wyrzuca. Potem trzeba prowadzic terapie (juz poza
murami szpitala), bo chorzy traca umiejetnosc walki z choroba - mowi
Czesława Grądzka, sekretarz stowarzyszenia Integracja". Stowarzyszenie
zalozyli rodzice chorych. Chociaz pieniadze dostaja od panstwa, to jednak
przyszlosc jest dosc niepewna. Stowarzyszen i organizacji tego typu jest
coraz wiecej (w tej chwili kilkadziesiat) i wiadomo, ze dla wszystkich nie
starczy pieniedzy. Ministerstwo Polityki Spolecznej organizuje co jakis czas
konkursy na najlepsze programy rehabilitacyjne, ale wiadomo -wygrany jest
tylko jeden i zabiera wszystko.
Pracownicy Wojewodzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w
Tworkach przeprowadzili wsrod mieszkancow Proszkowa sondaz. Wynika z niego,
ze najwiecej osob, 30%, spotkalo sie z pojeciem choroby psychicznej jedynie
za posrednictwem mediow. Byc moze wlasnie taka slaba znajomosc tematu jest
jedna z przyczyn, dla ktorych traktuje sie w Polsce choroby duszy, jako
synonim agresywnego przestepcy. "Pedofili kastrowac na zywca!!" -krzyczy
Lepper na spotakniu z wyborcami. Natomiast dr Hanna Duralska (tez od Tworek)
uspokaja -"Agresja wsrod chorych psychicznie wcale nie jest czestsza niz
wsrod zdrowych. To problem wyolbrzymiony. Agresja chorego najczesciej
zamknieta jest w czterech scianach i skierowana przeciwko samemu sobie".
Polacy boja sie chorob i ludzi z choroba duszy. Az 90% badanych wzdraga sie
na mysl przyjecia takiej osoby do swojej rodziny. W 2002 CBOS przeprowadzilo
badania -polowa badanych nie wie co to jest schizofrenia, a 26% nawet nie
slyszalo nawet takiego slowa. Chorego uwaza sie za osobe nieprzewidywalna.
Boimy sie go, bo go nie rozumiemy. Nie chcemy go zrozumiec, bo sie go boimy.
W ten sposob nakreca sie petla strachu. W obiegu funkcjonuja liczne
etykiety -wariat, swir, idiota, przyglup. "Wiariat to terrorysta, pedofil i
seryjny morderca". Tak... Pod tym wzgledem obserwujemy dosc niewielka
poprawe w stosunku do sredniowiecza -mianowicie przestalismy palic ich na
stosie i nie wysylamy juz na pelne morze w tzw. statkach szalencow...
Oczywiscie pod pewnym wzgledem strach spoleczenstwa jest uzasadniony
(nieuzasadnione jest natomiast nadawanie etykiet). Oto kilka przykladow:
"Mieszkaniec wsi pod Sierpcem, 54-letni Tadeusz G., poderznal gardlo swojej
matce. Dzialal w szale, demolowal mieszkanie. Potem poszedl na strych,
przecial zyly u obu rak i powiesil sie. Mezczyzna leczyl sie psychiatrycznie
do 10 lat. Dwie godziny przed tragedia do jego domu przyjechalo pogotowie.
Lekarz zdecydowal, ze Tadeusz G. powinien trafic do szpitala
psychiatrycznego, wypisal skierowanie. Jednak Tadeusz G. nie chcial slyszec
o hospitalizacji. Zostal w domu". "W Kielcach 84-letni mezczyzna wyskoczyl z
balkonu. Dwie godziny przedtem byl w szpitalu, ale odeslano go do
domu -lekarz uznal, ze nie jest chory psychicznie. To nie byl pierwszy
alarm -tydzien wczesniej miala miejsce taka sama sytuacja i tez mezczyzny
nie przyjeto na leczenie. Zreszta staruszek stanowczo odmawial pozostania w
szpitalu". To samo tyczy sie zaburzonych przestepcow seksualnych -pedofili i
gwalcicieli. W wiezieniu dostaja codzienna dawke lekow, ktora
farmakologicznie obniza ich poped seksualny. Efekt -wzorowe sprawowanie. Po
wyjsciu sytuacja ulega zmianie. Brak regularnej dawki lekow zazwyczaj
prowadzi do tragedii. I kto jest za to odpowiedzialny?
Kazdego dnia wielu chorych zyje jednak w normalnym swiecie. Maja prace,
ucza sie, zakladaja rodziny. Ich choroba ogranicza sie tylko do czterech
scian, zostaje zatrzymana w rodzinie. Praca uwazana jest za dobra terapie,
bo pomaga odnalezc sie w spoleczenstwie, ale jest jednoczesnie najwiekszym
problemem, bo az 90% zdeklarowanych chorych nie ma pracy....

--
Pozdrawiam
-MT-

..::trocu(AT)poczta.neostrada.pl::..


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2004-03-28 22:02:32

Temat: Re: [bardzo dlugi] A co tam panie w Polityce?
Od: Flyer <f...@p...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

MT; <c41fok$jk1$1@nemesis.news.tpi.pl> :

> To wlasnie ludzie pomiedzy 18-25 rokiem
> zycia sa najbardziej podatni na choroby duszy. Nikt nie zna przyczyny.
> Niegdys bardzo popularna teoria o dziedziczności choroby zostala obecnie
> przeformulowana -nie dziedziczy sie genu choroby, tylko gen podatnosci na
> chorobe.

Kuuuuuuuuuu kuryku?!!! Gen podatności na chorobę? Z tego co mi
wiadomo, większość chorób psychicznych jest tylko opisem zachowań [jest
WIRTUALNA], a nie jest opisem predyspozycji biologicznych - jeżeli już
znajdowany jest jakiś fragment opisu biologicznego, to tak naprawdę nie
wiadomo, czy to przypadkiem nie jest następstwo choroby, a nie jej
przyczyna. Dyskusje o genach można rozpocząć w momencie PEŁNEGO
wyjaśnienia podstaw biologicznych [a i to też z uwagą, że niekiedy
zapewne trzeba by porównywać nie chorych z populacją losową, ale również
z grupami o charakterystycznych cechach, żeby nie stworzyć społecznie
niebezpiecznego mechanizmu, który by przyszłych poetów, plastyków itd.
kierował na przymusowe leczenie, mające wpływ na zanik ich przyrodzonych
predyspozycji zawodowych].

Co do nieszczęsnych 18-25 latków. Zapewne badania zachorowalności na
choroby psychiczne osób w wieku [powiedzmy] 8-25 wykaże, że nie ma ona
charakterystyki liniowej, ale z dającymi się znaleźć "wybrzuszeniami".
Akurat mam tylko siebie jako przykład - szkoła podstawowa - niby miałem
lekcje wyrównawcze, ale nie musiałem się w ogóle uczyć, liceum -
porządne załamanie po I okresie, bo groził mi "koniec świata" - za brak
nauki wywalali, studia - ponowny szok, bo zupełnie inny model zdobywania
wiedzy i wymagań niż w liceum, praca - itd. Ale w sumie to pestka - tzw,
dostosowanie społeczne jest tu chyba ważniejsze [większość chorób p. ma
podłoże społeczne związane z interakcją] - jak byś na to nie patrzył, we
wszystkich typach szkół niedostatki społeczne ludzi są "maskowane" tym,
że są siła trzymani razem [w grupach 20-30 osobowych], nawet na
studiach. Klient w wieku 23 lat opuszcza BEZPIECZNE mury Świątyń Nauki i
duuuuupa, nagle cofa się w rozwoju społecznym do wieku 8 latka!, bo tak
naprawdę przez te naście lat musiał tylko substytuować zachowania w
ograniczonym zakresie. Na marginesie - kiedyś wznowiłem się na studiach
[brak mgr.] i ze zgrozą skonstantowałem pewnego dnia, że studenci nie
potrafią nawiązać ze sobą interakcji - stała sobie kolejka do dziekanatu
i nikomu z nich nie stało odwagi [!!!], żeby ją uporządkować - ot
miejsce w rozlazłym ogonku zależało od kilku nieznanych czynników, jak
wielkość, znajomość, płeć, wyraz twarzy, wiek [czysto biologiczne
wyznaczniki] - poczułem się jak w przedszkolu. ;)

To tak jak ze sterydowcami - piękny, umięśniony - przestaje brać i
nagle staje się obrzydliwym grubasem. ;)

A na drugim marginesie - kilka lat temu [choć może był to i rok]
widziałem badania nt. tzw. bezdomnych - większość z nich bezdomność
zaczęła w wieku 30. lat.

> Dr Maria Pałuba (ta od Tworek) tlumaczy to w ten sposob -"Twierdzi
> sie, ze zaburzenia i choroby psychiczne sa warunkowane genetycznie, ale
> olbrzymi wplyw maja czynniki zewnetrzne. Srodowisko, w ktorym czlowiek
> dorasta i pracuje, atmosfera w rodzinie, przelomy hormonalne. Stres wywoluje
> przerozne reakcje psychiczne, u kazdego inne." Wspolczesne wzorce spoleczne
> modeluja wsrod mlodych ludzi poczucie smialosci, pewnosci, przebojowego
> dazenia do sukcesu. Wszystko pieknie, tylko brakuje instrukcji jak to
> zrobic.

To proponuję pani dr. zaczęcie studiów dziennych na jakimś kierunku -
zero modelu kulturowego, 100% modelu biologicznego [oczywiście
przeginam] - tylko ramy jakoś to wszystko trzymają.

> Jedno jest pewne -dyplom magistra juz nie wystarczy. "Swiat zaczyna
> krecic sie zbyt szybko i slabszych (wrazliwszych) wyrzuca sila odsrodkowa".

Jestem przeciwny pisaniu o wrażliwych, nienawidzę egocentryków i
psychopatów, a wrzucenie ich do jednego wora z "wraźliwcami" [bo byli za
głupi, za słabi, żeby wygrać z innymi] jest moim zdaniem błędem.
Przyznaję, jestem egocentrykiem, choć słabszym niż kiedyś [na marginesie
- tzw, zazdrość, która jest elementem egocetr. jest uwarunkowana
biologicznie - w ten sposób jednostki nie musiały same szukać
pożywienia, czy dobrego miejsca - wystarczyło, że znalazły miejsce/
żarcie, z których inni byli zadowolenia ;)], i raczej wolałbym, żeby
metody resocjalizacji były dostosowane do mojego profilu, niż miały na
celu głaskanie - ot, lubię efektywność, nawet w stosunku do siebie. ;)

> Magdalena Wójcik, psycholog z Modusa, mowi: "Konkurencja zaczyna sie od
> egzaminu do gimnazjum i juz nie ustaje. Zdarzalo mi sie, ze rodzice
> przyprowadzali do gabinetu bardzo male dzieci i rzucali: prosze poukladac mu
> w glowie. Dziecinstwo bywa szkolka pozniejszych depresji".

Nie, to zmiany [NAMACALNE] wymagań pomiędzy szkołami/grupami społecznymi
bywa "szkółką późniejszych depresji". A raczej model, który zakłada, że
wystarczy znaleźć dosyć prosty i stały skrypt, żeby dobrze funkcjonować
- kiedyś zapodałem krytykowany na grupie model, który zakładał, że
człowiek dąży do niemyślenia. ;) Po prostu kiedyś dziecko/osoba dorosła
przez całe życie stykała się z identycznymi normami i identyczną grupą
społeczną [bo wszystko dokonywało się w jednej wsi/miasteczku] - nie
było widać tego skostnienia w myśleniu i dostosowaniu się, ale ono tam
było.

> "Szpital podlecza i wyrzuca. Potem trzeba prowadzic terapie (juz poza
> murami szpitala), bo chorzy traca umiejetnosc walki z choroba - mowi
> Czesława Grądzka, sekretarz stowarzyszenia Integracja".

Szpital tworzy namiastkę nowych i stałych warunków zewnętrznych i
wyrzuca. Tu trzeba po prostu nauki działania nie opartego na modelu
bezwzględnym, ale względnym - to zupełnie inna jakość "algorytmów". Od
"algorytmów względnych" nie ma już [obecnie] ucieczki.

> Oczywiscie pod pewnym wzgledem strach spoleczenstwa jest uzasadniony
> (nieuzasadnione jest natomiast nadawanie etykiet). Oto kilka przykladow:
> "Mieszkaniec wsi pod Sierpcem, 54-letni Tadeusz G., poderznal gardlo swojej
> matce. Dzialal w szale, demolowal mieszkanie. Potem poszedl na strych,
> przecial zyly u obu rak i powiesil sie. Mezczyzna leczyl sie psychiatrycznie
> do 10 lat. Dwie godziny przed tragedia do jego domu przyjechalo pogotowie.
> Lekarz zdecydowal, ze Tadeusz G. powinien trafic do szpitala
> psychiatrycznego, wypisal skierowanie. Jednak Tadeusz G. nie chcial slyszec
> o hospitalizacji. Zostal w domu".

Dziwisz się? A możę dla niego szpital był "końcem świata" i wiedział [a
może tylko "czuł"], że to zagrożenie w końcu się ziści [lub posiadał
inną psychozę na punkcie zagrożenia ze strony matki, lub nawet miał
potrzebę/PRZYMUS opieki nad matką, czyli NIE MÓGŁ JEJ ZOSTAWIĆ SAMEJ/
NIE MÓGŁ JEJ OPUŚCIĆ] - jeżeli komuś powiesz, że go zastrzelisz, to nie
licz na jego sympatię. To lekarz powinien przejawiać zdolność do
tworzenia modeli względnych, żeby przewidzieć zachowanie osoby o modelu
bezwzględnym - to takie trudne?

> "W Kielcach 84-letni mezczyzna wyskoczyl z
> balkonu. Dwie godziny przedtem byl w szpitalu, ale odeslano go do
> domu -lekarz uznal, ze nie jest chory psychicznie. To nie byl pierwszy
> alarm -tydzien wczesniej miala miejsce taka sama sytuacja i tez mezczyzny
> nie przyjeto na leczenie. Zreszta staruszek stanowczo odmawial pozostania w
> szpitalu".

Stawiam na jak najbardziej świadomą decyzję staruszka.

> To samo tyczy sie zaburzonych przestepcow seksualnych -pedofili i
> gwalcicieli. W wiezieniu dostaja codzienna dawke lekow, ktora
> farmakologicznie obniza ich poped seksualny. Efekt -wzorowe sprawowanie. Po
> wyjsciu sytuacja ulega zmianie. Brak regularnej dawki lekow zazwyczaj
> prowadzi do tragedii. I kto jest za to odpowiedzialny?

Metody leczenia, które zakładają, że wystarczy hamować popęd, zamiast
oddziaływać na skrypty i farmakologicznie na lękowość?

Flyer - żebyś się nie czepiał - nie psycholog, nie psychiatra, nie
hospitalizowany. ;)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Aksjologia...
jak sie naprawic /pomocy ;-(/
zagadka logiczna- moze ktos to juz zna???????/
OBOJNACTWO - ignorancja rani!
trauma - von Braun! do tablicy proszony

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »