Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.man.poznan.pl!newsfeed.tpintern
et.pl!atlantis.news.tpi.pl!news.tpi.pl!not-for-mail
From: Flyer <f...@p...gazeta.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: bujają sie do mnie
Date: Tue, 15 Jun 2004 19:05:36 +0200
Organization: zzz
Lines: 148
Message-ID: <cana9u$p1p$1@atlantis.news.tpi.pl>
References: <cach1i$ca4$1@inews.gazeta.pl>
<cad7oe$l1l$1@as1-120.poznan.dialup.inetia.pl>
<cad9fk$o5p$1@inews.gazeta.pl>
<caerhv$oht$1@as3-4.poznan.dialup.inetia.pl>
<cafnid$vn$1@atlantis.news.tpi.pl>
<cag1nd$8ki$1@as2-106.poznan.dialup.inetia.pl>
<cai2so$b29$1@nemesis.news.tpi.pl>
<cak6jq$a0n$1@as1-93.poznan.dialup.inetia.pl>
<calecr$k1u$1@nemesis.news.tpi.pl>
<camrvc$hsu$1@as2-199.poznan.dialup.inetia.pl>
NNTP-Posting-Host: qc188.warszawa.cvx.ppp.tpnet.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=iso-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: atlantis.news.tpi.pl 1087319171 25657 217.99.12.188 (15 Jun 2004 17:06:11
GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: Tue, 15 Jun 2004 17:06:11 +0000 (UTC)
User-Agent: Noworyta News Reader/2.9
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:274624
Ukryj nagłówki
Gucio; <camrvc$hsu$1@as2-199.poznan.dialup.inetia.pl> :
> > Akurat Ci od godziny [zresztą przy innej okazji inni też] zaczęli się
> > głośno zastanawiać, czy mnie obrobić. ;)
>
> I do czego doszli? Że może jednak nie?
A nie wiem, bo długo to robili - w jednym przypadku staneli chyba na
analizie mojej ręki [jak jest zimno, to widać "wbite" kości śródręcza],
a w drugim nadjechał autobus [z drugiej strony ich zmawianie mogło być
efektem widoku nadjeżdżającego autobusu i pośpiechu w podejmowaniu
decyzji/ podjęciu ryzyka uzyskania "szybkiej" reakcji z mojej strony -
słabo im to idzie ;)].
> Czyli liczą na stres nie przez pytanie, tylko bardziej przez samo ich
> podejście do ofiary (bo przecież pytanie o godzinę samo w sobie stresu nie
> wywołuje).
Pytanie o godzinę, czy "choć no tutaj" jest mz. głównie oznaką ich
bojaźni przed podejmowaniem samodzielnych decyzji/przed ośmieszniem
się/przed przegraną [gdyby chcieli wywołac stres, to by bez problemu
komunikowali, o co im chodzi] - stres wywołuje w odbiorcy, bo "on wie" -
oni liczą na jakąś reakcję dającą przypisać się do jakiegoś ICH wzorca.
W tym pierwszym momencie najsilniejszy jest ich strach przed "przegraną"
[zapewne rozumianą jako "nie wygraną" - przez negację wygranej] - co
bardziej strachliwi, IDENTYCZNI z tzw. nieśmiałymi z "dobrych domów",
uciekają już przy pierwszej porażce [braku reakcji], inni próbują
"odrobić" straty z "przegranej" - czasami poprzez eskalację agresji. A
co do reakcji - każdy z nich posiada jakiś zasób modeli zachowań/reakcji
- nie są one identyczne, więc nie ma pewnych rad w stylu - "spadaj
chujku" [zresztą błędy modeli i ich niejasność może się przekładać na
"zgrubną" ocenę reakcji - w przypadku tramwaju mogło wystarczyć wstanie,
podrapanie się po nosie - model mógł zakładać TYLKO osiągnięcie
JAKIEJKOLWIEK reakcji]. Dlatego mz. najlepiej jest nie reagować lub/i
zareagować, ale tak, żeby oni nie "wiedzieli", że to jest reakcja - ich
świadomość ogranicza się tylko do falsyfikacji ich modeli - coś jak
zbieranie grzybów - znane albo omijasz, albo zbierasz, nieznanych nie
dotykasz, ale o lesie, w którym są nieznane grzyby nie mówisz, że nie ma
tam grzybów. ;)
> > Ja bym sugerował jakiekolwiek zachowania "niespodziewane".
>
> Tzn. że co mają robić? Zakładamy, że zachowań niespodziewanych nie da się
> przewidzieć, dlatego nie jesteśmy w stanie o nich teraz powiedzieć :)
Czasami KAŻDE [na początkowym etapie] - to nie jest testowanie jednego
modelu - to jest testowanie różnych [ciągu - szukanie "działającego" -
dającego reakcję] modeli reakcji w celu osiągnięcia PEWNOŚCI
[zwycięstwa] - tak samo jak nie ma jednego pewnego sposobu na dresy, tak
i nie ma jednego pewnego sposobu na skrojenie "frajerów" - oni nigdy nie
osiągają pełnej pewności [zwycięstwa] - no chyba, że ich modelu NIKT nie
dotąd nie zafałszował - wystarczy jedna porażka i model jest o kant d..,
bo traci "Pewność". Przy założeniu, że budowa nowych modeli trochę trwa,
można by zrobić takiemu klientowi niezłe pranie mózgu - sfalsyfikować
[statystycznie - czasami wystarczy jeden nieprawidłowy wynik]
wszystkie, które posiada i zobaczyć, co biedak zrobi. ;)
> > jest to reakcja "poddania" - prędzej podniósł bym głos.
>
> Sądzisz, że by się przestraszyli Twojego głosu?
Nie wiem - może gdyby poćwiczył [tak na marginesie nie znasz jakichś
szkółek/szkolenia do ćwiczenia głosu dla laików, bo mam chyba za dużą
"skalę" i nie umiem tego kontrolować/panować nad tym?] - ryknąć
potrafię, ale mimo wszystko nie mam pełnej kontroli nad głosem.
Znalazłem coś na tę okazję [zresztą z kolejnej książki, "której nie
przeczytałem"] J.Miłkowski "Sztuki i sporty walki Dalekiego Wschodu" -
Wydawnictwo Sportu i Turystyki Warszawa 1987 - rozdział o Kiai-Jitsu, s.
206:
"Ostry i silny dźwięk może wpływać wpływać na człowieka dwojako. Po
pierwsze - dźwięk taki ma wyraźny efekt fizyczny. Fala akustyczna
uderzając o silnie unerwioną błonę bębenkową może wywołac ból, odruchową
reakcję obronną, spowodować zaburzenia fizjologiczne z grupy odruchów
bezwarunkowych. Zmienia się rytm pracy serca i oddechu, głowę wtula się
w ramiona, oczy zamykają się na ułamek sekundy, napinają się niektóre
grupy mięśni. Po drugie - silny dźwięk w drodze odruchów warunkowych o
wysokim stopniu komplikacji kojarzy się z niebezpieczeństwem. [...] Sama
gwałtowność dźwięku może wywołać przestrach, dyskoordynację ruchu,
chwilową przerwę w toku myśli"
A teraz uzupełnienie - nie chce mi się ingerować w powyższe, więc dodam
tylko elementy, których nie ma [UWAGA - moim zdaniem]:
1. wołanie "pomocy" upewnia przeciwnika w zdobyczy - TYLKO od jego
wzorców zależy, czy ucieknie, czy nie - przy obracaniu się w jednym
środowisku może wyciągnąć wniosek, że niczym mu to nie zagraża;
2. nie wołając "pomocy" "oszukuje" się przeciwnika, że runda testowania
nadal trwa - jest on wtedy w stanie zaakceptować niektóre zachowania,
które mogą przyciągnąć uwagę innych ludzi niezorientowanych w sytuacji
[;)], czym "wystraszą" przeciwnika [zakładam, że "przeciwnik" wie, że
"pomocy" nie skutkuje, ale nie wie, czy "czemu chcesz mi *zabrać*
torbę", czy mniej związane z tematem "Papież to ..." ma tę samą wartość
reakcji ;)] - tak samo zresztą, jak sposobem "ratunku" może być np.
wybicie szyby w oknie.
> Jakby wiedzieli, że masz tam laptopa, to chyba szybko byś go stracił :-)
Laptopa nie miałem nigdy w tej torbie, ale w opisanym przypadku mz.
dresy nie zaryzykują "długiego" starcia, więc wnioskują na podstawie
wspólnych cech [w tym przypadku wyglądu torby] - przecież nie zaczną
dyskusji - "a co tam masz?", "a jaki to model?", "a ile kosztuje?".
Pytałeś się o akcję pt. "zabieranie teczki", a nie "wyciągaj wszystkie
fanty" - to jest różnica. Zresztą kiedy miałem coś "cennego" starałem
się wczesniej wracać do domu, czy zostawiać to w pracy na inną okazję.
> > pracy. Jeżeli bym musiał, to pewnie oddałbym, chyba że zawierała by coś,
> > na czym mi bardzo zależy [ale te rzeczy trzymam po kieszeniach ;)].
>
> Oddałbyś laptopa?
>
> Czasem lepiej liczyć na szczęście :)
Wpierw odpowiem względnie jasno - nie wiem - zapewne w wiekszości
wypadków nie miałbym innego wyjścia - pomysł z "masz 500 zł" jest mz.
mało sensowny, bo trzeba ocenić na bieżąco strach atakujących, cele
[pieniądze?, sam laptop?, wypełnianie "zobowiązań"?] i zdesperowanie,
tudzież umieć zgadnąć ile on zgarnie za laptopa [jak u pasera to pewnie
nie za dużo] - w części wypadków taka oferta [500] została by odebrana
jako kolejny objaw podporządkowania ofiary, więc akcja z "szybkiej
piłki" mogła by się skończyć "dokładnym przetrzepaniem".
A z moich doświadczeń - kiedyś miałem jakiegoś takiego truposza -
ubezpieczyć w PZU normalnie się nie dało, pytać się w robocie co zrobią
jak mi ukradną [Kodeks Pracy zwalnia w niektórych sytuacjach pracownika
z odpowiedzialności materialnej, ale lepiej poznać rzeczywiste przypadki
i wymagania, żeby nie latać po Sądach Pracy] - trochę głupio. W efekcie
nic nie wymyśliłem. Ale tak jak wspomniałem wczesniej - świadom ryzyka,
przy przewożeniu cenniejszych rzeczy jeździłem taksówką [ponosiłem koszt
braku ryzyka] lub o wczesniejszej porze, przenosiłem dane na płytce -
ogólnie dziwię się firmom i po części ludziom - kupują dosyć drogie
modele [zamiast np. komputerków "naręcznych" - do ankiet jak znalazł, a
wszystko to w majestacie "cięcia" kosztów działania], ludzie lubują sie
w dostawaniu jak najdroższych modeli i latają z nimi po mieście nie
wiadomo po co [bo mają tam organizer? :))] - jeżeli ryzykują powiedzmy
15 tysięcy, to powinni sobie zdawać z tego sprawę - pokaż mi gościa,
który publicznie defiluje z identyczną sumą pieniędzy w przezroczystej
reklamówce. ;) Z własnego doświadczenia zawodowego wiem, że ludzie [w
wiekszości niestety] traktują służbowego laptopa jak kolejną zabawkę do
kolekcji lub darmowy gratis - jedyne co mnie w tym denerwowało, to ich
[ludzi] głupie kłamanie [nazywam rzecz po imieniu], że potrzebują go
bo... - najczęściej wynosili do domu, gdzie stał obok komputera
stacjonarnego i służył do zabawy dzieciom i rodzinie - sami
zainteresowani często nie korzystali prawie w ogóle nawet z komputera w
pracy.
Flyer
|