Data: 2001-10-15 11:16:21
Temat: Re: chce sie rozwiesc
Od: "Duch" <a...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Ja to rozumiem, jak: "bede bronił swoich praw", "bede psotępował w zgodzie
z
> własnymi oczekiwaniami".
Mi sie taki sposob rozumowania zawalil jakis czas temu.
Moje doswiadczenie jest takie: kazdy ma swoj "obszar" do ktorego
jest przywiazany (tak slogan).
Konflikt w malzenstwie (jak kazdy inny) polega na tym,
ze nastepuje "niedogadanie".
Potem ono sie zmienia w Wielka Wojne.
"Terapia" polega na tym, zeby "wyrwac"
czlowieka z jego kregu spostrzegania.
Oczywiscie na sile tez nie jest dobrze,
"pacjent" powinien dac od sobie dobra wole.
Ale generalnie: "terapia" polega na "wywroceniu"
dotychczasowego sposobu spostrzegania czlowieka.
Jest to zwiazane z bolem, utrata, ciepieniem, przerazeniem itp.
(to moje, "amatorskie" spostrzezenia)
Oczywiscie, jest tez tak czasto, ze jedna z osob jest
bardziej winna, delikatnie wciaga druga w problem,
ale zawsze troszeczke winy jest tez po drogiej stronie,
chocby to ze nie zauwazyla ze jest wciagana albo
manipulowana.
I teraz "postepowanie w zgodzie z wlasnymi oczekiwaniami"
nic nie daje (IMO), daje dalsza wojne!!!
Bo nie wywraca nas, nie zmusza do rezygnacji,
ale utwierdza nas w naszym, hermetycznym obszarze.
Szokujace???? Dla mnie strasznie
(wlaszcza jesli jestem strona konfliktu)!
Oczywiscie my o tym marzymy (o tej stabilizacji), ale -szczerze mowiac-
to nie to, to utrzymuje dotychczasowy, "wojenny" status
konfliktu, tj. "nikt nie bedzie wchodzil na moj teren i
wara stad".
> Tu już musielibysmy sie wgłebić w szczegóły dotyczace tego zwiazku w
powiązaniu
> ze związkami rodziców tych państwa. Analiza tego dała by nam poglad w to
co sie
> w tym związku stało...
Wlasnie, analiza. Jeszcze jedno: kiedys tez taka babka napisla
cos-w-tym-stylu
na grupe. A potem dostalem e-mail, od faceta.
Czujesz co sie okazalo? :-)
Babka strasznie "krecila" w zwiazku, a jej "musze odejsc",
bylo zwyklym szantazem, zeby nie naruszac jej,
bardzo pokreconego i hermetycznego stylu zycia.
(ona czywiscie tez nie zdawala sobie z tego sprawy do konca).
> Na tym etapie naszych rozważań, wiemy, że ta kobieta chce zakończyć
związek. I
> z tej perspektywy naszej wiedzy daję jej prawo do uczynienia tego kroku.
W sumie..., tylko jak sobie intuicyjnie mysle,
ona pewnie rownoczesnie nie potrafi :-)
Bo jest pewnie tez uwiklana w gre.
Moze sama ja zaczela?
A teraz moze, chce sie odciac od tego co narozrabiala,
a problem bedzie powtarzac w kolejnych zwiazkach?
Dlatego niespecialnie jestem za "wspieraniem"
tej pani, jesli nie powie prost jakie sa je zarzuty.
Ok, tak tylko chcialem "pogrzebac w temacie",
i pokazac jeden wniosek ktory mnie strasznie
zszokowal jakis czas temu:
ze utrzymywanie naszego statusu i naszych "praw"
prowadzi do wojny, a "uzdrowienie" czesto jest
rownoznaczne z utrata "naszych praw",
z placzem, refleksja, upadkiem.
Dla mnie to okropne, ale ... gdzies... tam... widze
w tym jakis sens :-)
Przerazajace jest to, ze to co "zbudowalismy"
w naszym zyciu (np.stabilizacja)
to ... stwarza daje nam cierpienie.
pozdrawiam! Duch
|