Data: 2004-06-17 16:56:11
Temat: Re: ciezki jest zywot brzydala :(
Od: m...@h...of.pl
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik marek napisał:
> czy przyłapujecie się czasem na tym że ktoś brzydki wzbudza w was
> irracjonalą antypatię ?
O... brzydki. zabiles mi klina. Zdaje sie ze juz nie dostrzegam tzw.
brzydoty. Mysle ze uroda traci na znaczeniu z wiekiem. Nie, nie tylko ze
przemija, bo na to sa sposoby, ale traci na znaczeniu (czego, sila
rzeczy, nie potrafia zaakceptowac zwlaszcza te niektore kobiety, ktorym
juz nic nie pozostae)
> w moim odczuciu brzydota to większy problem
> niż się może wydawać - wypacza nie tylko kontakty z płcią przeciwną
> ale ogólnie kontakty międzyludzkie. jako brzydal, często spotykam
> się ze nieuzasadnioną złośliwością. czasem są to niemal absurdalne
> sytuacje. oto przykładowy incydent, a mógłbym takimi sypać jak z rękawa:
> rozmawiam z kolegą na przystanku, żartujemy sobie, w pewnym momencie,
> spontanicznie, wciąż z uśmichem na pysku odwracam się za siebie, a tam...
> młoda dziewczyna którą widze pierwszy raz w zyciu krzywi na chwilę swą
> uroczą buźkę u obrzydliwy grymas będący parodią tego mojego zupełnie
> niewinnego usmiechu... po czym owa buźka wyraża już tylko gniew
> i wstręt... i jak ? bo podejrzewam że ludziom choćby przeciętnie
> urodziwym takie przygody się raczej nie zdarząją ;) ale jak pisałem,
> nie chodzi wyłącznie o kobiety: gdy widzę roześmianą grupkę
> prawdop. że wezmą mnie za cel żarcików jest zbliżone do jedności.
> podobne drobnostki kumulują się i w końcu odechciewa się wszystkiego.
> czasem nie mam siły palcem kiwnąć, najchętniej nie wychodziłbym
> z mieszkania. dopadają mnie myśli samobójcze. może to już depresja ?
> powinienem zacząć łykać jakieś lekarstwa ?
> --
> pozdrawiam
> marek
Drogi Marku, Trudno wczuc mi sie w Twoja sytuacja, bo sam,
jak przynajmniej uparcie utrzymuje, jestem zajebiscie piekny...
nie, to tez Cie nie pocieszy... ;-)
Dobra, nie bede owijac w bawelne, bo jestes bystrzejszy ode mnie
(przynajmniej ode mnie 22latka)
O ile sam doswiadczylem, i slusznie z tego wnioskuje, jest nie tylko
tak, ze nasz wlasny wizerunek wplywa na samopoczucie, ale jest i
odwrotnie - samopoczucie wplywa na to, jak sie widzimy (i nie tylko
siebie, to inna historia). Tak, zmierzam do tego, ze jesli i kiedy
naprawde fatalnie sie z tym czujesz, to niestety (czy na szczescie, jak
wolisz) mijasz sie z prawda. Potwierdzenia z zewnatrz? Prawdopodobnie
doszukujesz sie ich wiecej niz jest w rzeczywistosci (pewnie troche
trudno w to uwierzyc).
Oczywiscie to jest 'zaledwie' dowalanie sobie, tyle ze moze bardzo
znieksztalcac samoocene i relacje z innymi, co nikomu nie wychodzi na
dobre. Sam to widzisz. Jestem sceptykiem jesli chodzi o psychoterapie w
ogolnosci, ale w przypaku kiedy problemy z samoakceptacja sa tak jasno
okreslone, wydaje mi sie, ze dla zwyklego terapeuty Twoj problem to
bulka z maslem (zwlaszcza, ze glupi nie jestes). Nauczysz sie radzic
sobei w tych absurdalnych sytuacjach itd..
Tak na marginesie - przynajmniej jeden problem masz z bani - nie beda ci
glowy zawracac zadne glupie pindy. W realacji z kobieta dopasowanie
intelektualne ma kluczowe znaczenie, bynajmniej nie uroda.
(uwaga ogolna dot 'glupie pindy' - ja dosc nawet lubie kobiecosc w
czlowieku, ale nie ma niczego gorszego jak czyjes narzucanie sie - to
kobiety powinny znac, wiec prosze o wyrozumialosc)
|