Data: 2000-11-30 12:11:06
Temat: Re: ciezki tornister
Od: "Kasia" <K...@p...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Asiek <j...@n...top.pl> w wiadomości do
grup dyskusyjnych napisał:8vul6h$iur$...@d...nowytarg.top.pl...
No i to jest niestety paranoja :-( nic się nie zmieniło od czasów kiedy ja
chodziłam do szkoły. Ale gdyby takich "pyskujących" rodziców było wielu,
to może...
Pozdrawiam
Asiek niepoprawna optymistka ;-)
Ja tez chciałabym wtrącić swoje trzy grosze i powiedzieć Aśkowi, że ma rację
mówiąc, że gdyby "pyskujących" rodziców w Polsce było więcej, to może ....
Ja własnie staram się być rodzicem (na razie na etapie przedszkola)
zainteresowanym co się dzieje w placówce, w której moja córa przebywa w tej
chwili cały dzionek. Gadam namiętnie z opiekunkami, pytam się, w miarę
możliwości pomagam. A moi prywatni znajomi stukają się palcem w czoło
mówiąc, ze im by brakowało czasu na takie duperele. Na co, pytam się, na
własne dziecko?
Z innej beczki: przyniosłam dzisiaj do przedszkola dla maluchów szkice
bajkowych postaci do kolorowania kredkami - kobiety były zszokowane, że
mogłam o tym pomysleć. Z tego płynie prosty wniosek, że obie strony, czyli
szkoła/przedszkole oraz rodzice sa nastawieni tylko na branie, a o dawaniu
wszyscy myslą tak samo, czyli szkoła/przedszkole=budżet państwa/miasta pusty
i nie ma z czego dawać, więc brać od rodziców ile dadzą, w jakże doskonałej
formie przeróżnych składek (najlepszą jest jednak komitet, bo w szkołach się
na niego płaci, tylko co z tego dzieci mają - nie wiadomo, bo o tym już nie
trzeba mówić, a przeciez to publiczne pieniądze i publiczne wydatki, i
myślę, że niejedn rodzic chciałby wiedzieć za co płaci, tylko że boi się
zapytać). Jednakże rodzice często gęsto nie mają z czego dawać, ale
zastraszeni na zebraniach daja (i nawet nie udziela się im podstawowej
informacji, że składki są dobrowolne!!!!!) Potem tacy rodzice wychodzą z
zebrania i narzekają, ale po cichu w domu. A czemu po cichu a nie głośno? I
czemu w domu a nie jeszce podczas zebrania? Bo pani później zrobi klasówkę?
Jakby 30-u rodziców stanęło murem - koniec końców w sprawie własnych
dzieci - a później kolejnych 30-u rodziców itd itd, to w końcu coś się by
zmieniło. Ale po co?! Na tym też traca nauczyciele-optymiści, z pasją
podchodzący do swojego zawodu. Ciężko im nawiązać kontakt z dziećmi, a co
dopiero mówić o ich rodzicach. Ogarnia ich zniechęcenie, a stąd niedaleka
droga do rutyny, narzekania ....
W każdym razie życzę Ci, Asiek, żebyś dalej była niepoprawną optymistką i
szukała sposobów, aby reforma szkolnictwa w Polsce naprawdę była reformą, a
nie zestawem szczytnych założeń i idei, z których będziemy się śmiać za
kilka lat. Acha, i życzę sobie, żeby moja Marta miała do czynienia tylko z
nauczycielami-optymistami. I nie musiała nosic ciężkiego tornistra. Bo ja
jako rodzic na pewno chetnie dołożyłabym do szafki dla niej i dla innych
dzieci też. Do opiekuna w pracowni informatycznej dołożyłabym tez, tyle, że
skoro szkoła ma własną pracownię, to załatwienie opiekuna - patrząc na to
etycznie - lezy w jej gestii (to w nawiązaniu do innego postu dot. tego
tematu). I w ogóle jak szkoły nie stać, to niech pracownię - tj. jej
zawartość - przekaże innej placówce. Są dyrektorzy, którzy potrafią zdobyc
finanse dla własnej szkoły, bez wiecznego oglądania się na kasę
miasta/gminy/wsi. I dla nich nie byłoby problemu z taka sprawa.
Pozdrowienia,
Kasia i Marta (3l)
|