Strona główna Grupy pl.sci.medycyna co jest leczeniem ?

Grupy

Szukaj w grupach

 

co jest leczeniem ?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 2


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-01-25 23:13:10

Temat: co jest leczeniem ?
Od: Grzegorz Redlarski <g...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora

Sun, 23 Jan 2000 05:01:38 +0100 Michał Adamski <a...@l...pdi.net>
napisal(a):

>Drodzy grupowicze!
>
>Gdzies u poczatkow tej rozmowy uzyłem slowa "lek" mowiac o Postinorze i od
>tego sie zaczelo.
>Pragne wiec w tej sprawie zajac stanowisko.
>[muszę pisać polskimi literami, bo się przyzwyczaiłem, przepraszam]
>
>Część leków nie jest używana do zwalczania chorób, lecz do innych celów. Jako
>przykłady można podać: antykoncepcję, branie sterydów do budowy muskulatury,
>hormonalnš terapię zastępczš - HTZ (menopauza). Zwyczajowo jednak wszystkie te
>świństwa, które przychodzi nam brać nazywa się lekami, lekarstwami. Oczywiście
>purysta moralny, dla rozgraniczenia celu, w jakim przyjmuje się lek, żšdać
>będzie od nas, byśmy używali innych słów, gdy chcemy mówić o antykoncepcji.
>Jestem daleki od tego aby nakłaniać kogokolwiek do używania sformułowań
>"leczenie antykoncepcyjne" czy "lek antykoncepcyjny". Ale jak to już koledzy
>wcześniej napisali, ten sam preparat bywa stosowany do różnych celów - i do
>leczenia i do antykoncepcji i do HTZ. A nawet, jeżeli szereg leków ma jedynie
>zastosowanie antykoncepcyjne (przykład: Postinor), to zwyczajowo mówi się
>"lek". Oczywiście nikt nie zabrania używać terminu "pigułka", chociaż jest to
>potoczne określenie wszelkich leków antykoncepcyjnych (n.b. amerykanizm),
>które z famakologicznego punktu widzenia jest tylko określeniem POSTACI leku.
>I na dodatek większość współczesnych leków antykoncepcyjnych nie jest w
>pigułkach, tylko w tabletkach. Nie jest też szczęśliwym określenie "preparat
>antykoncepcyjny", gdyż powinno się rozróżniać "preparat" od "leku gotowego" (o
>szczegóły pytać farmakologów).
>Myślę więc, że tak jak my (lekarze) nie powinniśmy się obrażać na pacjentów za
>określenie "pigułka", tak i oni nie powinni nas łapać za słowa, gdy, ich
>zdaniem, przejęzyczymy się, nazywajšc Postinor "lekiem". Jest to tylko i
>wyłšcznie UMOWNA NOMENKLATURA.

Przyznaję się bez bicia, że było to łapanie za słowo ;-)

>Pragnšłbym się jeszcze głośno zastanowić nad nieco głębszym kontekstem naszej
>dyskusji. Cóż to jest bowiem "leczenie"?
>Według definicji, leczenie to: "Podstawowy dział medycyny zajmujšcy się
>przywracaniem do zdrowia ludzi chorych". Na tym etapie wszystko gra. Wiadomo
>przecież kto jest chory, a kto zdrowy. Kobieta, która nie chce mieć dzieci,
>jest chyba zdrowa, skoro jest płodna. Coddzienne rozumienie pojęcia zdrowia
>jest jednak nieco inne, niż wynika z definicji, nad którš swego czasu głowiła
>się Światowa Organizacja Zdrowia i wymyśliła co następuje: "Zdrowie to stan
>pełnego fizycznego, psychicznego i społecznego dobrego samopoczucia". Nie jest
>więc całkiem zdrowy młody człowiek, któremu grozi pała z matmy na koniec roku
>i zimowanie. Doktór leczy jego zdrowie PSYCHICZNE, np. metodš psychoterapii, a
>czasem aplikuje mu LEK, powiedzmy... neospasminę. Kobieta, która ma męża
>pijaka, który jš gwałci w stanie upojenia nie pytajšc o fazę cyklu - jest
>chora SPOŁECZNIE. Może także młoda dziewczyna, która chce najpierw wyjść na
>ludzi, kończšc studia i zdobywajšc pierwsze zawodowe szlify, a nie rodzšc
>dziecko wkrótce po pierwszej miesišczce (12. rok życia) jest osobš społecznie
>chorš? Wiem, to kontrowersyjne stwierdzenie. Czy jednak strach przed
>niepożšdanš cišżš, niezależnie od przyczyny i wieku kobiety nie jest rodzajem
>społecznej choroby? Przecież macierzyństwo jest czymś wspaniałym i pięknym.
>Dlaczego więc ta kobieta nie chce mieć dziecka??? Może tylko przejściowo nie
>chce? Może za parę lat dojrzeje społecznie do podjęcia roli matki. Czy zatem
>WHO ma cokolwiek przeciwko leczeniu antykoncepcyjnemu w jakimś przejściowym
>okresie? Z pewnościš nie. Ale czy i my sami (tu i teraz, w Polszcze) musimy
>zmuszać jš do zachodzenia w cišżę, gdy tej cišży się boi?? Czy zatem nie jest
>również rodzajem społecznej terapii podanie leku antykoncepcyjnego?.

Myśleli, myśleli i wymyślili... nową definicję. W ten sposób np.
papieros może być lekarstwem (bo komuś poprawi nastrój), nie mówiąc o
podwyżce w pracy (kiedy będą na receptę?) itp.

Wydaje mi się, że zmiana definicji nie wynikała z tego, iż
dotychczasową uważano za nieprawidłową, ale z faktu, iż medycyna
faktycznie zaczęła zajmować się nie tylko leczeniem w sensie
tradycyjnym i doszły jej różne nowe dziedziny. Przykładowo operacje
plastyczne, medycyna sportowa, czy właśnie antykoncepcja. Aby to jakoś
"uprawomocnić" należało zmienić definicję leczenia.

Nawiązując do równolegle toczącego się wątku, zanosi się na to, że
medycynie może przybyć nowe zadanie, a mianowicie wykonwanie
eutanazji. Ciekawe jak zostanie zmieniona definicja leczenia aby i to
można było nazwać "leczeniem"?

Dla mnie takie zmienianie znaczenia słów przypomina nowomowę w rodzaju
"socjalizm demokratyczny", "zabieg" (=aborcja), czy choćby nazywanie
"Świętym Mikołajem" amerykańskiego "Santa Klausa" z pomponem na
głowie.

>Środek nocy, pora spać. Ale jak widać na świecie mało jest rzeczy w
>zdecydowanie jednym kolorze.
>
>Uprzejmie zachęcam do dalszej rozmowy (a nie do EOT).

Miałem na myśli kontynuowanie dyskusji w rodzaju "co kto słyszał o KK"

Takie rzeczowe wypowiedzi jak Twoja z pewnością nie zasługują na EOT.

>Pozdrowienia
>
>Michał Adamski


Przepraszam za ten trochę zadziorny ton wypowiedzi. Raczej staram się
go unikać, ale jakoś tak wyszło ;-)

Pozdrawiam
gr

PS Nic nie wycinam ponieważ zrobiłem z tego nowy wątek bez referencji
do Twojej wypowiedzi. Gdyby jednak ktoś szukał oryginału to jest pod:
Message-ID: <3...@l...pdi.net>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2000-01-26 04:35:54

Temat: Re: co jest leczeniem ?
Od: Michał Adamski <a...@l...pdi.net> szukaj wiadomości tego autora



Grzegorz Redlarski napisał:

> Sun, 23 Jan 2000 05:01:38

> Michał Adamski <a...@l...pdi.net> napisal:

>
> >Drodzy grupowicze!
> >
> >Gdzies u poczatkow tej rozmowy uzyłem slowa "lek" mowiac o Postinorze i od
> >tego sie zaczelo.
> >Pragne wiec w tej sprawie zajac stanowisko.
> >[muszę pisać polskimi literami, bo się przyzwyczaiłem, przepraszam]
> >
> >Część leków nie jest używana do zwalczania chorób, lecz do innych celów. Jako
> >przykłady można podać: antykoncepcję, branie sterydów do budowy muskulatury,
> >hormonalnš terapię zastępczš - HTZ (menopauza). Zwyczajowo jednak wszystkie te
> >świństwa, które przychodzi nam brać nazywa się lekami, lekarstwami. Oczywiście
> >purysta moralny, dla rozgraniczenia celu, w jakim przyjmuje się lek, żšdać
> >będzie od nas, byśmy używali innych słów, gdy chcemy mówić o antykoncepcji.
> >Jestem daleki od tego aby nakłaniać kogokolwiek do używania sformułowań
> >"leczenie antykoncepcyjne" czy "lek antykoncepcyjny". Ale jak to już koledzy
> >wcześniej napisali, ten sam preparat bywa stosowany do różnych celów - i do
> >leczenia i do antykoncepcji i do HTZ. A nawet, jeżeli szereg leków ma jedynie
> >zastosowanie antykoncepcyjne (przykład: Postinor), to zwyczajowo mówi się
> >"lek". Oczywiście nikt nie zabrania używać terminu "pigułka", chociaż jest to
> >potoczne określenie wszelkich leków antykoncepcyjnych (n.b. amerykanizm),
> >które z famakologicznego punktu widzenia jest tylko określeniem POSTACI leku.
> >I na dodatek większość współczesnych leków antykoncepcyjnych nie jest w
> >pigułkach, tylko w tabletkach. Nie jest też szczęśliwym określenie "preparat
> >antykoncepcyjny", gdyż powinno się rozróżniać "preparat" od "leku gotowego" (o
> >szczegóły pytać farmakologów).
> >Myślę więc, że tak jak my (lekarze) nie powinniśmy się obrażać na pacjentów za
> >określenie "pigułka", tak i oni nie powinni nas łapać za słowa, gdy, ich
> >zdaniem, przejęzyczymy się, nazywajšc Postinor "lekiem". Jest to tylko i
> >wyłšcznie UMOWNA NOMENKLATURA.
>
> Przyznaję się bez bicia, że było to łapanie za słowo ;-)
>
> >Pragnšłbym się jeszcze głośno zastanowić nad nieco głębszym kontekstem naszej
> >dyskusji. Cóż to jest bowiem "leczenie"?
> >Według definicji, leczenie to: "Podstawowy dział medycyny zajmujšcy się
> >przywracaniem do zdrowia ludzi chorych". Na tym etapie wszystko gra. Wiadomo
> >przecież kto jest chory, a kto zdrowy. Kobieta, która nie chce mieć dzieci,
> >jest chyba zdrowa, skoro jest płodna. Coddzienne rozumienie pojęcia zdrowia
> >jest jednak nieco inne, niż wynika z definicji, nad którš swego czasu głowiła
> >się Światowa Organizacja Zdrowia i wymyśliła co następuje: "Zdrowie to stan
> >pełnego fizycznego, psychicznego i społecznego dobrego samopoczucia". Nie jest
> >więc całkiem zdrowy młody człowiek, któremu grozi pała z matmy na koniec roku
> >i zimowanie. Doktór leczy jego zdrowie PSYCHICZNE, np. metodš psychoterapii, a
> >czasem aplikuje mu LEK, powiedzmy... neospasminę. Kobieta, która ma męża
> >pijaka, który jš gwałci w stanie upojenia nie pytajšc o fazę cyklu - jest
> >chora SPOŁECZNIE. Może także młoda dziewczyna, która chce najpierw wyjść na
> >ludzi, kończšc studia i zdobywajšc pierwsze zawodowe szlify, a nie rodzšc
> >dziecko wkrótce po pierwszej miesišczce (12. rok życia) jest osobš społecznie
> >chorš? Wiem, to kontrowersyjne stwierdzenie. Czy jednak strach przed
> >niepożšdanš cišżš, niezależnie od przyczyny i wieku kobiety nie jest rodzajem
> >społecznej choroby? Przecież macierzyństwo jest czymś wspaniałym i pięknym.
> >Dlaczego więc ta kobieta nie chce mieć dziecka??? Może tylko przejściowo nie
> >chce? Może za parę lat dojrzeje społecznie do podjęcia roli matki. Czy zatem
> >WHO ma cokolwiek przeciwko leczeniu antykoncepcyjnemu w jakimś przejściowym
> >okresie? Z pewnościš nie. Ale czy i my sami (tu i teraz, w Polszcze) musimy
> >zmuszać jš do zachodzenia w cišżę, gdy tej cišży się boi?? Czy zatem nie jest
> >również rodzajem społecznej terapii podanie leku antykoncepcyjnego?.
>
> Myśleli, myśleli i wymyślili... nowš definicję. W ten sposób np.
> papieros może być lekarstwem (bo komuś poprawi nastrój), nie mówišc o
> podwyżce w pracy (kiedy będš na receptę?) itp.
>
> Wydaje mi się, że zmiana definicji nie wynikała z tego, iż
> dotychczasowš uważano za nieprawidłowš, ale z faktu, iż medycyna
> faktycznie zaczęła zajmować się nie tylko leczeniem w sensie
> tradycyjnym i doszły jej różne nowe dziedziny. Przykładowo operacje
> plastyczne, medycyna sportowa, czy właśnie antykoncepcja. Aby to jakoś
> "uprawomocnić" należało zmienić definicję leczenia.
>

Wszystko co mówisz, to prawda. Ktoś (może nie koniecznie lekarz) musi zaczšć
zauważać nieprawidłowe zjawiska, które wymieniłeś: nałogi, dominacja pienišdza,
sport zawodowy (całkiem nie zdrowotny), brak akceptacji dla wczesnego zachodzenia
w cišżę itd. Dlatego "wymyślono" tę definicję. Można się tylko zastanawiać, którymi
z tych rzeczy majš zajmować się lekarze. Antykoncepcja jest zjawiskiem, które
istnieje, podobnie jak palenie papierosów, picie wódy, czy gra w nogę. Jeżeli
wymieniam to jednym cišgiem, to nie po to by postawić między zjawiskami znak
równości, ale dlatego, że sš to Faktycznie Istniejšce Zjawiska i nie da się ich
wyeliminować prawnym ukazem.Te zjawiska, których zakazano, istniejš nadal, tylko w
podziemiu.Żeby się zbliżyć do Ameryki, proponuję wprowadzić prohibicję. Tylko wtedy
będziemy już 70 lat za murzynami. Myślę, że eutanazja toruje sobie drogę w
zachodnich społeczeństwach na zasadzie zasiedzenia. Najpierw nielegalnie, potem z
zamkniętym jednym okiem, wreszcie w majestacie prawa. W Polsce idzie to chwilowo w
odwrotnym kierunku.

>
> Nawišzujšc do równolegle toczšcego się wštku, zanosi się na to, że
> medycynie może przybyć nowe zadanie, a mianowicie wykonwanie
> eutanazji. Ciekawe jak zostanie zmieniona definicja leczenia aby i to
> można było nazwać "leczeniem"?
>
> Dla mnie takie zmienianie znaczenia słów przypomina nowomowę w rodzaju
> "socjalizm demokratyczny", "zabieg" (=aborcja), czy choćby nazywanie
> "Świętym Mikołajem" amerykańskiego "Santa Klausa" z pomponem na
> głowie.
>

To nie jest ani zmienianie znaczenia ani nowomowa. To naturalne zjawisko polegajšce
na tym, że ci, którym się pewne rzeczy nie podobajš będš nazywać je "brzydkim"
słowem, a inni słowem obojętnym, a może jakimś super-ładnym. Proces zbrzydzania
nomenklatury przeszła osławiona aborcja. Kiedyś nikomu nie przeszkadzało określenie
"sztuczne poronienie". Ale ponieważ proceder jest be, więc należało mu nadać (a
właściwie przejšć) jednoznacznie "brzydkš" nazwę. A przecież "aborcja" nie znaczy
nic innego jak "poronienie" (przepraszam medyków za kawę na ławę - te wyjaśnienia
sš dla pozostałych). I w słowie poronienie=aborcja nie kryje się nawet wyjaśnienie,
że chodzi o poronienie _sztuczne_. Czy to lepiej, czy gorzej?


>
> >Środek nocy, pora spać. Ale jak widać na świecie mało jest rzeczy w
> >zdecydowanie jednym kolorze.
> >
> >Uprzejmie zachęcam do dalszej rozmowy (a nie do EOT).
>
> Miałem na myśli kontynuowanie dyskusji w rodzaju "co kto słyszał o KK"
>
> Takie rzeczowe wypowiedzi jak Twoja z pewnościš nie zasługujš na EOT.
>

Dzięki chociaż za te słowa ;-)


>
> >Pozdrowienia
> >
> >Michał Adamski
>
> Przepraszam za ten trochę zadziorny ton wypowiedzi. Raczej staram się
> go unikać, ale jakoś tak wyszło ;-)
>
> Pozdrawiam
> gr
>
> PS Nic nie wycinam ponieważ zrobiłem z tego nowy wštek bez referencji
> do Twojej wypowiedzi. Gdyby jednak ktoś szukał oryginału to jest pod:
> Message-ID: <3...@l...pdi.net>

I dziękuję za niewycinanie.

pozdrowienia

Michał Adamski

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: Imuran
Unit sprzedam
prawa pacjenta
Rachunek za usługę medyczną
Testy w aptekach - co wy na to?

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Demokracja antyludowa?
Semaglutyd
Czym w uk zastąpić Enterol ?
Robot da Vinci
Re: Serce - które z badań zrobić ?

zobacz wszyskie »