Path: news-archive.icm.edu.pl!agh.edu.pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!newsfeed.gazeta
.pl!news.sierp.net!not-for-mail
From: "tycztom" <t...@N...waw.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: czy sukces daje szczęście?
Date: Sat, 19 Apr 2003 16:57:45 +0200
Organization: SierpNet
Lines: 92
Message-ID: <b7robs$ve9$1@ochlapek.sierp.net>
References: <b7r8v9$pun$1@nemesis.news.tpi.pl> <b7re7a$nuu$1@ochlapek.sierp.net>
<b7rh04$pk8$1@news.onet.pl>
NNTP-Posting-Host: 161-moo-7.acn.waw.pl
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: ochlapek.sierp.net 1050764477 32201 62.121.94.161 (19 Apr 2003 15:01:17 GMT)
X-Complaints-To: a...@s...net
NNTP-Posting-Date: Sat, 19 Apr 2003 15:01:17 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Nic szczegolnego :-)
X-MimeOLE: Nic szczegolnego :-)
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:198239
Ukryj nagłówki
Natalia wrote:
> Użytkownik "tycztom" <t...@N...waw.pl> napisał w wiadomości
> news:b7re7a$nuu$1@ochlapek.sierp.net...
>> Natchniony świetnym postem Marka, dodam tylko kilka, zaobserwowanych
>> przeze mnie, zjawisk (oczywiście to co piszę nie jest w żaden sposób
>> globalne - tzn., jest to 'niedogmatowy' opis jakiegoś zjawiska):
>
>
> mądrze piszesz
dzięki :)
- czasem, nawet mnie, coś się uda :)
> czy myślisz, że taki syn/córka kiedykolwiek całkowicie wyzwoli się spod
> wpływu zaborczego rodzica?
Wszystko zależy od ludzi - ja wierzę w ludzi - wierzę nie oznacza
oczekuję... (czasem głęboko się rozczaruję - ale tylko czasem). Z moich
obserwacji wynika, że "całkowicie" oznacza "pójść na swoje". Jak wiadomo nie
jest to anie przyjemne ani łatwe, szczególnie ostatnimi czasy... szczególnie
mając naście lat.
Rozwiązaniem wszystkich życiowych problemów wydaje się być komunikacja (np.
rozmowa), ale ta w przypadku całkowitej zabordzości rodziców po prostu traci
sens. "Tyranom" dobrze/wygodnie się żyje z tym co robią. Za wszelką cenę
bronią swojego 'terytorium'. Oczywiście są też Rodzice (ludzie) potrafiący
myśleć i wysnuwać logiczne wnioski - potrafiący 'obcować' z rodziną na
rzetelnie ("do przyjęcia") ustalonych warunkach. Rodzina, to nie miejsce na
odrabianie lekcji z 'dyktatury'... albo wszyscy czegoś się uczymy i szukamy
kompromisu, albo Rodzina się rozpada.
Czy syn/córka się wyzwoli? Wszystko jest możliwe, jednak nie można działaś
pochopnie. Bardzo często (IMHO) źle oceniamy swoich Rodziców - np.
obwiniając ich za wszystko i wypominając różne rzeczy słowami "ja się na
świat nie prosiłam/em". Trzeba usiąść i na spokojnie przeanalizować -
spróbować się dogadać. W przypadkach 'beznadziejnych'... ludzie po prostu
uciekają z domu. Wszystko ma swoje granice - ludzka psychika również. Niby
ucieczka nie jest rozwiązaniem, ale czasem jest (MZ trzeba zauważyć, że
'niepotancjalna' ofiara nie ma za dużego pola manewru - mieszka pod dachem
rodziców i jest na ich utrzymaniu itd.).
Czy całkowicie? Hmmm... To bardziej podchodzi pod stan psychiczny 'ofiary'
niż stan chwilowego uwolnienia (np. werbalnego, fizycznego). Jak na
wszystko/większość nie ma lekarstwa. Człowiek to 'istotka' bardzo
indywidualna (IMO) zmuszona do uprawiania życia w stadzie. Jeden, to
całkowite wyzwolenie, osiągnie dzięki 20-o letnim brakiem kontaktów z ojcem
czy matką. Drugi za wszelką cenę udowodni im jak bardzi się mylili - np.
dzięki udanemu życiu 'oddzielnie' (pytanie, czy 'zaborcy' będę w stanie to
dostrzec i docenić) a potem, choć na innych zasadach, odnowią kontakty z
rodziną. Są jeszcze tacy którzy łapią za siekierkę, truciznę, karabin itp.
Podsumowując: gdybym miał coś doradzić, doradziłbym TRZEBA POMYŚLEĆ I BYĆ
PRZY TYM SAMOKRYTYCZNYM (to również rada dla samego mnie).
> czy zawsze już pozostanie ten cień dawnej zależności, który niestety pada
> też na inne dziedziny życia?
j/w - rozwiązań jest tyle (lub prawie tyle) ile ludzi na świecie
Dla myślących i zdeterminowanych nie ma przeszkód. Znam ludzi którym ta
sztuka się udała - przykładowo zaczęli pracować na dobrych stanowiskach (w
pobliżu nie było instruującego na każdym kroku tatusia - życie zmusiło ich
do kreatywności, mało tego, poczuli się z tym wyjątkowo dobrze).
> jak można takiego rodzica naprowadzić na właściwą drogę, przekonać go do
> współpracy, bez karkołomnej awantury, wywracania całego jego życia i
> przekonań do góry nogami? Czy od razu trzeba wszystko co było niszczyć?
Oczywiście że nie. Dlaczego niszczyć? Poza tym, mówiłem to i jeszcze raz
powtórzę, w wielu przypadkach przydaje się szczypta samokrytyki. Rodzica
łatwo się krytykuje - trudniej skrytykować samego siebie. Jeżeli jednak
dochodzimy do wniosku, że Rodzic jest TYRANEM (tzn. przejawiać się to może
na 1000 sposobów - są też takie sytuacje, gdzie Rodzic nie jest świadomy
swojego męczącego stulu - uszczęśliwiania na siłę itd. - często padają słowa
"przecież ja pragnę Twojego szczęścia i wiem co dla Ciebie jest dobre"), to
IMHO nic nie skutkuje tak dobrze jak postawa asertywna z zaakcentowaniem
zdroworozsądkowej komunikacji (najlepiej w obie strony :D). IMO zdrowy
umysłowo Rodzic, nawet po porządnej opierdusze od swojego dziecka (choć
bardziej wskazana mniej emocjonująca forma:) na początku zaniemówi a później
zacznie się zastanawiać. Zakompleksiony TYRAN po prostu wywali dzieciaka z
domu.
> pozdrawiam i życzę wesołych świąt
Wesołych Świąt!
:D
--
Pozdrawiam Serdecznie
Tomek Tyczyński
**
"Przy utrzymaniu obecnego tempa wymiany personelu
pewnego dnia ludzie będą okazami równie rzadkimi jak ptaki dodo."
|