Data: 2009-08-21 09:10:24
Temat: Re: do Vilar [was] Re: do Aichy, medei, michała i jego żony A JAAA????????? :-)))
Od: "Vilar" <v...@U...TO.op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
No własnie, zawsze wybierając jedno, traci się drugie.
I dla mnie to zawsze jest okropna rozterka i ból.
Potem muszę sobie tłumaczyć i przypominać wszystkie zalety rozwiązania,
które wybrałam...
I tak w kółko.
Bo "poproszę i miodek i dżemik Króliku. Ale po co jeszcze chlebek?" (Za
Kubusiem Puchatkiem oczywiście).
I wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.
Ale...z drugiej strony :-)))), świadczy to o nieustannej ciekawości świata.
A to już jest cos!
PS. A tekie kłębienie się rodzinne to dopiero jest COŚ.
Musisz mieć super tesciową, skoro skupia dookoła siebie całą rodzinę.
Takie osóbki trzeba szanować i nosić na rękach (albo przynajmniej wozić na
ramie od roweru :-))) ).
MK
Użytkownik "ostryga" <z...@v...pl> napisał w wiadomości
news:h6lnk6$1u2$1@news.onet.pl...
>
> Użytkownik "Vilar" <v...@U...TO.op.pl> napisał w wiadomości
> news:h6lmh3$u3u$1@news.onet.pl...
>> Wakacje mam w tym roku zdziebko kijowe.
>> Musiałam zrezygnować z żagli ze względu na pilne zobowiązania tyrowe (nie
>> do przeskoczenia).
>> To tak a'propos trendu :-)))).
>
> No tak. Dlatego mówię, że nie widzę wokół trendu.
> Każdy dookoła zarobiony.
> Ale może nie szkoda ci żagli tak bardzo, jesli to było w lipcu więc burze
> i deszcz?
> Zawsze jest opcja wyskoczyć na weekend na żagle.
> Albo jeden dzień wolny plus weekend i żagle.
>
>> Wyjechałam więc w sumie tylko na tydzień na jogę, ale może gdzieś we
>> wrześniu się zawieruszę. Może chociażby jakieś plumkanie się w Egipcie,
>> albo inna ciepła opcja.
>> Rodzina wyjeżdża na Korsykę, ale na 3 tygodnie - trochę długawo jak na
>> mnie. Co prawda pewnie będą się niezle bawić, bo ruchliwi są. Zresztą
>> fajną mam rodzinę. Wesołą.
>
> Fajni ludzie wokół sa najważniejsi.
> Pomieszkiwałam teraz na wsi u rodziny i ciągle ktoś przyjeżdzał, dalsza
> rodzina, plus wspaniali teściowie,
> przetwory robione z teściową... Do stołu czasem siadało nawet 12 osób.
> Kto pichcił, kto zmywał, kto sprzątał? między innymi ja. Ale podobało mi
> się to tak jak nigdy dotąd...
>
>> Bo wiesz, zmiana jest potrzebna. Nowe zapachy, wrażenia..... żeby dawały
>> energię przez kilka miesięcy.
>> A Twoje wakacje???
>
> We Francji byłam, stłuczka zaliczona, nie mogło być inaczej, bo jak oni
> jeżdżą! Dżizas.
> Potem na wsi. Mnóstwo dalszej rodziny, rodziny męża. Wspólne śniadania,
> brydż, badminton, siatkówka, dzieciaki, gwar i śmiech non stop. Wieczorem
> ognisko, kiełbaski, pieczone ziemniaki, gitara, śpiewy...
> W niektóre dni urobiłam się po łokcie przy pracy w ogrodzie. Paznokcie
> połamane, odciski od szpadla... ;)
> Ech, co za życie... Nic mnie nie obchodziło, że koszuli w kratkę nie nosi
> się do spódnicy w kwiaty...
> Totalna swoboda.
> (No przy założeniu, że to jednak ja świadomie zrezygnowałam ze zleceń a
> więc z wyższych zarobków, by tak żyć).
>
>> Wracając do trendu...
>> Widzę go u siebie.I nie tylko u siebie....
>> Pomimo okresowych nawałów tyry zawsze staram się jakoś urwać, zwolnić,
>> zawieruszyć się chociażby w pobliskim lesie. Cokolwiek.
>> Kołowrót nie wchodzi już za bardzo w rachubę. Przecież życie jest po to,
>> żeby pożyć. Nie?
>
> Owszem. Gorzej, jak komuś od małego wpajano, że kobieta coś znaczy, jesli
> robi karierę.
> Czasem podając te rodzinne obiady zastanawiałam się, czy z kolei czegoś
> nie tracę.
> Bo przecież trzeba się realizować, trzeba się rozwijać, doskonalić itd. To
> też trend ogólny.
> Tymczarem dla mnie obiad dla 12 osób to był rozwój... ;)
>
> pozdrawiam
> ostryga.
>
>
>
|