| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-07-18 11:10:39
Temat: do rodzicowhelo rodzicki
powiedzcie no - bijacie swoje pociechy?
jakies klapsy, targania za uszy, przetracanie lapek
albo inne wyrafinowane tortury?
pzdr
--
trenR
nadejdzie czas gdy komputery staną się nieobliczalne
gg #1290613
http://www.adgrupa.com.pl/trener
http://trener.blog.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-07-18 11:19:21
Temat: Re: do rodzicowUżytkownik "tren R" <t...@2...pl> napisał w wiadomości
news:ah67pu$14kf$1@news2.ipartners.pl...
> powiedzcie no - bijacie swoje pociechy?
nie
> jakies klapsy, targania za uszy, przetracanie lapek
> albo inne wyrafinowane tortury?
nic z tych rzeczy, żadnej przemocy
czasem krzyczę, jak już nie potrafię nad sobą zapanować
i wiem, że to mój problem
defric
--
żeby zataić wielki skandal, najlepiej zainscenizować mały
/Friedrich Durrenmatt/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-18 14:22:15
Temat: Re: do rodzicow> > powiedzcie no - bijacie swoje pociechy?
>
> nie
>
> > jakies klapsy, targania za uszy, przetracanie lapek
> > albo inne wyrafinowane tortury?
Owszem klapsy lub po łapkach, gdy pociecha popchnie specjalnie inne dziecko,
lub zrobi coś równie nagannego ( ma 2 lata) z pełną swiadomością swoich
czynów. Bo jak nie to tylko tłumaczę. Jak proszę i tłumaczę przez 10 min. na
schodach , ze idziemy do domu na góre i to nie skutkuje. Mam poczucie ze
nie tak powinno być ale staram się nie nadużywać takich argumentów i
uprzedzać, że jeśli za chwilę nie posłucha to dostanie klapsa.
B.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-18 15:28:14
Temat: Re: do rodzicowtren R <t...@2...pl> napisał(a):
> helo rodzicki
>
> powiedzcie no - bijacie swoje pociechy?
> jakies klapsy, targania za uszy, przetracanie lapek
> albo inne wyrafinowane tortury?
Ja nie bije i nie krzycze, ale mojej żonie się zdarzało. Nie jakies wielkie
bicie ale np szturchanie w żebra. Strasznie mnie to wkurzało. Walczyłem z nią
o to i chyba troche podziałało. Z drugiej strony ja jestem zdecydowanie mniej
czasu z synem, więc nie wiem co by było gdybysmy się zamienili. Myśle że czas
jest tu istotny i prawdopodobnie częściej kobiety biją dzieci, bo śpieszą się
np. do pracy. Kiedyś zdażyło się że syn zaczął wrzeszczeć i wić się na
podłodze w sklepie, bo czegoś nie chciałem mu kupić. Prawdopodobnie najlepsza
reakcją w takiej sytuacji byłby klaps. Taki jednorazowy klaps to jednak coś
innego niż długotrwałe bicie i czasem jest potrzebny żeby wytrącić dziecką z
samonapędzającego się amoku. Ja jednak poczekałem az przestanie. Wymaga to
pewnego samozaparcia w sklepie pełnym ludzi. Nie potępiłbym więc kobiety
która w takiej sytacji uderzyłaby dziecko.
Jesli chodzi o tortury to nie zgadzam się grac z nim w gry losowe, bo nie
lubie, a w inne gry mu raczej nie odpuszczam. Syn uważa, że w kapelusze ja
gram złośliwie i zdaża mu się płakać jak przegrywa. Trudno, takie jest życie.
Nie jestem zwolennikiem bezstresowego wychowania.
Uważam że dziećmi można się dogadać tak samo jak z dorosłymi. Nie mam
zwyczaju bić dorosłych kiedy mi się coś nie podoba. Zaryzykowałbym
twierdzenie, że o ile z dorosłymi nie zawsze trzeba się dogadać to z własnym
dzieckiem po prostu trzeba. Bicie jest znakiem porażki komunikacji.
Nasze społeczeństwo jest za bardzo tolerancyjne wobec bicia dzieci. Pewnie to
konieczny rezultat nieumiejętności komunikacji.
Pozdrawiam
kis
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-18 16:18:14
Temat: Re: do rodzicowOn Thu, 18 Jul 2002 13:10:39 +0200, tren R wrote:
>helo rodzicki
>
>powiedzcie no - bijacie swoje pociechy?
>jakies klapsy, targania za uszy, przetracanie lapek
>albo inne wyrafinowane tortury?
>
;-)
DZIECI JAK ZEGARKI
"Dzieci i zegarków nie należy stale nakręcać. Trzeba im
pozwolić chodzić."
- Jean Paul
Jak rozumieć tę sentencję? Oto kolejna wskazówka
wychowawczego podejścia, a mądrych wskazówek w tak złożonym i
trudnym procesie, jakim jest wychowanie nigdy przecież zbyt
wiele.
Wychowanie można porównać do rzetelnej, acz misternej
pracy zegarmistrza. Solidny, dokładny, uważający fachowiec to i
sprawny mechanizm. Gdzie robota partacka, tam zegarek
wysiądzie. I co wtedy? Nic nie da jedynie ciągła kontrola,
ograniczenia i kary, jeśli sam "mechanizm" jest marnie złożony.
To tak jakby rzucił szwankującym zegarkiem o podłogę lub ze
wściekłością zatrzasnął go w szufladzie - i czego ten
skurczybyk nawala, może chociaż tak mu się poprawi?! ;-)))
Jakie jest więc w przypadku trudności prawidłowe, pedagogicznie
poprawne rozwiązanie? Naprawić mechanizm, usunąć usterkę,
zniwelować przyczynę awarii i na przyszłość być bardziej
uważającym z czymś, co jest wrażliwe i cenne. Tyle zegarkowa
metafora.
Wychowanie jest trudną sztuką. To rozmyślne stosowanie
nacisku lub zachęty, umiejętne manipulowanie adekwatnymi,
sprawiedliwymi karami i nagrodami. I ma to być świetnie
opanowana umiejętność, prawdziwa żonglerka. Co do jednego
trzeba się jeszcze umówić - zarówno kary jak i nagrody są w
wychowaniu niezbędne. Nagrody i kary w wychowaniu to środek
oddziaływania, narzędzie, instrument, dobrze na ich temat coś
wiedzieć, by móc je "bezpiecznie" i jednocześnie skutecznie
stosować.
Nagroda - jest formą aprobaty jakiegoś czynu, stosowaną
jako zachęta i wzmocnienie motywacji. W pedagogice nazywana
jest wzmocnieniem pozytywnym. Uważana jest za bardziej
skuteczną i mniej niebezpieczną od lękotwórczej i niekiedy
dezorganizującej kary. Wszelkie uczenie się powinno być
wzmacniane, aby trwać. Brak nagrody (np. pochwały) sam w sobie
jest już karą.
Do kar trzeba podchodzić bardzo ostrożnie. Wychowawcy
powinni unikać kar wywołujących urazy, powodujących obniżenie
wartości karanego (np. publiczne upokorzenie) lub wyzwalających
strach (np. zamykanie w ciemnym pomieszczeniu). Kara musi być
zindywidualizowana, słuszna, natychmiastowa, wymierzona bez
emocji i przedstawiona jako nieunikniony skutek czynu, za który
dziecko ponosi odpowiedzialność.
Wychowanie można rozpatrywać na wszystkich płaszczyznach
czasowych. Wychowujemy na przyszłość, wpajając zasady, kryteria
postępowania, wychowujemy doraźnie, gdy pojawiają się konkretne
problemy albo też zmuszeni jesteśmy sięgnąć do przeszłości, gdy
stajemy wobec tzw. błędów wychowawczych. Jak wychowywać
perspektywicznie i na co dzień, męczą się z tym pytaniem
zarówno pedagodzy jak i rodzice.
Niektórzy mówią o "samookreśleniu sięó w odniesieniu do
wychowania i w sumie wydaje mi się to zupełnie trafne. Każde
wychowanie oparte na systemie nagród i kar to nic innego jak
specyficzna umowa, kontrakt zawarty między wychowawcą i
wychowankiem. Umowa ta dotyczy:
a) jasno określonych limitów postawionych dziecku (np. nie
masz prawa działać na szkodę braciszka);
b) kryteriów oceny (np. zadałaś mu ból, braciszek płacze =
zachowanie naganne);
c) sprecyzowania repertuaru adekwatnych kar jako skutku,
konsekwencji postępowania (np. dezaprobata, pozbawienie
przyjemności, klaps lub jeszcze jakiś inny wychowawczy środek).
Dziecko chętnie idzie na takie "kontrakty", czuje się kimś
ważnym, współtwórcą, partnerem. Ma ono poza tym świetnie
działające (bo jeszcze niczym nie zaburzone) poczucie
sprawiedliwości i potrafi świetnie ocenić czy dana kara jest
zasłużona i zgodna z przyjętym kontraktem.
Każdy sposób wychowania dziecka - Twój sposób - jest
Waszym (Twoim i dziecka) wewnętrznym układem, dlatego też nikt
z zewnątrz nie jest w stanie ni go obiektywnie ocenić, ni
skutecznie skorygować. Wszystko zależy od tych przyjętych
podstaw. Dlatego na przykład dziecko bez problemu "strawi" w
sensie: zniesie, zaakceptuje klapsa od kochającej matki
(wymierzonego zgodnie z obopólną umową), za to zbuntuje się lub
nawet wystraszy, gdy odważy się na taką karę ktoś inny,
powiedzmy, zdenerwowana babcia lub niekompetentna
przedszkolanka.
Co jednemu przechodzi, nie przejdzie drugiemu, jeśli nie
zabrał się do tego z całą rzetelnością opracowania takiej czy
innej wychowawczej metody i bez respektowania wychowanka -
partnera. Dlatego jedyne, co można by powiedzieć matce, która
od czasu do czasu "pozwoli sobie" na - nie wiadomo -
wychowawczego czy wcale nie wychowawczego klapsa: nie miej
skrupułów, a już absolutnie nie poczuwaj się do winy, jeśli w
Twoim układzie właśnie taka akurat kara jest najbardziej
skuteczna. Rodzicielski klaps jest symbolem kary. O ile tylko
dziecko poprawnie rozumie wymowę tego symbolu, może ten
demonizowany najczęściej klaps nieszkodliwie, a skutecznie
działać jako środek wychowawczy.
Żywa debata nad poprawnością wychowawczą klapsa zrodziła
się na jednej z internetowych grup dyskusyjnych, a to z
życiowego przykładu zaniepokojonej matki obserwującej u swej
trzyletniej córeczki agresywne zachowania wobec młodszego
braciszka. Jasne, że w przypadku tej dziewczynki podłożem
takiego, a nie innego zachowania jest zazdrość i poczucie
zagrożenia związane z ewidentną utratą wyłączności. Oba te
uczucia są oczywiście jak najbardziej naturalne (w mniejszym
lub większym stopniu wszystkie dzieci są na nie narażone), ale
też i bardzo trudne do kontrolowania. Będąc źródłem silnej
frustracji, nic dziwnego, że wywołują agresję. Frustracja
przystopuje się wraz z nabywanym przez dziecko doświadczeniem
świadczącym, że mimo nastania braciszka jest ono ciągle kochane
przez rodziców i chociaż już razem z braciszkiem, ale wciąż w
centrum ich uwagi.
Przy okazji tej opisanej parki maluszków przypomniała mi
się wprost genialnie inteligentna trzyletnia Natalka, córeczka
przyjaciół, która pracowicie przygotowana przez rodziców na
przyjęcie braciszka, zdając sobie doskonale sprawę, że oczekuje
się od niej wobec Krzysia miłości, opiekuńczości, nigdy inaczej
nie mówiła, jak: "Krzysieńku, ty moja witaminko C, ty moje
pachnące mydełko...", a przyparta do muru kończyła: "rozpuszczę
w wodzie witaminkę i wypiję; wymydlę, wymydlę mydełko i... nie
będzie Krzysieńka";-))). Sprytna Mała?! Tę anegdotkę przytaczam
zaniepokojonym matkom trochę na pocieszenie, że nie tylko w ich
rodzinie pojawia się taki przykładowy problem.
Lubimy dyskutować o słuszności czy jej braku rożnych metod
wychowawczych, bywa jednak, że w kontekście rodziny umyka nam
jeden z najważniejszych aspektów, a mianowicie miłość
rodzicielska. A jest to przecież najpewniejszy, a czy nie
jedyny, katalizator i jednocześnie gwarant rodzicielskich
wychowawczych usiłowań.
Tam, gdzie dziecko czuje się kochane, wiele przejdzie,
nawet te "niewychowawcze baty". Ile razy się dziwimy, że
dziecko ludzi prostych albo i wręcz prymitywnych, ale
kochających, za to nie mających zielonego pojęcia o psychologii
czy pedagogice, a jako narzędzie wychowawcze dysponujące
jedynie paskiem czy mokrą ścierką do zdzielenia przez łeb, to
dziecko wyrośnie na porządnego, szlachetnego człowieka. I
zapomni ból ściery, usprawiedliwi rodziców, bo jest przekonane,
że te "wychowawcze błędy" były popełniane z miłości do nich i
dla ich dobra. Żadna poprawność wychowawcza nie zastąpi, nie
dorówna, nie sprosta najzwyklejszej, naturalnej i szczerej
rodzicielskiej miłości. Jeśli tego nie ma, dzieje się pusty,
zimny proceder, a zziębnięte uczuciowo dziecko łatwo się
znajdzie na życiowych manowcach.
Od razu się zastrzegam, że widziałam i maltretowane dzieci
pragnące za wszelka cenę "usprawiedliwić" swoich rodziców.
Dziecko potrzebuje ponad wszystko być kochane i stąd prawie
nieograniczone w nim pokłady pobłażania dla rodziców -
nieudaczników i mechanizm takiej samoobronnej wyrozumiałości.
Co niekiedy działa oczywiście na jego szkodę - znosi
niezasłużoną krzywdę, okłamując się, że to jedynie dowód
rodzicielskiej miłości. Stąd konieczność ochrony praw dziecka,
jakby wbrew niemu, dziecka, które często za wszelką cenę chce
ukryć przed innymi i przede wszystkim przed sobą samym
okrucieństwo swoich rodzinnych układów.
I jeszcze dla okrasy tego wychowawczego tematu dodam mały
pieprzyk z francuskiego podwórka. Słuchajcie, co tam niewinny
klaps?! Francuskie matki biją swoją dziatwę po twarzy,
wymierzając siarczyste policzki, ot tak, trzask, trzask - na
odlew - i to nagminnie, i w miejscach publicznych, i bez
najmniejszej żenady. W oczach tak policzkowanych dzieci widzę
zawsze zaskoczenie, przerażenie, wstyd. Ale może to tylko ja
tak widzę, bo w naszym kraju policzek jest przecież symbolem
najwyższego upokorzenia, demonstracją moralnej dezaprobaty, a
te dzieciaki tutaj pewnie przyzwyczaiły się i przełykają taki
symboliczny dyshonor jak poranną kaszkę? Tym gorzej dla nich,
tym gorzej dla jakichkolwiek wychowawczych symboli, bo czym
jeszcze można zawstydzić, ukarać za faktyczne przewinienie
takie dziecko prane przez własną matkę za byle błahostkę po
twarzy?! Mówię Wam, okropieństwo! Chociaż od szesnastu lat żyję
w tym kraju, wszystko się we mnie wywraca, gdy to widzę. Za to
rżnięcia w tyłek jeszcze nigdy tu nie widziałam. Co kraj to
obyczaj, a do diabla z takimi obyczajami!
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-18 17:01:20
Temat: Re: do rodzicow
Użytkownik "tren R" <t...@2...pl> napisał w wiadomości
news:ah67pu$14kf$1@news2.ipartners.pl...
> helo rodzicki
>
> powiedzcie no - bijacie swoje pociechy?
> jakies klapsy, targania za uszy, przetracanie lapek
> albo inne wyrafinowane tortury?
>
> pzdr
Moja córka raz w życiu dostała klapsa jak pobaźgrała mi całą ściane w dużym
pokoju pisakami.
Tyle że chyba niezbyt był udany bo zamiast się przeraźić zaczęła się śmiać.
Prawdę mówiąc to chyba nie bardzo wiem jak to zrobić żeby zabolało :)
Uważam, że przemoc to nic dobrego - tyle że ja akurat nie mogę się na ten
temat wypowiedzieć bo (odpukać :) ) mam
bardzo grzecznego dzieciaka. Kiedy tak spojrze na inne mamy i ich dzieci to
uffffff dziękuję Bogu, ze mnie się to nie trafiło ;)))
Pozdrawiam
Vicky
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-18 19:41:27
Temat: Re: do rodzicow
> powiedzcie no - bijacie swoje pociechy?
> jakies klapsy, targania za uszy, przetracanie lapek
> albo inne wyrafinowane tortury?
Jasne!!! Prądem ino prądem i po nerach !!!
Monia
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-19 07:57:48
Temat: Re: do rodzicow
Użytkownik "Kis Smis" <k...@N...poczta.gazeta.pl> napisał w
wiadomości >
. Myśle że czas
> jest tu istotny i prawdopodobnie częściej kobiety biją dzieci, bo
śpieszą się
> np. do pracy.
to bardzo ciekawa koncepcja z tymi kobietami.
przypomina mi sie od razu "statystyka" wypadkow i stluczek
samochodowych.
nie dalej jak wczoraj w radio słyszalem po raz kolejny ten idiotyzm -
kobiety statystycznie powoduja mniej wypadkow. jasne. ale jest
przeciez o wiele mniej kobiet za kolkiem
niz facetow. wiec proste statystyki to zadne statystyki.
zreszta jak to ktos madrze ujal - "sa klamstwa, straszliwe klamstwa i
statystyka".
czesciej kobiety bija bo spiesza sie do pracy.. ;-)
moze czesciej bo czesciej z nimi przebywaja? o ile prawda jest ze
czesciej.
a moze mezczyzni rzadziej ale mocniej?
. Syn uważa, że w kapelusze ja
> gram złośliwie i zdaża mu się płakać jak przegrywa.
jak sie gra w kapelusze????
> Uważam że dziećmi można się dogadać tak samo jak z dorosłymi. Nie
mam
> zwyczaju bić dorosłych kiedy mi się coś nie podoba. Zaryzykowałbym
> twierdzenie, że o ile z dorosłymi nie zawsze trzeba się dogadać to z
własnym
> dzieckiem po prostu trzeba. Bicie jest znakiem porażki komunikacji.
nie uwazam ze z dziecmi mozna sie dogadac tak samo jak z doroslymi.
z dziecmi trzeba miec o kilka nieb wiecej cirpliwosci.
a czy bicie jest znakiem porazki komunikacji..?
polemizowalbym. nie mowie tu o laniu, ale o klapsach.
wydaje mi sie ze problem "bic czy nie bic" jest sprawa wtorna wobec
milosci do dzieci.
jezeli okazuje sie im milosc, a przy tym czasami sie je karci
"klapsowo"
to mam wrazenie ze nie dzieje sie to ze szkoda dla ich rozwoju, a
wrecz przeciwnie.
dzieciaki moze wtedy jasno wiedza gdzie sa granice ktorych niw mozna
przekraczac.
aczkolwiek oczywiscie sprawa jest dyskusyjna.
pzdr
--
trenR
nadejdzie czas gdy komputery staną się nieobliczalne
gg #1290613
http://www.adgrupa.com.pl/trener
http://trener.blog.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-19 08:03:42
Temat: Re: do rodzicow
Użytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr> napisał w
wiadomości >
> DZIECI JAK ZEGARKI
>
>
> "Dzieci i zegarków nie należy stale nakręcać. Trzeba im
> pozwolić chodzić."
> - Jean Paul
>(...)
"pani magdo, pani pierwszej to powiem"
szczerze mowiac poszukiwalem odpowiedzi na pytanie - "czy bijecie czy
nie",
i szczerze tez przyznam ze nie doczytalem tego posta do konca.
taka juz moja przypadlosc - dlugi post prawie zawsze mnie nudzi.
ja rozumiem pani zaciecie pisarskie, ale.. ;-)
czy moge liczyc na krotsza odpowiedz..? czy bijala pani swoje
pociechy?
hmm.. ignorant ze mnie, przepraszam ;-)
--
trenR
nadejdzie czas gdy komputery staną się nieobliczalne
gg #1290613
http://www.adgrupa.com.pl/trener
http://trener.blog.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-07-19 08:04:39
Temat: Re: do rodzicow
Użytkownik "Vicky" <b...@a...pl> napisał w wiadomości
news:ah6s4b$pl9$1@news2.tpi.pl...
> Uważam, że przemoc to nic dobrego - tyle że ja akurat nie mogę się
na ten
> temat wypowiedzieć bo (odpukać :) ) mam
> bardzo grzecznego dzieciaka. Kiedy tak spojrze na inne mamy i ich
dzieci to
ja wlasnie jestem z tej drugiej strony barykady - tej na ktora tak
patrzysz.. ;-))
--
trenR
nadejdzie czas gdy komputery staną się nieobliczalne
gg #1290613
http://www.adgrupa.com.pl/trener
http://trener.blog.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |