Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Re: dziecko, a rozwod...- nie zrazcie sie wstepem

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: dziecko, a rozwod...- nie zrazcie sie wstepem

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2001-09-03 08:44:01

Temat: Re: dziecko, a rozwod...- nie zrazcie sie wstepem
Od: "Jerzy Turynski" <j...@p...com> szukaj wiadomości tego autora

Witam (serdecznie) !

[Dlaczego napisałem .. w nawiasie? - z tego samego powodu, z któ-
rego nie lubię mechanicznie dukać co rano każdej duszy (jak auto-
mat) "dzień dobry". Toż to oczywiste ! A jak nie oczywiste, to i
tak nie ma mowy o "dobrym dniu"... W tym miejscu pewna moja znajo-
ma z pewnością ucięła by krótko po swojemu - "nie filozuj!" - :-)))
A ja jednak z przekorą rzecz tu zostawię, bo mimo wszystko tkwi
w niej coś bardzo ważnego...]

Eva <e...@w...pl> napisała
w <9mtuab$a9d$1@news.tpi.pl>...
>
> Użytkownik "ŁukAsh" <w...@w...pl> napisał w wiadomości
news:9mttd7$5h4$1@news.tpi.pl...
> > tyle tylko, ze ona tego nie pwoiedziala od tak sobie; wiesz, moi rodzice
> > biora rozwod, blebleble i tu potok slow... Sytuacja wygladala mniej
> > wiecej... Czemu jestes smutna, no powiedz, blablabla, pozniej Ona wymiena
> > tone powodow, a pomiedzy tym, szybko przeplataja sie slowa o rozwodzie...
> > Cos w rodzaju takiego testu, jak zareaguje, co zrobie. Wiec z tego
> > wnioskuje, ze jednak liczyla na cos wiecej, niz tylko na niewerbalny wyraz
> > empatii...
> >
> > >
> > > Skad wiesz, ze liczyla na jakas rade z twojej strony? Powiedziala Ci to,
> > > czy tak czujesz?
> >
> > jak wyzej, i tak czuje...
>
> Możesz jej powiedzieć, że to znacznie lepsze jak życie przez lata w zakła-
> maniu i bez-miłości.
> I znacznie mniej obciąża dzieci.
> Sytuacja staje się *czysta* i daje nowe możliwości rozwoju obojgu rodzicom.
> Nie należy oczywiście zrywać z którymkolwiek z nich. Można się zaprzyjaźnić
> i nawet trzeba, żeby nie zepsuć sobie własnego życia.
> Częsty kontakt z utraconym rodzicem leczy rany. Staje się on przez to czło-
> wiekiem jak inni - unika się zarówno "brązowienia" go jak i "opluwania".

> Życzę powodzenia w pocieszaniu
> i pozdrawiam:), Eva

To i ja się dorzucę do tematu, bo jest piekielnie ważny !

Ale tylko powtórzę to, co już kiedyś napisałem (post ze stycznia 99).
W zasadzie dzisiaj również nie napisałbym niczego więcej na ten temat...
albo musiałbym napisać 'wszystko'...
Evo - b. ciekawym tego, co Ty byś w takiej sytuacji 'dorzuciła' ?
Coś więcej należałoby, rozmawiałem z kuubą po tym poście przez chwilę
na privie, ale urwałem nie mogąc więcej wydusić z siebie żadnego dodat-
kowego słowa, które by miało szansę mieć jakąś, choćby najmniejszą siłę
sprawczą... (i szukam takich słów cały czas... )
----------
Subject: Re: koniec malzenstwa - dziecko
Newsgroups: pl.sci.psychologia
References: <3...@p...com>
Message-ID: <01be3a80$97611720$0b01a8c0@jt>
----------
Witam!

ewa kubicka <k...@p...com> napisał w artykule...
> prawdopodobnie w najblizszym czasie rozstane sie ze swoim mezem
> rozmowy na ten temat trwaja od 1/2 roku. W tej chwili wszystko
> zostalo powiedziane.

To tylko słowa, które można zmienić - jeżeli znajdziecie przyczyny
miast myśleć o wymianie świata na nowy...

Strasznie smutne.
Nie mogę pomóc, mogę napisać o sobie.

Miałem w liceum takie hobby - uwielbialem chodzić do czytelni i wyczytywać
np. z "Jestem" wszelkie listy, gdzie ludzie pisali o rozwodach. Zdumiewało
mnie, że można rozbijać rodzinę z powodu jakichś kłótni o wynoszenie śmieci.
(A takie listy ludzie piszą i czasami tylko powody takiego typu są w stanie
wymienić...) Zdumienie bezsensem widzianych z wierzchu powodów było tak
potężne, że nie mogłem tego zostawić 'tak sobie'.
Zacząłem myśleć: to bzdury, powody muszą być inne ... i bawić się w ich
wyszukiwanie i ... obezwładnianie w myślach.
W ten sposob zacząłem. A potem dość automatycznie 'listowe hobby' przeszło
w wywąchiwanie śladow powodów, które ja znajdowałem w filmach, rozmowach,
każdej parze, którą obserwowałem.
Tym bardziej, że trafiałem na środowiska, gdzie w ogóle nie było dzieci bez
rozwodów.
A tam, gdzie byli 'razem' - często stwierdzałem, że siłą zmuszają się do
katorgi, co było gorsze od rozstania. Gdzie indziej związki przypominały
jako żywo tyranię i niewolnictwo, jedna strona absolutnie musiała podporządkować
się drugiej. Wtedy jedynym i maleńkim szczęściem niewolnika było znalezienie
każdego skraweczka własnego ja, gdzie nie ładował się satrapa. Itd, itp.
Obserwujac to wszystko z przerażeniem stwierdzałem, że (w zasadzie) nie mogę
poznać żadnego związku, gdzie nie byłoby jakiejś poważnej choroby. W sumie
najlepiej było tam, gdzie ludzie dzielili świat na pół, każde żyło w swojej
części, a bycie razem opierało się na przyzwyczajeniu, jak do starego
wygodnego ubrania. I na oko nie łączyło ich wiecej, jak suma uczuć, które
każde z nich mogłoby mieć do kilkunastu takich jw. przyzwyczajeń.

Zupełnie niechcący, tak jakoś, stała się taka rzecz - każdy ze sposobów,
jaki wypracowałem w myślach na te wszystkie burze, spięcia i zgrzyty
niepostrzeżenie doklejał się do czegoś, co powstawało powolutku i co po
jakimś czasie zacząłem w myślach nazywac ... miłością.

A co z tego wszystkiego wyniknęło?
Też nie najlepiej.
Ale dzisiaj wiem, że byłaby to dobra droga, gdybym nie musiał odkrywać
jej sam - wbrew temu, co widziałem dookoła. Niestety, nie spotkałem
żadnego autorytetu, który by powiedział: to jest dobre, możesz być tego
pewien i ... poużywać siły, gdy innym brakuje wiedzy, którą zdobyłeś...

Więc jej użyję:
Czego teraz szukasz durna babo z równie durnym mężem?
Jakiegoś guzika, który możnaby nacisnąć i przynajmniej ochronić dziecko?
Takiego guzika nie ma.

Szukasz niewidzialnej ręki, która by ochroniła dzieciaka przed twoimi
własnymi rękoma, którymi właśnie go maltretujesz? Nikt inny nie robi mu
krzywdy tylko wy - pospołu.

Chcesz z tego wybrnąć? Możesz tylko w jeden sposób, którego powinniście
być pewni, zanim wzieliście ślub. A dzisiaj nawet nie wiecie o nim.
Ten sposób to dobre przygotowanie do małżeństwa - po prostu zdolność
do wybrnięcia z takiego stanu, w jakim właśnie jesteście.
Powinniście być pewni przed ślubem, że dzisiaj zdołacie znaleźć metodę
na krach.

A może byliście pewni? Więc wystarczy tę pewność właśnie teraz
doświadczalnie udowodnić !

> powiedzcie cos prosze
> moze mowie chaotycznie, ale taki jest moj stan
> gdy wroci do domu wieczorem bedzie smutny
> czy moge mu jakos pomoc?

> kuuuba

P.S. Oddzielcie całkowicie (na ile tylko pozwala dziecko) na jakiś czas
swoje światy od siebie (nie róbcie niczego razem), a przez ten czas
nawet przy użyciu e-maila przejdźcie razem taką drogę, jaką ja samodzielnie
przeszedłem. Wtedy dowiecie się - jak kochać ... i pokochacie.
Jeżeli się uda, to dzieciak miast tracić zyska wielokrotnie nawet
w stosunku do tego, gdybyście byle jak dotrwali do jego pełnoletności ...

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

jeden wielki kicz!!
WYBIERAJĄC PRZYSZŁE WCIELENIE
SITA
paptki
chat

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »