Strona główna Grupy pl.soc.rodzina inne klopotliwe pytanie:ile zarabiasz?

Grupy

Szukaj w grupach

 

inne klopotliwe pytanie:ile zarabiasz?

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 192


« poprzedni wątek następny wątek »

61. Data: 2002-02-13 13:22:54

Temat: Re: klopotliwe pytanie?
Od: <f...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> A co mają zarobki do oceny człowieka ????? !!

ktos kto odbiega za bardzo od (euro)standardu jest czesto odbierany inaczej,
Np. inaczej patrzy sie na ludzi "drogo" ubranych, jezdzacych luksusowymi
samochodami a inaczej na tych ktorzy stoja w kolejce po darmowa zupe.
Oczywiscie, ze milioner tez moze poudawac zebraka inaczej np. nie ma szans
pojechac autostopem :) ale jaki procent udaje?

Oczywiscie sam oceniam wg. innych kryteriow ale stan faktyczny jest niestety
taki jaki widac dookola.

Pozdrowienia
FK

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


62. Data: 2002-02-13 13:38:38

Temat: Re: inne klopotliwe pytanie:ile zarabiasz?
Od: <f...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


> Ciężkie jest życie nieburaka.
>
> Fajnie być burakiem
>
> Burak Agata
>

Uwielbiam ja! :)
Gdzie mieszkasz, ja chce Cie poznac!

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


63. Data: 2002-02-13 13:45:06

Temat: Re: klopotliwe pytanie?
Od: "ryba" <e...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

> > Oczywiście. Masz rację. Tyle, większość osób wypowiadających się na tej
> > grupie
> > nie stoi przed takimi wyborami.
> >Pracują bo chcą spłacić mieszkanie, dom,
> > samochod.
> > A nie wysupłać 60 zl na buty dla dziecka lub kupić jajka na niedzielne
> > śniadanie.
>
> Skad wiesz?

Na 100 % nie wiem. Trudno powiedzieć coś o osobach nie odzywających sie.
Piszę tak na podstawie dotychczasowych wypowiedzi.

>
> Dla niej tak, dlatego nie neguje nic co napisala. Ja tylko pokazuje, ze
> nie zawsze i nie wszystkich stac na taki wybór.

Inne osoby na grupie stać na taki wybór a jednak wybierają inaczej niż Basia
i wiele jej podbnych osób.
A ze nie wszystkich stać to przecież wiadomo. Na grupie jednak takich raczej
nie ma.

> Podkreslam raz jeszcze- nie neguje tego co napisala Basia, sama staram
> sie postepowac podobnie, spedzac jak najwiecej czasu z moja rodzina,
> jezdzic razem itp. Chcialam tylko podkreslic, ze nie zawsze tak sie da i
> nie wynika to z bezdusznosci ludzi ( "bo tylko pieniadze i praca im w
> glowie" ) ale czesto z tzw wyzszej koniecznosci.
Tak, tyle ze dla wielu "wyższa koniecznością" ( po raz setny napiszę, ze
oczywiście nie dla wszystkich ) są: dom, samochód, wakacje na Majorce,
buciki dla dziecka za 250 zł i.t.p.

> Szczegolnie Ci, którzy wychowuja samotnie dzieci. I gwarantuje, ze nie
> maja takiego komfortu aby wypowiadac sie z punktu o rzuceniu pracy na
> niedogodnych warunkach bez przekalkulowania tego wczesniej.

Problem w tym, ze wiele osób w ogóle boi się myśleć o takim rozwiązaniu.
Boi się właśnie kalkulować. Znam osoby, które też myślały, ze nie znajdą
innej lepszej pracy.
Dopiero jak je zwolniono i znalazły inną ( wbrew swoim przekonaniom ze się
nie da )
żałowały, że nie zrobiły tego same wcześniej.

ryba


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


64. Data: 2002-02-13 13:56:55

Temat: Re: inne klopotliwe pytanie:ile zarabiasz?
Od: Maja Krężel <o...@f...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

ryba napisała

: > Jeżeli pytam o zarobki to zazwyczaj wyjaśniam do czego mi jest to
: > potrzebne.

: > A do czego (jeśli można wiedzieć)?

: Pewnie, że można wiedzieć. Ale po co akutat tobie ta informacja?

Choćby po to, by zrozumieć Twoje zdanie na temat tego, czy pytania o zarobki
są taktowne, czy nie. Wg mnie nie ma takich sytuacji, by komuś do szczęścia
potrzebna była wiedza o dochodach obcego (lub nie) człowieka. Pomijam tu
sprawy urzędowe, bo nie o tym rozmawiamy. Sądziłam, ze podasz mi przykład
takiej sytuacji i być może zmienię zdanie na ten temat.
Czy wystarczą Ci takie wyjaśnienia do tego, byś mogła mi teraz odpowiedzieć na
moje pytanie?

: Z góry zakładasz, że pytanie o zarobki jest nietaktowne, więc i tak ci się
: nie przyda to co mogła bym tu napisać.

Dlaczego tak uważasz? Dyskutuje się po to, by się podzielić poglądami i być
może nawet je zmienić.

: > To się nazywa dyplomacja i ma zastosowanie w przypadku, gdy pytający
: > charakteryzuje się np. brakiem taktu :-)

: Staram się nie spotykać i nie przebywać w towarzystwie, jak to nazywasz,
: "dyplomatów".

Hmm... ciekawa jestem, czy ZAWSZE odpowiadasz na nietaktowne pytania? I czy
odpowiadasz zgodnie z prawdą (choć bardzo Cię to krępuje, denerwuje itp.),
czy też kłamiesz a może reagujesz nieprzyjemną odzywką? IMHO wolę
dyplomatyczne milczenie czy zmianę tematu, niż któreś w powyższych wyjść. A
może znasz jakieś inne? Chętnie poznam.

: Według Ciebie jestem właśnie osobą charakteryzująca się brakiem taktu

Sama to napisałaś. Ja tylko twierdzę, że_pytanie_o pieniądze jest nietaktowne.
Jest gafą, a gafy najlepiej jest "nie zauważyć", a nie komentować jej.

--
Pozdrawiam
Maja



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


65. Data: 2002-02-13 14:14:50

Temat: Re: klopotliwe pytanie?
Od: fghfgh <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



ryba wrote:

> > Skad wiesz?
>
> Na 100 % nie wiem. Trudno powiedzieć coś o osobach nie odzywających sie.
> Piszę tak na podstawie dotychczasowych wypowiedzi.

A ja mysle, ze jak w kazdej próbce spolecznej sa. Zreszta czy tak trudno
sobie wyobrazic, ze ktos ma klopoty finansowe? To akurat coraz
powszechniejsze. A przeciez nie oznacza odciecia od wszelkich mediow-
np. w pracy moze miec polaczenie z internetem i czytuje newsgrupy.
Co do wypowiadania sie- niezaleznie od naszej Polaków sklonnosci do
narzekania na te najbardziej bolace problemy ciezko sie
wypowiedziec..tym bardziej, ze co mozna napisac: nie mam pieniedzy,
pomózcie?

> Inne osoby na grupie stać na taki wybór a jednak wybierają inaczej niż Basia
> i wiele jej podbnych osób.
> A ze nie wszystkich stać to przecież wiadomo. Na grupie jednak takich raczej
> nie ma.

tak jak napisalam w pierwszym akapicie- tu bylabym ostrozniejsza w
sadach :)

> Tak, tyle ze dla wielu "wyższa koniecznością" ( po raz setny napiszę, ze
> oczywiście nie dla wszystkich ) są: dom, samochód, wakacje na Majorce,
> buciki dla dziecka za 250 zł i.t.p.

Pewnie tak, tylko tu tez nie wolno oceniac na wyrost. Wiadomo ze rodzice
zawsze staraja sie zapewnic dziecku bezpieczny byt i jak najwiecej dac,
ale przeciez nie kazdy przesadza ( na szczescie ). Swoja droga to
ciekawe jak bardzo sie zmienia spojrzenie na swiat w zaleznosci od
wysokosci dochodów.

> > Szczegolnie Ci, którzy wychowuja samotnie dzieci. I gwarantuje, ze nie
> > maja takiego komfortu aby wypowiadac sie z punktu o rzuceniu pracy na
> > niedogodnych warunkach bez przekalkulowania tego wczesniej.
>
> Problem w tym, ze wiele osób w ogóle boi się myśleć o takim rozwiązaniu.
> Boi się właśnie kalkulować. Znam osoby, które też myślały, ze nie znajdą
> innej lepszej pracy.
> Dopiero jak je zwolniono i znalazły inną ( wbrew swoim przekonaniom ze się
> nie da )
> żałowały, że nie zrobiły tego same wcześniej.

Alez to juz inna sytuacja. Tu nagle nie masz wyboru- jestes na bruku i
_musisz_ znalezc prace.
Ja nie mówie o sytuacji, gdy ktos sie boi spróbowac ( choc to tez nie
takie proste gdy masz na utrzymaniu dziecko i zero alternatywy jesli
jednak Ci sie nie powiedzie przy zmianie pracy ). Mowie o sytuacji, gdy
ktos ciagnie ten swoj wozek, pracuje grubo wiecej niz te 8 godzin
dziennie, szuka ciagle nowych mozliwosci a pieniedzy i tak nie starcza
na wszystkie potrzebne rzeczy. Oczywiscie, ze trzeba wyposrodkowac, nie
przeholowac w zadna strone: "odczepcie sie ode mnie, nie bywam w domu,
nie zajmuje sie rodzina bo przeciez ciezko haruje na ta rodzine wlasnie"
ani: " moja kochana rodzinka, jakos to bedzie, nie stac nas na nic ale
przeciez nie pojde do pracy bo nie porzuce moich kochanych dzieciaczkow
na pastwe losu"
I to i to jest grozne prawda?
Mysle, ze nie wolno narzucac swoich pogladów innym a negowac inne
zachowania, np. "po co brac kredyt, mozna to przeznaczyc na wspolne
wyjazdy, to rozwija wiez rodzinna w ten sposób my jestesmy szczesliwa
rodzina a Wy nie bo Wasz tatus za duzo pracuje". Tu teoretyzuje, nie
pije do nikogo.
Swiat nie jest czarno bialy. Nie kazdy rodzic, który pracuje zbyt wiele
jest zaslepionym w mamonie materialista i wyrodnym ojcem. Nie kazdy,
który spedza z rodzina duzo czasu - leniwym prózniakiem, który nie mysli
o przyszlosci swoich dzieci, bo nie zapewnia im wielu rzeczy.
Czy teraz sie wreszcie zgodzimy?
pzdr
agi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


66. Data: 2002-02-13 14:57:06

Temat: Re: klopotliwe pytanie?
Od: <f...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> A ja mysle, ze jak w kazdej próbce spolecznej sa. Zreszta czy tak trudno
> sobie wyobrazic, ze ktos ma klopoty finansowe? To akurat coraz
> powszechniejsze.

Tak ale zwykle tych ludzi mimo braku pieniedzy, stac na wspolny czas z rodzina
i przyjemnosci. Biedni bo nieuswiadomieni to sa Ci, ktorzy sadza ze zeby pograc
w pilke trzeba zaplacic za sale. Nikt z nas nie krytykuje pracy koniecznej do
przezycia.
Mowa jest o uszeregowaniu potrzeb.


> > Inne osoby na grupie stać na taki wybór a jednak wybierają inaczej niż Basia
> > i wiele jej podbnych osób.
> > A ze nie wszystkich stać to przecież wiadomo. Na grupie jednak takich raczej
> > nie ma.
>
> tak jak napisalam w pierwszym akapicie- tu bylabym ostrozniejsza w
> sadach :)

Jesli usiadziesz do stolu z ludzmi i nie jestes pewna, ze wsrod nich sa Ci
skrajnie ubodzy, wyglupisz sie ze stwierdzeniem, ze Ci ciezko bo splacasz
wlasnie kredyt za samochod i mieszkanie? To zabrzmi albo obrazliwie albo
smiesznie. Wspolczuje rodzinom, ktore pod koniec miesiaca nie maja co wlozyc do
garnka, tak bywa i czasem ciezko to zmienic. Bardziej jednak wspolczuje tym,
ktorzy maja przysloniety swiat pracoholizmem, kosztem wszystkich dookola, bo to
zmienic mozna i na to tutaj zwrocilismy uwage.

> > Tak, tyle ze dla wielu "wyższa koniecznością" ( po raz setny napiszę, ze
> > oczywiście nie dla wszystkich ) są: dom, samochód, wakacje na Majorce,
> > buciki dla dziecka za 250 zł i.t.p.

> Pewnie tak, tylko tu tez nie wolno oceniac na wyrost. Wiadomo ze rodzice
> zawsze staraja sie zapewnic dziecku bezpieczny byt i jak najwiecej dac,
> ale przeciez nie kazdy przesadza ( na szczescie ).

Bedac dzieckiem, gdy masz co jesc i gdzie spac to o wiele bardziej docenisz to
ze ojciec wezmie Cie na spacer albo sie z toba pobawi niz gdy zamiast
tego "splaca samochod", bo ktos mu powiedzial ze jak nie kupi nowego to moze
miec biedak "klopoty" gdyby tak przypadkiem cos sie zepsulo.
Nie chce tu po raz setny wywolywac dyskusji, ze "nowe lepsze", tylko pokazac
jaka (nie)logika kieruja sie ludzie siedzacy do wieczora za biurkiem.

> Oczywiscie, ze trzeba wyposrodkowac, nie
> przeholowac w zadna strone: "odczepcie sie ode mnie, nie bywam w domu,
> nie zajmuje sie rodzina bo przeciez ciezko haruje na ta rodzine wlasnie"
> ani: " moja kochana rodzinka, jakos to bedzie, nie stac nas na nic ale
> przeciez nie pojde do pracy bo nie porzuce moich kochanych dzieciaczkow
> na pastwe losu"
> I to i to jest grozne prawda?

Prawda.

> Mysle, ze nie wolno narzucac swoich pogladów innym a negowac inne
> zachowania, np. "po co brac kredyt, mozna to przeznaczyc na wspolne
> wyjazdy, to rozwija wiez rodzinna (...)

A ja uwazam, ze to jest niepodwazalna prawda, kto o tym nie wie albo udaje ze
jest inaczej to strata jego i jego dzieci. Zawsze warto powiedziec swoje
zdanie, to nie jest narzucanie pogladow. Tak samo mozna wypowiedziec sie na
temat przemocy w rodzinie lub palenia przy dzieciach.

> (...)w ten sposób my jestesmy szczesliwa
> rodzina a Wy nie bo Wasz tatus za duzo pracuje".

bez tego. zbyt wiele wiele czynnikow sklada sie na szczescie zeby tak uproscic.


> Swiat nie jest czarno bialy. Nie kazdy rodzic, który pracuje zbyt wiele
> jest zaslepionym w mamonie materialista i wyrodnym ojcem. Nie kazdy,
> który spedza z rodzina duzo czasu - leniwym prózniakiem, który nie mysli
> o przyszlosci swoich dzieci, bo nie zapewnia im wielu rzeczy.

Nie nalezy naduzywac slowa kazdy. Niemcy zawsze w ten sposob argumentuja swoje
bzdurne zakazy, np. "gdyby kazdy oparl rower o to drzewo to wie pan co by
bylo..." :) Dla mnie takie uogolnianie to paranoja. Gdy jednak zdecydowana
wiekszosc postepuje w sposob dziwny, nieracjonalny i ktory nie wychodzi nikomu
na dobre mozna chyba zastanawiac sie nad wnioskami i probowac pokazac
alternatywe.

> Czy teraz sie wreszcie zgodzimy?
no wlasnie? ;-)

pozdrawiam
FK


--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


67. Data: 2002-02-13 15:59:41

Temat: Re: klopotliwe pytanie? Dlugie
Od: fghfgh <a...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora



f...@p...onet.pl wrote:

> Biedni bo nieuswiadomieni to sa Ci, ktorzy sadza ze zeby pograc
> w pilke trzeba zaplacic za sale.

Pewnie powiesz, ze sie czepiam ( no troszeczke ;) Ale akurat odniose sie
do twego przykladu. Spróbuj znalezc jakies bezplatne boisko np. w
Warszawie :)) Ze szkolnego, jesli jako dorosly zaczniesz z kolegami grac
to Cie grzecznie wyprosza - bo to dla dzieci, z sali gimnastycznej tym
bardziej- nie bez powodu wynajmuja je firmom za zywa gotówke. Boisko
bezplatne? Z wlasnych obserwacji- zeby nie bylo, ze demonizuje. Bylo
kolo basenu na Pradze, a w zimie robili tam lodowisko. Zlikwidowane-
masz bazarek platny przez tych co tam maja budki a jakze. Powód? Basen
potrzebowal pieniedzy...
Rowniez na Pradze klub sportowy z kortami tenisowymi. Najpierw nie
placiles wcale, musiales miec tylko wlasne rakietki. Potem sie zrobil
podzial- czesc platna lepsza i czesc bezplatna- na zasadzie terenu
wybetonowanego... Co dalej? Ano- klub potrzebowal pieniedzy- teraz na
calym terenie masz tam parking samochodowy. Kolo mojej pracy z kolei
jest osrodek sportowy z 2 boiskami...a raczej byl. Jedno boisko jeszcze
maja- bo musza gdzies trenowac ale obcych nie wpuszczaja, a juz na pewno
nie tak po prostu. Drugie? Osrodek potrzebowal pieniedzy wiec je
zlikwidowal i sprzedal ziemie pod budowane osiedle na którym masz
malutki placyk zabaw nic ponad to.
I tak jest z wiekszoscia tych bezplatnych terenów rekreacyjnych.
To k woli biednych nieuswiadomionych ;)

> Nikt z nas nie krytykuje pracy koniecznej do
> przezycia.
> Mowa jest o uszeregowaniu potrzeb.

Alez ja to napisalam juz w piewszym poscie. Pozwolisz, ze sama siebie
zacytuje: "Kazda hierarchie wartosci wymuszaja warunki bytowe. To
brutalne ale prawdziwe."
Inaczej szeregujesz potrzeby gdy masz na podstawowe rzeczy prawda? Wiec
po co demonizowac za wszelka cene tego ojca, który biedny siedzi te 12
godzin w pracy bo chce zapewnic dzieciom byt? Sa rózne sytuacje a ja mam
wrazenie, ze kazdego kto spedza wiecej niz obowiazkowe 8 godzin w pracy
tak klasyfikujesz. Jesli odnioslam mylne wnioski- przepraszam

>
> Jesli usiadziesz do stolu z ludzmi i nie jestes pewna, ze wsrod nich sa Ci
> skrajnie ubodzy, wyglupisz sie ze stwierdzeniem, ze Ci ciezko bo splacasz
> wlasnie kredyt za samochod i mieszkanie? To zabrzmi albo obrazliwie albo
> smiesznie.

Nie mój drogi. Bede ostrozna w wypowiedziach aby nie kluc w oczy tych co
maja mniej...ale to nie znaczy, ze sie wyglupie lub obraze kogos jesli
cos takiego powiem. Zalezy jaki bedzie to kontekst wypowiedzi i zalezy
czy to nie bedzie na zasadzie: "niewazne co Ty mówisz i jak masz,ja
jestem biedniejsza od Ciebie bo.."


> Bardziej jednak wspolczuje tym,
> ktorzy maja przysloniety swiat pracoholizmem, kosztem wszystkich dookola, bo to
> zmienic mozna i na to tutaj zwrocilismy uwage.

Ja tylko zwracam uwage, ze akurat nie zawsze mozna... Nie zawsze jest to
pracocholizm, czesto wymóg konieczny o czym mam wrazenie starasz sie nie
pamietac.


> Bedac dzieckiem, gdy masz co jesc i gdzie spac to o wiele bardziej docenisz to
> ze ojciec wezmie Cie na spacer albo sie z toba pobawi niz gdy zamiast
> tego "splaca samochod", bo ktos mu powiedzial ze jak nie kupi nowego to moze
> miec biedak "klopoty" gdyby tak przypadkiem cos sie zepsulo.

Dwie rzeczy.
Po pierwsze:
Nie zawsze dziecko widzi wszystkie aspekty sprawy prawda? Oczwiscie, ze
kazde dziecko woli i doceni jak rodzice poswiecaja mu najwiecej czasu,
tylko ze tak sie nie da. Sa obowiazki, praca, trzeba na to zycie
zarobic i przekazac jakos dziecku, ze czasem inaczej sie nie da +
pogodzic to wlasnie z czasem posiewconym rodzinie. Nie bronie
pracoholików, po prostu zbytnio upraszczasz.
Po drugie:
Skad zalozenie, ze ten kredyt jest, bo ktos mu powiedzial, bo musi miec
nowszy, lepszy itp?
Znasz przypadki gdy samochód ( niewazne jaki ) jest niezbednym
narzedziem pracy? Bo ja znam sporo. Jesli warunkiem dostania dobrej
pracy jest mobilnosc a na samochód za gotówke Cie nie stac to wezmiesz
kredyt prawda? A jesli jest to w dodatku jedyna mozliwosc w okolicy i
masz do wyboru:
a) albo miec samochod, dojezdzac troche i miec prace
b) albo wyjechac w ogóle od rodziny zeby zarobic i widywac sie z nimi
raz na miesiac
c) albo nie pracowac w ogóle
to która z tych trzech mozliwosci wybierzesz majac rodzine na
utrzymaniu?
Ja nie teoretyzuje, podaje Ci konkretne przyklady z zycia, które znam
osobiscie.

> Nie chce tu po raz setny wywolywac dyskusji, ze "nowe lepsze", tylko pokazac
> jaka (nie)logika kieruja sie ludzie siedzacy do wieczora za biurkiem.

Alez ja równiez. Ty stwierdzasz, ze powodem jest ped do pieniedzy, ja
sie z tym zgadzam. Tylko zakladasz ze ten ped w wiekszosci przypadkó
spowodowany jest pracoholizmem a nie musem - a ja odwrotnie.

> > I to i to jest grozne prawda?
>
> Prawda.

uff..choc raz ;)

> > Mysle, ze nie wolno narzucac swoich pogladów innym a negowac inne
> > zachowania, np. "po co brac kredyt, mozna to przeznaczyc na wspolne
> > wyjazdy, to rozwija wiez rodzinna (...)
>
> A ja uwazam, ze to jest niepodwazalna prawda, kto o tym nie wie albo udaje ze
> jest inaczej to strata jego i jego dzieci.

Nie- to prawda dla Ciebie. I w porzadku ale nie jest niepodwazalna ani
najlepsza i wykluczajaca inne modele rodziny, ok?

>Zawsze warto powiedziec swoje
> zdanie, to nie jest narzucanie pogladow.
> > (...)w ten sposób my jestesmy szczesliwa
> > rodzina a Wy nie bo Wasz tatus za duzo pracuje".
>
> bez tego. zbyt wiele wiele czynnikow sklada sie na szczescie zeby tak uproscic.

tu sie zgodzimy :))

> > Nie kazdy rodzic, który pracuje zbyt wiele
> > jest zaslepionym w mamonie materialista i wyrodnym ojcem. Nie kazdy,
> > który spedza z rodzina duzo czasu - leniwym prózniakiem, który nie mysli
> > o przyszlosci swoich dzieci, bo nie zapewnia im wielu rzeczy.
>
> Nie nalezy naduzywac slowa kazdy. Dla mnie takie uogolnianie to paranoja.

dlatego napisalam : "_nie_ kazdy


> > Czy teraz sie wreszcie zgodzimy?
> no wlasnie? ;-)

jeszcze nie tym razem ;)

> pozdrawiam
> FK

pzdr
agi

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


68. Data: 2002-02-13 17:26:52

Temat: Re: klopotliwe pytanie? Dlugie
Od: "kolorowa" <v...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Inaczej szeregujesz potrzeby gdy masz na podstawowe rzeczy prawda? Wiec
> po co demonizowac za wszelka cene tego ojca, który biedny siedzi te 12
> godzin w pracy bo chce zapewnic dzieciom byt?

Rzeczą bezsporną jest, że dzieciom należy zapewnić podstawowe potrzeby.
Problem polega na tym, co do nich należy. Dla jednego to zupa na obiad, dla
drugiego - większe mieszkanie, czesne na prywatną szkołę albo lokata w
funduszu na start w dorosłe życie dziecka. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Skończę spłacać jeden kredyt - okaże się, że można zaciągnąć następny, bo
przecież jeszcze to się przyda, i jeszcze tamto jest potrzebne. Tak można
bez końca. I w dodatku człowiek jest święcie przekonany, że on naprawdę
musi.

Pamiętam pewne święta. To były ubogie święta, od Mamy dostaliśmy z bratem
pod choinkę drobiazgi. Pamiętam, jak się poryczałam. Nie dlatego, że
niewiele dostałam. Ale dlatego, że mojej Mamie było tak strasznie przykro,
że nie może dać nam więcej.

Pamiętam mnóstwo rzeczy, na które nie było nas stać (właściwie tych rzeczy
nie pamiętam, tylko same sytuacje:)) - i było to dla nas zupełnie
naturalne - tak jak było naturalne dla naszych rodziców.
I mam nadzieję, że będzie równie naturalne dla moich dzieci.

--
Małgosia
mąż - jeden (jak dotąd)
dzieci - dwoje


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


69. Data: 2002-02-13 17:35:25

Temat: Re: inne klopotliwe pytanie:ile zarabiasz?
Od: "Jolanta Pers" <j...@u...com.pl> szukaj wiadomości tego autora


ryba napisał(a) w wiadomości: ...
>
>>
>> Bo rozmowa o zarobkach mieści się w sferze tematów, o których się nie
>> rozmawia z nikim, może z wyjątkiem najbliższej rodziny. A i to nie u
>> każdego. (Np. rodzice _nigdy_ nie wiedzieli ile zarabiam.)
>
>To w waszej rodzinie wszyscy mają do siebie pełne zaufanie :)
>Współczuję rodzicom córki, a może raczej córce rodziców.


A uważasz, że taktownie byłoby wychwalać się zarobkami nawet na poziomie
średniej krajowej, komuś, kto ma nieco ponad 400 zł renty? Bo ja nie.

>>
>> >Jeżeli pytam o zarobki to zazwyczaj wyjaśniam do czego mi jest to
>> potrzebne.
>>
>> Ach rozumiem: pracujesz w Urzędzie Kontroli Skarbowej? Trzeba było tak od
>> razu.
>
>I to ma być śmieszne ?


Jedyną osobą, która bez obciachu ma prawo zadawać ludziom takie pytania,
jest urzędnik z UKS. Logicznie więc rozumuję, że nim jesteś. Pojęcie
śmieszności jest tu całkowicie ortogonalne.

>> >Jeszcze mogę zrozumieć, ze ktoś odmówi ( ludzie mają różne "widzi mi
>> się" )
>> >ale ignorować zadane pytanie ?
>>
>> Jest to jedynie uprzejmy sposób dania rozmówcy do zrozumienia, że jest
>> burakiem.
>
>To rzeczywiście straszne. Gadasz z takim burakiem i nawet nie możesz mu
>szczerze powiedzieć,
>ze jest burakiem, bo wtedy by wyszło na to, że ty też.
>Ciężkie jest życie nieburaka.
>
>Fajnie być burakiem


Na pewno. Ja też chciałabym mieć skórę jak nosorożec, to baaaardzo ułatwia
życie. Miłego.

JoP

--
j...@m...pl j...@u...com.pl
http://www.sf.magazyn.pl



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


70. Data: 2002-02-13 20:17:00

Temat: Re: inne klopotliwe pytanie:ile zarabiasz?
Od: "kolorowa" <v...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Choćby po to, by zrozumieć Twoje zdanie na temat tego, czy pytania o
zarobki
> są taktowne, czy nie.

To może ja:)
1.szukam pracy, nie mam pojęcia o zarobkach, bo np. zmieniam branżę,
zmieniam miejsce zamieszkania - będę więc szukać wszelkich informacji o
płacach.
2. mam pracę, ale mam też wrażenie, że moje wynagrodzenie w istotny sposób
różni się od wynagrodzenia innych osób na analogicznych stanowiskach
3. Mam przyjaciół i chciałabym się z nimi wybrać na wakacje, kupić im
prezent, czy zrobić cokolwiek, co wymagałoby jakichś nakładów finansowych.
Chciałabym mniej więcej wiedzieć, ile mogą wydać, żeby się do nich
dostosować.

Ja już chyba również nie zaliczam pytań o zarobki do nietaktownych. Chociaż
sama raczej nie robię na ten temat sondy ulicznej;) Ale mnie można
zapytać:)) Najwyżej odpowiem, że nie odpowiem.
--
Małgosia
mąż - jeden (jak dotąd)
dzieci - dwoje


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 6 . [ 7 ] . 8 ... 20


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Dlaczego nie macie dzieci? (emocjonalne)
Co to znaczy TZ?
Jaki Prezent?
trudny temat - pieniądze
dajcie się wyżalić...[bardzo długie i smętne]

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »