Data: 2000-01-13 18:26:19
Temat: Re: jeszcze o kobitach :)
Od: "MałGosia" <g...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Machalas <w...@f...com.pl> wrote in message
news:HT8f4.17141$X3.337160@news.tpnet.pl...
> Powitał.
> Ja wiem, pełno tego, ale to jest coś, czego ja nie pojmę :))
> (bądźcie wyrozumiali)
>
> Jakiś czas temu odbiło mi na punkcie pewnej dziewczyny. Po prostu
zabujałem
> się i koniec. Dawałem jej wszelkie znaki, ze chcę chodzić z nią itd.....
> Telefony, komplementy, kwiaty, pierdoły,....
> I jak na złość, on mnie olewała. "Wiesz, nie mam czasu, ja nie mogę dziś
do
> kina, do knajpy, na dyskotekę, do teatru". To trwało. Ja swoje, ona swoje.
>
> W końcu widząc beznadziejną sytuacje, powiedziałem sobie "trudno - nie, to
> nie." Skończyły sie telefony, podrywy, wazeliny. I tutaj nastąpiło coś,
> czego ja cholera nie mogę zrozumieć. Kobita zaczęła do mnie wydzwaniać,
> "chodź, pójdziemy tu i tu...". Uśmieszki, całuski, miżdżenia się. "Jakiś
ty
> fajny....".
> Kurde mole, nie wiem - co jest grane? Ja z nią nie chcę nic kręcić, a im
> bardziej jej to sugeruję, odczuwam coś takiego, że ona sugeruje mi co
> innego.
>
> Fakt, nigdy kobiet nie rozumialem pod tym wzgledem. Ale aż tak?.....
> Czy to jest wytłumaczalne ogólnie, czy miałem pecha trafiając na taki
> "okaz"?
>
> Machalas
Ponizej juz ktos ciut wspomnial o tym, co chce powiedziec. Otoz niestety
czesto sie to zdarza, co opisujesz, bo cale mnostwo kobiet nie moze zyc bez
adoratora, ktory kupuje prezenty, zaprasza do kina i takie tam inne rzeczy
wyprawia. I mimo, iz taka nic do niego nie czuje, to jednak zyc bez niego
nie moze, zwlaszcza wtedy, gdy on wreszcie sie zorientuje, ze to wszystko na
nic i odchodzi.
Wiesz co? Nie warto tracic czasu na zastanawianie sie nad tym.
Pozdrawiam
Gosia
|