Data: 2009-12-17 21:43:20
Temat: Re: klaps wychowawczy
Od: medea <e...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
tren R pisze:
> to ja już bym to podciągnął pod słowo "terror".
To były trochę inne, o wiele trudniejsze czasy - okres międzywojenny,
wojenny i krótko powojenny, rodzina wielodzietna. Dziadek ortodoksyjny
katolik. Był oddany rodzinie, ale niestety ta miłość także w ten sposób
się wyrażała. Większość rodzeństwa mojego ojca miała w dorosłym życiu
kłopoty z wyrażaniem swoich emocji, ale chyba żadne nie biło swoich
własnych dzieci.
> ja je po prostu rozśmieszam, zamiast gadać o jedzeniu zupy. a mama jest
> trochę jak kapo, co zrobić :)
Mój mąż też rozśmiesza córkę jakimiś totalnymi bzdurami. Np. ostatnio
jak brałam prysznic, wzięli mój telefon i nagrali "sto lat" w swoim
wykonaniu (przy czym mąż stylizował się na lekko wstawionego) i ustawili
jako dzwonek, a po jakimś czasie do mnie zadzwonili z innego telefonu.
Teraz normalnie wstyd, jak zadzwoni gdzieś przy ludziach, ale nie
zmieniam. ;)
> to u ciebie też?! ufff.....
Spoko, weszło już do normy rozwojowej. ;)
Ewa
|