Data: 2013-03-22 11:45:11
Temat: Re: kobieta, mezczyzna...
Od: "Chiron" <e...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Hanka" <c...@g...com> napisał w wiadomości
news:8d29cc42-a377-42cf-a811-ebec13cacb99@h14g2000vb
e.googlegroups.com...
On 21 Mar, 11:56, "Chiron" <i...@g...com> wrote:
>> Błąd w założeniach. Należy zacząć od podstaw. Co jest czym pożądanym- i
>> dlaczego? Jeśli już się to wie- to można kombinować, jak to osiągnąć.
>> Hanko-
>> potrafisz napisać, co według Ciebie jest stanem pożądanym i dlaczego?
>Bycie po prostu czlowiekiem.
>Posiadanie wspolnych celow - nie tych, ktore
>zalatwiaja tematy "damskie" i "meskie", lecz tych,
>ktore stanowia dla obu plci warunek przetrwania,
>godnego, w miare spokojnego, wzajemnie milego.
>
>
>
>Ciagle ktos mi mowi, ze to niemozliwe.
>Ja wiem, ze to jest mozliwe.
>Jednak, trzeba sie uwolnic od stereotypow.
>Nie kazdego na to stac.
>Zreszta - skoro sami nie widzimy pozytywow danego
>rozwiazania, nikt nie jest w stanie nas zmusic do jego
>zastosowania.
Prosiłem Cię o podanie stanu pożądanego- i podałaś. Stanem pożądanym w
Twojej opinii jest stan, w którym może przetrwać gatunek ludzki. I ja się
pod tym podpisuję. Jednak Ty to "rozmydlasz"- pisząc że musi być ono "godne,
w miarę spokojne i wzajemnie miłe". Hanko- dodajesz warunki, które moga
wręcz (a często to robią) kompletnie wykluczać tezę- którą jest
Konieczność Przetrwania Gatunku Ludzkiego.
No godność jest pewnego rodzaju poczuciem. Owszem, dla osób rozwiniętych
duchowo- oczywiście możliwe jest godne bycie ze sobą. Co jednak z ludźmi,
którzy (np ona i on) takie poczucia nie posiadają? Nie mają go- więc nie są
go w stanie sobie zapewnić. Jednak trudno się nie zgodzić z opinią, że
społeczność powinna wytwarzać prawa, które godne życie umożliwiają. No ale z
następnymi to już w ogóle zgodzić się nie sposób. I to właśnie są poglądy,
które (przepraszam, jesli Cię to uraża) socjalizm łagrami wszczepiał
sowietom, a teraz w białych rękawiczkach sufluje zachodnim społeczeństwom- i
wziął się za nas. Otóz właśnie z życia spokojnego i w miarę miłego zrozbiono
cel. Cel ten jednak stoi w sprzeczności z posiadaniem i wychowanie
potomstwa. Oduczają odpowiedzialności za swoje czyny. Ludzie hołdujący takim
zasadom oczywiście bedą unikać wszelkich trudności. A ciąża, opieka nad
ciężarną a potem nad swoim potomstwem- to przecież ból, męka, problemy,
zmęczenie, zniechęcenie, etc. No ale to także piękno, miłość, wzniosłość,
duma, radość z podołania obowiązkom, etc. Tyle, że żeby poczuć i zobaczyć tę
miłość, piękno, dumę, radość z podołania obowiązkom- należy najpierw przejść
to pierwsze: ból, męka, problemy, zmęczenie etc. I może dla kogoś, kto
podejmuje decyzję o posiadaniu potomstwa- te problemy okazują się naprawdę
malutkimi, nie wartymi wspominania w porównaniu z tym czymś wspaniałym, co
go czeka potem. Najczęściej chyba tak jest. Jednak najpierw trzeba zrozumieć
swój strach, lęki. Osoba, mająca prawidłowe wzorce rodzinne- nawet, jak jest
poddawana demoralizującemu wpływowi otoczenia (środki przekazu, znajomi)-
poradzi sobie. Socjaliści rozwalają więc rodzinę jako instytucję.
Społeczeństwa traktując jak bydło- coś w rodzaju tego opisanego w "Nowym,
wspaniałym świecie". Przecież na każdym kroku sie to robi- twierdzenie, że
rodzina to źródło patologii jest ostatnio modne nawet u nas. No to ludzie
żyją sobie jak najbardziej miło, bezproblemowo- no ale niegodnie. Ich sposób
życia przecież- tak naprawdę- jest niegodny. Bydło trzeba zmuszać do
posiadania potomstwa. Ostatnio (mam służbowo sporo do czynienia z
Francuzami) rozmawiałem z Francuzem, który stwierdził, że we Francji już
poradzili sobie z tym, że młodzi nie chcą mieć dzieci- wymyślono wspaniałe
ustawy- już są efekty. Konfidencjalnie powiedział mi, że chodzi o tych
"właściwych" Francuzów- bo ta cała reszta (arabowie, Kanakowie, etc) i tak
się mnoży jak króliki. Zadałem pytanie- czy uważa, że przetrwać może
społeczeństwo, w którym trzeba wysiłku rządzących, żeby obywatele robili coś
tak naturalnego- jak mnożenie się. A jak Ty uważasz, Hanko?
>> dlaczego taki podział ról narzucony przecież przez (skoroś niewierząca)
>> Naturę - jest zły? Dlaczego chcesz Ją poprawiać ? Czy komuś już się to
>> udało-
>> kiedy i gdzie? A może to po prostu wynik myślenia życzeniowego?
>Jaki podzial rol?
>Ja mowie o rownowaznosci kobiety i mezczyzny,
>a nie o podziale rol.
>I nie zamierzam poprawiac Natury - nie mam na to szans.
>
>Jednak, co innego jest "urodzic dziecko" - tylko kobieta
>to moze wykonac i tu widze prawidlowosc Twojego "podzialu rol"
>- a co innego jest wspierac sie rownolegle, nie walczac o bzdury.
>
>Nie twierdze, ze podzial na "sprawy/prace/tematy meskie"
>i takiez zenskie, jest totalnie zly. Twierdze jednak, ze zbyt
>ogranicza nasze umysly i ciala.
>Ja - jestem wolna i moim zdaniem ta wolnosc jest dobra.
Pojedyńczo, jako jednostka- ok. Jednak propagowanie takiego stanu jest czymś
wręcz złym. Czyli: chcesz zakładać rękawice bokserskie i okładać się po
twarzy z innymi? Twoja rzecz. Nikt nie powinien Ci tego bronić. No ale
propagowanie boksu wśród dziewczyn jest złe.
>Oraz:
>Poniekad jest to myslenie zyczeniowe - w chwili obecnej bowiem
>nacisk stereotypow na obie plcie jest tak mocny, ze nie widze
>szans, by w najblizszym czasie cos sie zmienilo.
>Dotyczy to przede wszystkim krajow nisko rozwinietych, gdzie
>mentalnosc tkwi w sredniowieczu (tak, o Polsce tez mysle
>w tym momencie).
>
>I prosze mi nie insynuowac, ze kalam swoje gniazdo.
>Po to mamy rozum, by z niego korzystac.
>Rowniez - by wyciagac wnioski, choc nikt nie powiedzial,
>ze wszystkie one sa/beda jedynie sluszne.
No wiesz- nie bardzo wiem, o co idzie z tym Średniowieczem. Mnóstwo
bzdurnych stereotypów od Rewolucji Francuskiej krąży na jego temat- więc
może uściślij proszę.
>Powtorze - walka o fizyczne przetrwanie jest wystarczajaco
>trudna. Dorzucac do tego walke z towarzyszami niedoli to
>juz jest masochizm czystej wody. A o tym mowimy -
>o wspolpracy, o rownowaznosci, partnerow i celow.
>Wlasnie w imie sensownego przetrwania.
Związek dwojga ludzi powinien być wspierający- bez dwóch zdań. Może być
jednak tylko taki, jacy są oboje partnerzy. Poza tym- jadąc malkontentem-
mówimy tak samo, ale pewno nie to samo. Trzeba by określić, czym ta
równoważność jest. Równoważność szacunku- tak. No ale mając potomstwo- przy
wyborze albo ja umrę albo żona- jej życie jest ważniejsze. Przy wyborze: ja
pracuję- ona siedzi w domu czy odwrotnie- oczywiście tak, jak jest. Bo bez
względu na to, czy ja zarobię więcej- to kształtowanie dziecka w domu,
jakiego jest w stanie dokonać kobieta- przewyższa znacznie to, co może mu
zaoferować mężczyzna. Itd, itp.
--
Chiron
|