Data: 2010-07-04 18:39:25
Temat: Re: lekko ot ] jedzenie bardzo przyswajalne
Od: Magdulińska <m...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2010-06-23 03:37, Animka pisze:
> W dniu 2010-06-22 01:51, Magdulińska pisze:
>
>>> Albo patrzeć przed siebie, a nie na ukochanego ;-) :-)
>>
>> Co to to nie. Takiego widoku sobie nie odmówię.
>> Wyciąganie małej gapy z krzaków tez może być przyjemne :D :D :D
>> Sama słodycz.
>
> Gapiów nie było jak mniemam?
A niech by sobie nawet byli. Nie było wywrotki, więc nie byłoby się na
co gapić ;P
>
>
>>> Czereśnie już dawno są.
>>> Teraz zjadłam sporo truskawek zgniecionych z cukrem (półlitrowy
>>> słoik) i już się czuję głodna. Mnie owoce głodu nie zaspokajają. Tak
>>> jak słodycze: po jedzeniu ;-)
>>
>> Ja mówię o takich czereśniach z prawdziwego zdarzenia, takich dojrzałych
>> w Słońcu, soczystych, słodkich, mięsistych.
>
> Przecież są. Pelno tego na straganach. Wczoraj widziałam nawet jakieś
> droższe, bo po 10 zł za kg.
> A u mojej mamusi na ogródku za domem są piękne czerwone słudziutkie
> wisienki (jak to wisienki). Drzewko niskopienne i łatwo się zrywa,
> tylko musiałam szybko zwiewać z tego ogródka, bo tam zawsze komary
> urzędują i mnie zaczęły obsiadać.
Wydrylować, włożyć do słoiczka, zasypać cukrem. Zakręcić i pasteryzować
- na zimę pyszny soczek i owoce.
Można też zalać spirytusem ;P
Wiśnióweczka - dobra rzecz.
>
>> Też uwielbiałam truskawki pogniecione z cukrem, ale ... ostatnio
>> zasmakowały mi bez cukru.
>> Staram się (i Tobie też polecam) mniej słodzić.
>
> Ja czasami potrzebuje słodyczy, więc zamiast cukierków jem słodkie
> truskawki.
Dobry wybór. Mniam.
>
> Dobre są kluseczki niteczki polane rozgniecionymi truskaweczkami ze
> śmietanką.
Nie jadłam - muszę kiedyś spróbować.
Ogólnie - uwielbiam wszystkie kluchy, makarony itd... tylko... od tego
pupa rośnie...
>
> Najgorsze jest to, że mi lekarka od tarczycy zabroniła jeść owoce i
> surowe warzywa oraz unikać mleka.
> Na żołądek brałam proszki Nolpaza i już ten z żołądek mi się
> odbudował, niemniej jednak staram się jeść to co mi nie szkodzi.
Jedz to, na co masz ochotę i po czym dobrze się czujesz. Na co dobrze
reaguje Twój organizm.
>
>> Jedyne, co słodzę, to herbata i kawa. ;P
>> Ale ograniczyłam słodzenie z 4-ech do 2-2,5 łyżeczek na szklankę.
>
> Ja teraz słodzę kawę 2 łyżeczki, a herbatę 1 plaską (nie lubie za
> słodkiej).
Ale a to równoważę, bo tyle samo solę :D
>
>>>> Jedz dużo świeżych warzyw.
>>>> Duszonego na parze kurczaczka.
>>>
>>> A fu! Już wolę upieczonego w gazowym piekarniku.
>>
>> No to ugotowanego we warzywkach - ale z maleńka ilością soli (albo wcale
>> - a jak już to sól morska.)
>
> Nie, nie, nie. Upieczonego, zarumienionego, (posypanego papryką) ,
> cieplutkiego to zjem.
>
>>>> I to, co tygryski lubią najbardziej: sałaty, ogórki zielone,
>>>> pomidorki,
>>>> rzodiewki, młoda cebulka, szczypiorek, koperek, do smaku sos: kilka
>>>> kropel cytryny, zamiast soli - kropelki oleju sojowego, odrobina
>>>> oliwy z
>>>> oliwek, drobno posiekane zioła (lubczyk - magi, mięta - jaki aromat i
>>>> to, co lubisz - byle nie w nadmiarze).
>>>
>>> Pomidorków z ogórkami nie powinno się łączyć - podobno..ale ja i tak
>>> jem.
>> Wiem, że się tak nie je, bo podobno zabija się wit. C.
>> Ale to takie smaczne....
>>
>> Zapomniałam o czerwonej papryce.
>
> Ja muszę paprykę obierać ze skóry (jakie to męczące). Pomidory też.
> Inaczej nie przejdzie mi przez gardło.
Polej paprykę wrzątkiem i posyp solą - skórka łatwiej zejdzie, a i
papryka będzie bardziej miękka.
Albo zrób ta, jak Pascal Brodnicki - maleńki palniczek i opiecz nad nim
skórkę papryki.
>
>> To tylko lekarstwo na brzuszek i na ścianki jelit.
>> Zamiast masła - lepiej położyć liść sałaty, pomidorek, jajeczko.....
>> Albo wędzoną rybkę - np. makrela - ma zdrowszy tłuszcz.
>
> O nie! Dla mnie na pierwszym miejscu jest masło. Na sucho nie jadam.
Ja mówię, że je jadam łysego chleba - a mój mężczyzna się śmieje, że
przecież chleb nie ma włosów ;)
>
>> A pieczywo - najlepiej z ziarnami.
>> Bo białe nie ma wartości odżywczych.
>
> Biegunki po tych ziarnach bym dostała.
> Ja lubię tylko chleb baltonowski. Innego nie zjem.
Też go lubię. Wszystko lubię, co na drzewo nie ucieka:)
>
>>
>> A co powiesz na ciepły, chrupiący wiejski chlebek ze smalcem i z
>> ogóreczkiem małosolnym?..........................?
>
> Załatwisz mi prawdziwy chleb-bochen ze wsi? Bo ja nigdzie takiego
> prawdziwego nie widzę. Co kupię takie coś w sklepie to czuję się
> oszukana i chleb wyrzucam.
> Teraz zresztą na wsiach chleba nie pieką, Zwalają się wszyscy do
> Warszawy, do supermarketów i kupują żarcie na tydzień, albo nawet
> miesiąc. Nawet jajka (po parę opakowań) kupują. To jest dopiero
> warcholstwo leniwe co?
>
Jak ja dawno nie jadałam prawdziwego - wiejskiego chlebka.
Ale podobno samemu można upiec.
A Ty myślisz, że w Poznaniu jest inaczej?
Kupują masowo - bo tanio - a potem żarcie się psuje i jest drożej.
Albo jadą daleko, daleko, z kilkanaście kilometrów po coś, co jest
kilkadziesiąt groszy tańsze - ale... benzyny głupole już nie liczą:D
|