Data: 2006-08-23 14:03:46
Temat: Re: mały dylemacik
Od: "Szpilka" <s...@S...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Lukasz Kozicki" <R...@v...cy.invalid> napisał w
wiadomości news:44ec5ace$1@news.home.net.pl...
> Szpilka wrote:
>
>> pożyczamy. Nic nie powiedziała, ciuciuruciu, wszystko ok. Dopiero
>> wczoraj (po 4 dniach od tej wizyty) oznajmiła mi , że jej drugi syn
>> chce pozyczyć fotelik bo z tamtym ich coś tam nie tak. I ZONK.
>
> "Przykro mi, widziała mama że fotelik pożyczam - to był ostatni moment
> żeby zareagować. Nie odbiorę go teraz koleżance. Jeśli się to mamie nie
> podoba, następnym razem proponuję wziąć pod uwagę to, że najpierw kilka
> razy mówiłam żeby tego nie kupować, a potam - żeby ten drugi syn wziął.
> Teraz jest za późno."
No właśnie, jak będzie drążyć temat to zapytam się czemu nie
zareagowała wtedy. Ale w sumie wiem czemu po tych 4 dniach
była reakcja. Zobaczyła, impulsywna nie jest więc wtedy nic nie
mówiła, poszła do domu, z teściem (następny mąciciel) temat
obgadali, co by tu zrobic by tak łatwo się nie dać. Wymyśliła, że
zwali że to drugi syn potrzebuje fotelik na wyjazd na weekend.
Ja tam w ciemię bita nie jestem. poprosiłam ją o telefon do niego.
Zadzwoniłam i się wypytałam o co z tym fotelikiem chodzi?
- No tak, że potrzebują ale nie tylko na weekend ale i na stałe, bo
z tym ich to coś jakieś pasy kosmicznie się zapinają, że niewygodnie,
a że co ja zrobiłam z tym fotelikiem co mama kupiła?
- No co zrobiłam - pozyczyłam i tyle.
- no ale na jak długo?
- no do jeżdżenia dla dziecka koleżanki
- no przecież on mówił, że będzie chciał (k***a nagle wszyscy mi
mówili że chcą ten fotelik - może ja powinnam iść do laryngologa?)
- nikt mi nic nie mówił, ja sama mówiłam by ten fotelik zabrała,
nie chciała, fotelik poszedł do piwnicy, koleżanka pozyczyła, nie będę
teraz robiłą z mordy chlewu i z siebie debilki i jej odbierała.
- no trudno
W rozmowie stwierdziłam że jeśli potrzebują fotelika na weekend
to ja im chętnie pozyczę ten co mamy w aucie. Żeby podjechał
do męża do rpacy i przymieżył czy mu będzie pasował do jego auta.
- ok nie ma sprawy podjadę, przymierzę.
koniec rozmowy.
powiem szczerze że na początku tej rozmowy wyczułam lekkie
jego zakłopotanie, kręcenie, ale potem ja tak naprowadzałam
rozmowę że jestem chętna im pomóc w potrzebie (bo a nóż widelec
rzeczywiście coś tam im z tym fotelikiem a ja tylko taka podejrzliwa
jestem niepotrzebnie). Także brat męża do mnie nie miał żadnych
pretensji ale jak mówiłam niesmak po rozmowie z teściową i całą
tą sytuacją pozostał.
Sylwia
> --
> ŁK (który musiał teściową wyrzucić ze swojego domu, żeby - po kilku
> miesiącach - zrozumiała, że albo będzie się w moim domu stosować do
> mnie, albo nigdy nie będzie oglądała wnucząt).
>
|