Data: 2009-01-26 11:43:37
Temat: Re: marcinkiewicz sie zakochał!
Od: "cbnet" <c...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
... i lewicowych także:
"... Kazio zakochał się
Kusicielskie moce szatana przemogły w końcu cnotę Kazimierza
Marcinkiewicza. Ten przez lata całe najpierw skromny nauczyciel z Gorzowa,
potem trochę mniej skromny, choć pobożny poseł i wiceminister edukacji ze
Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, poseł AWS i PiS, dalej premier
uszczęśliwiony jak sztubak swoim niespodziewanym wyniesieniem na taki urząd,
następnie londyński bankowiec, a przy tym cnotliwy mąż swojej żony
nauczycielki okazał się atrakcyjny dla innej, znacznie młodszej kobiety i
poszedł z nią w tango zostawiając na lodzie - pardon za określenie - starą
żonę.
Jej walory, polegające m.in., według świadectwa sąsiadów z Gorzowa, na
,,szorowaniu klatki schodowej'' i ,,bieganiu z młotkiem przy remoncie'',
przegrały z siłą hormonów męża, które zareagowały na młodą, atrakcyjną
blondynkę. Przyznam, że frenetyczna radość życia i energia, jaka rozpierały
prawie już 50-letniego, atrakcyjnego Kazimierza każąc mu szaleć na nocnych
dyskotekach, nasuwać mogła podejrzenia, że w końcu zmaluje on coś i w tej
dziedzinie przełamując wrodzoną mu od chłopięcych lat nieśmiałość do
dziewczyn i realizując szablonowy program osobisty ,,50 plus'', czyli -
jednym słowem - tracąc katolicką cnotę.
Wypada oczywiście współczuć pani Marcinkiewiczowej, jako że deklaruje
ona, iż to dla niej dramat. Przy okazji ostatniego dokonania atrakcyjnego
Kazimierza nasuwa się jednak także kilka refleksji nad charakterystycznym
syndromem, jakim odznacza się część polityków i - szerzej - osób publicznych
znanych z tzw. sztandarowego katolicyzmu, głównie notabene mężczyzn.
Odznacza się on kilkoma właściwościami.
Oto najpierw lubią oni deklarować swoje przywiązanie do monogamicznego
związku małżeńskiego opartego o zasady katolickie, zamęczają tym innych i
zawstydzają tą swoją małżeńską cnotą. Na początku swego premierowania pan
Kazimierz zapytany przez dziennikarza o to, jak znosi rozłąkę z żoną,
chełpił się jak młodzian informując trochę ryzykownie, że ,,jest z nią nawet
w tej chwili bliżej niż ja z panem''. Z dziennikarzem w studiu, znaczy się.
I oto klops. Zasady katolickie pana Marcinkiewicza, rodzina składająca się
także z trzech synów, w tym jednego nieletniego, nie wytrzymały naporu pokus
marności tego świata. To ludzkie, a nic co ludzkie nie jest nam obce, ale
cała ta moralistyka okazała się psu na budę nieprzydatna. Nie u Kazimierza
jednego.
Przemysław Gosiewski tak zapamiętał się w wytykaniu Ludwikowi Dornowi
płacenia niskich alimentów, że biedak sam zapomniał że i on ,,mówi prozą'',
czyli też się rozwiódł i jeszcze mniej płaci na dzieci z pierwszego,
kościelnego małżeństwa. Dorn z kolei po raz drugi się ożenił, a tuż przed
tym uczynkiem nawrócił się na łono Kościoła katolickiego poprzez chrzest
święty. Kilka lat temu rozwiódł się z hukiem pewien znany, renomowany
artysta-piosenkarz w nader średnim wieku, który wcześniej w każdym wywiadzie
piał do mdłości pochwały swojego nierozerwalnego katolickiego małżeństwa i
grzmiał przeciw aborcji. On też się jednak rozwiódł i przy okazji następnego
wywiadu rozłożył ręce mówiąc: ,,C'est la vie''.
W życiu różnie bywa i na ogół lepiej zakończyć nieudany, czy toksyczny
związek, nawet małżeński, niż tkwić po uszy w zatrutym bagnie. Rzecz w tym,
że gdy czynią to namolni moraliści, heroldzi małżeńskiej, monogamicznej
cnoty, mający usta pełne katolickich, obłudnych frazesów - a od takich roi
się szczególnie na prawicy - powstają niesmak i zażenowanie, jakiego nie
generują normalni, zdrowi grzesznicy, którzy nikomu niczego nie obiecują,
nie zarzekają się niecnoty jak żaba błota i nie zakrywają ogona ornatem..."
--
CB
Użytkownik "cbnet" <c...@n...pl> napisał w wiadomości
news:glk6u7$1dvf$1@news2.ipartners.pl...
> [...]
> BTW niezły żer dla prawicowych "świętoszków". ;)
|