Data: 2003-09-18 08:09:35
Temat: Re: matka
Od: "agi ( fghfgh )" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"margola & zielarz" <malgos@spamu nie kochamy.panda.bg.univ.gda.pl> wrote:
> Jakie jest wg Was minimum, albo inaczej - gdzie kończy się "być", a zaczyna
> "Mieć"? jak czujecie tę granicę?
Jak dla mnie sa dwa aspekty 'byc' a 'miec'.
Minimum to to za co da sie przezyc. Tu IMHO konczy sie byc w ekonomicznym
zakresie. Reszta ponad to - to juz miec- tyle, ze jak dla mnie to calkowicie
ludzkie- czlowiek aby byc potrzebuje miec realizowane troche swoich
niepotrzebnych z punktu widzenia przezycia zachcianek w calkowicie normalnym
zakresie- cokolwiek co jest ponad minimum, pare ksiazek, kosmetyk, pare zlotych
nie na niezbedne rzeczy a na cos calkowicie niepotrzebnego, papierosy dla
palaczy, cos ponad niezbedne wydatki.
Jest jeszcze inny aspekt 'byc' a 'miec' - ten moralny. Kiedy rzeczy materialne
przeslaniaja mi bycie soba.
Wtedy to 'miec' zaczyna przerastac 'byc' i IMHO jest to grozne.
A granica... lezy w kazdym czlowieku, jego potrzebach, dazeniach, ambicji,
celach, równiez granicy tego co jest w stanie zniesc dla 'byc'.
> Zyski są niewspółmierne do strat, jako że liczone w innej zupełnie walucie,
> tylko jak tego dokonać?
Nie wiem. Nie ma uniwersalnego srodka. Jako, ze dlugi czas wychowywalam sie bez
ojca z sama tylko matka, która równoczesnie uczyla sie pracowala wiec
praktycznie od 6 klasy podstawówki bylam sama. Mame widywalam raz na 2 dni
kiedy wracala po dyzurze do domu i miala pare godzin na odespanie... przed
nastepnym dyzurem albo gonitwa do szkoly. Wakacji nie bylo bo ich nie
praktycznie miala.
A mimo to nie moge twierdzic, ze byla nieobecna w moim zyciu, ze cos stracilam.
Bo robila to aby przezyc, aby zapewnic byt mnie i sobie. Cos kosztem czegos.
Tylko, ze jak juz byla w domu to umiala znalezc dla mnie czas nawet kosztem
swego snu- nie bylo odsylania mnie na pozniej 'bo jestem zajeta'. Jesli sie
zagadalysmy o 9 wieczorem to potrafilysmy przegadac i do 1, 2 w nocy- to byl
czas dla mnie i nie pozwalala aby go jeszcze ucinac. Moze tu jest wyjscie?
Rozdwoic sie nie da ale przynajmniej dawac wszystko w ramach swoich mozliwosci-
dziecko wyczuje czy poswiecasz mu caly swój pozostaly Ci do dyspozycji czas i
nawet jesli nie jest go duzo- i tak bedzie za to wdzieczne.
> Co w sytuacji, gdy matka ma większe predyspozycje do pracy etatowej (po
> prostu umie pracowac
> odtąd-dotąd), a ktoś z rodziny etat (i stały dochód) powinien mieć, prawda?
Wiesz- u Ciebie to pewnie niemozliwe ale mozna odwrócic role. Moj wujek np.
pracuje w domu i zajmuje sie domem, dziecmi a jego zona pracuje na etacie. I
pasuje im taki podzial rol. Sprawdzili kiedys odrwotny uklad, sprawdzili ten- i
ten im zostal. Jako, ze dzieci sa teraz w przedszkolu to jeszcze pare ladnych
lat tak pozostanie.
pzdr
agi
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|