Path: news-archive.icm.edu.pl!newsfeed.gazeta.pl!news.nask.pl!news.nask.org.pl!news.g
ermany.com!postnews.google.com!s48g2000cws.googlegroups.com!not-for-mail
From: "Magdalena" <e...@i...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: modlitewnik
Date: 3 Mar 2007 02:41:04 -0800
Organization: http://groups.google.com
Lines: 285
Message-ID: <1...@s...googlegroups.com>
References: <1...@j...googlegroups.com>
NNTP-Posting-Host: 83.31.207.69
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset="iso-8859-2"
Content-Transfer-Encoding: quoted-printable
X-Trace: posting.google.com 1172918469 27301 127.0.0.1 (3 Mar 2007 10:41:09 GMT)
X-Complaints-To: g...@g...com
NNTP-Posting-Date: Sat, 3 Mar 2007 10:41:09 +0000 (UTC)
In-Reply-To: <1...@j...googlegroups.com>
User-Agent: G2/1.0
X-HTTP-UserAgent: Mozilla/5.0 (Windows; U; Windows NT 5.1; pl; rv:1.8.1.2)
Gecko/20070219 Firefox/2.0.0.2,gzip(gfe),gzip(gfe)
Complaints-To: g...@g...com
Injection-Info: s48g2000cws.googlegroups.com; posting-host=83.31.207.69;
posting-account=mEcoKg0AAADRDwfC68qfGWQG9Vsb1RwK
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:364445
Ukryj nagłówki
On 2 Mar, 23:44, "uookie" <u...@g...com> wrote:
> Witam! Będę teraz pisał o modlitwie. Modlitwa pewnie kojarzy się wam z
> wiarą religijną, a ta słusznie kojarzy się z Bogiem, a Bóg z myśleniem
> ciemnogrodzkim, lub z czymś (czego ludzie używający określenia
> 'myślenie ciemnogrodzkie') nie pojmują, czyli z wiarą w Boga. Ale po
> kolei - pewnie nie znajdziecie czasu, czy też chęci by czytać dalej,
Zapewne tacy się też znajdą ...
> ale ja, by pisać, ten czas mam, i chęć też.
I o to chodzi, uookie :)
> Pierwsze moje modlitwy to była recytacja pacierza w tempie jadącego
> ekspresu zanim powstała stacja we Włoszczowej. Gdy jednak w końcu
> przyznałem się sam przed sobą (nie bez skrępowania, czy wręcz
> wstydliwego rumieńca na twarzy), że jaki świadomy i cyniczny bym nie
> był, to w głębi tej świadomości jestem człowiekiem wierzącym... i od tej
> pory przestałem się tej wierze opierać.
>
> Ani litry alkoholu, kłęby marihuanowego dymu, czy tomy przeczytanych
> książek nie przybliżyły mnie do poznania istoty tej wiary, dlatego
> uznałem, że jest to najczystsza forma wiary - wiara niewytłumaczalna,
> nieracjonalna, nielogiczna; po prostu wiara taka, jaką Bóg ją
> zaprojektował, aby mogła do śmierci stanowić dla człowieka wielką
> nierozwiązywalną zagadkę.
Inaczej nie byłaby wiarą...
Byłaby wiedzą... A przecież Boga się nie udowadnia. Boga się poznaje. I
to zaczyna mieć miejsce w Twoim życiu :)
,,...Gdyby człowiek pojął Boga, Bóg nie byłby Bogiem, lecz wymysłem
ludzkiego rozumu. Dowodem na istnienie, jest to, że tego dowodu nie
ma. To nie wiedza udowadnia mi Boga, tylko wiedza dochodzi do tego
momentu, gdzie jest bezsilna. To, co mnie przerasta, jest cudem :)..."
> Dlatego się jej nie wypieram, ale też nikomu jej nie narzucam, więc
> też jej nie wymagam.
Na tym m.in. polega chrześcijańska (i nie tylko) wiara w Boga - nie
wypieram się jej, ale też nikomu jej nie narzucam.
> Bo uważam ją za dar; ale nie taki dar, jak talent
> do śpiewu, czy uwodzenia.
uookie, wiara to wielka łaska dana człowiekowi od samego Boga, tak
zresztą jak wszystko, czym jesteśmy i co posiadamy (np. wszystkie
nasze talenty). Co dalej z nią zrobimy, zależy od nas samych.
>To taki sam dar, jak objawy nadwrażliwości u
> Janka Muzykanta, czy przypadek oddania i pokory u Hioba. Czyli
> kosztowny dar; dar, który może być i brzemieniem, i zbawieniem.
Bóg jest Miłością, uookie. Tak więc i wiara nią jest. Jak więc może
być brzemieniem?
To nie wiara jest brzemieniem. To często człowiek ją taką czyni.
Wiara to Nadzieja i Miłość.
Jeśli traktujesz wiarę jako brzemię, to jeszcze kawałek drogi przed
Tobą :) Ale jesteś na dobrej drodze ... Przecież jesteś silny mocą
Boga, czujesz Jego obecność, pragniesz kontaktu z Nim. Jednocześnie
masz wolną wolę. Tak więc jeśli tylko będziesz tego pragnął, to z
pomocą Bożą, wiara nie będzie brzemieniem. Wszak jak może być Miłość
do Boga brzmieniem? :) Czy Jego Miłość do Ciebie, do ludzi jest dla
Niego brzemieniem? Miłość nie jest brzemieniem. W chwili, gdy się nim
staje, przestaje być prawdziwą Miłością.
> Okropnie filozoficznie nadymanym uczyniłem ton tej wypowiedzi, ale to
> samo jakoś tak wyszło. Ja tylko pisałem, co i jak myślę; reszta
> uformowała się sama. Haha; nie, nie uważam się za natchnionego
> (ubiegam wasze posądzenie mnie o zapędy prorockie) ;P Ale zanim
> przejdę do meritum postu, jedna tylko sprawa.
>
> Bo dodatkowym elementem wręcz fantastyczności* mojej wiary jest to, że
> nie wiem do kogo się modlę. Jestem ochrzczony w obrządku
> rzymskokatolickim, ale nie praktykuje. Jestem za to pod wielkim
> wrażeniem tekstu Biblii i jej teologicznych, i powiedzmy
> pseudonaukowych interpretacji. Ale oczywiście nie odbieram jej
> dosłownie. Uważam ją za swego rodzaju recepturę, a przedstawionego w
> niej Boga za... no właśnie.
>
> [* Domyślam się, że użycie w tym przypadku określenia 'fantastyczna
> wiara' naraża mnie na skierowanie wobec mnie epitetologii typu
> 'fanatyk'; ale naprawdę dla mnie, dla kogoś, kto prawie całe
> dotychczasowe życie walczył z Bogiem, przeklinał go i negował,
> odkrycie i zaakceptowanie tego, że jednak sam w niego wierze, a nawet
> oddaje mu cześć, to jednak jest fantastyczne przeżycie.
Bardziej niż fantastyczne.
> Ktoś powie: -
> Nawrócenie - a i to nie obejdzie się bez symboliki; wszakże nazywam
> się Łukasz Nawrocki.]
>
> Mój Bóg jest coraz mniej osobowy. Pewnie dlatego, że sam żyje w coraz
> większym odwróceniu od jego (powiedzmy) nauki. Nie wykorzystuje danych
> mi talentów, służę niewłaściwym celom, unikam miłości.
A wiesz, dlaczego tak postępujesz?
Czy to wygoda? Czy może przekonanie, że tak lepiej? Czy może poczucie
wyższości Twojego postępowania i rozumienia Boga i wiary? Z jednej
strony pycha (próba sensownego usprawiedliwiania się ), z drugiej
poczucie winy? Trochę tu sprzeczności ...To pytania :) Kwestie do
rozważenia. Nie zarzuty :)
Piszesz ,,unikam miłości"...
Przecież Bóg jest Miłością ...
Powiesz - unikam tej ludzkiej miłości. A przecież Miłość Boża jest w
każdym człowieku...
> Z czymś takim
> na sumieniu nie potrafię swobodnie odnosić się do Boga; wstydzę się.
> Dlatego zmienił się kanon mojej modlitwy.
Aha. I gdzie tu wiara, uookie? :) Trąca ucieczką ...
Wiara to bezgraniczne zaufanie Bogu, że kocha Cię takim, jakim jesteś,
i że jest Miłosierny, a więc, że wybacza nam wszystko to, czego
żałujemy.
Powinniśmy natomiast nie chcieć więcej postępować wbrew naszemu
sumieniu/wierze. [Twoje sumienie podpowiada Ci, że coś robisz nie tak.
Posłuchaj czasami sumienia i serca :) Tam jest Bóg.]
Jeśli nie chcemy postępować tak, by mieć czyste sumienie, i nie
próbujemy się "poprawić", a jednocześnie oczekujemy od Boga
wybaczenia, to jest to nie w porządku wobec Boga (świętokradztwo). Ty
tak to rozumiesz. Tak rozumie to katolik, ale nie tylko.
To tak, jakby ktoś szedł do spowiedzi z poczuciem ogromnej winy. Idzie
z własnej nieprzymuszonej woli. Przeprasza za grzechy, postanawia
poprawę i zadośćuczynienie, ale jednocześnie głęboko w podświadomości
wie, że z chwilą, gdy opuści mury świątyni, prędzej, czy później
popełni ten (czy inny) grzech ponownie. Jednak spowiada się, chce
przyjąć Komunię św., chce przeprosić Boga, chce się z nim pojednać i
zjednoczyć, prosić o przebaczenie i siłę. Ale jednocześnie mając
świadomość, że nadal będzie grzeszył, czuje się niegodzien
przystąpienia do sakramentu (np.Komunii św, czy też samej spowiedzi).
Poczuj się godzien. Bóg kocha każdego, a kto do Niego przychodzi,
zawsze zostanie przyjęty, a nie odrzucony.
Owszem, człowiek (np.praktykujący) często czuje, że nie jest godzien
np.przyjmowania ciała Chrystusa pod postacią chleba, często czuje, że
nie jest godzien nawet z Nim rozmawiać, czy o cokolwiek Go prosić - o
wybaczenie, czy o pomoc. A prawda jest taka, że człowiek jest godny
Boga :) Przecież to właśnie Bóg tak chciał :) Bóg uznał, że jesteśmy
Jego godni. Bóg nam się sam oddał, ofiarował. Czeka na nas w każdej
chwili naszego życia. Czeka na grzeszników. Przebacza grzesznikom.
Jego Miłość jest niewysławialna i bezgraniczna. Kimkolwiek byś nie był
- katolikiem, prawosławnym, wierzącym, nie praktykującym. Boża Miłość
nie jest ludzka. Dlatego jej nie pojmujemy, nie ogarniamy. Dlatego, po
ludzku nie czujemy się godni, wstydzimy się, ale gdy uwierzymy, że
mamy do czynienia z Bogiem, czyli nie z człowiekiem, zrozumiemy, że
zawsze jesteśmy godni pomocy i uwagi Boga, zawsze możemy się do Niego
zwrócić, nawet będąc największymi grzesznikami. To niepojęte. Ale taka
jest Miłosć Boża. Niepojęta. Wybacza wszystko, jeśli tylko człowiek
tego pragnie.
Za tę Miłość i za cud szeroko pojętego Życia człowiek powinien Bogu
przede wszystkim dziękować, dziękować i jeszcze raz dziękować. W
naszym podziękowaniu zawiera się wszystko.
Nasza modlitwa, podziękowanie, prośba nie zawsze musi mieć postać
tylko rozmowy z Bogiem, choć o tej _należy pamiętać_. Zresztą, u
człowieka czującego chęć kontaktu z Bogiem, w pewnym momencie
_rozmowa_ z Nim staje się tak naturalną i oczywistą kwestią i częścią
życia, że po prostu jest. Jak powietrze. Bez niej obumiera.
Ale modlitwą może być również nasze codzienne życie, nasza pasja,
śpiew, malarstwo, praca w biurze czy szpitalu, opieka nad dzieckiem,
opieka nad chorym, gotowanie obiadu dla najbliższych, spacer, zabawa,
słuchanie muzyki. W naszym podziwie zawiera się wychwalanie darów
Boga. Nasz podziw, radość, śmiech to nasza Modlitwa. Ale nasze
cierpienie, choroba i łzy to też nasza Modlitwa.
[Jakże często w cierpieniu zmienia się nasza modlitwa i postrzeganie
Boga. To już nie ten sam Bóg...To zły Bóg ... Często ludzie odwracają się
wtedy od Boga ...Już nie dziękujemy... Obwiniamy ... Już tylko prosimy. Mamy
prawo prosić. Ale nie powinniśmy zapominać, by podziękować... Nie
powinniśmy zapominać, że to ten sam Dobry Bóg :)
Niektórzy z nas jednak doznają nawrócenia właśnie dzięki cierpieniu,
chorobie własnej lub bliskiej nam osoby. Przeróżnie bywa...Przepraszam,
chyba nieco odeszłam od tematu :), a chodziło mi jedynie o wagę i
istotę modlitwy, którą poruszyłeś. ]
Jeśli tylko mamy tę świadomość, że Bóg /Miłość!/ jest w nas i obok
nas, że jest w drugim człowieku, w drzewie, trawie, ptaku,
wszechświecie, nasze życie staje się modlitwą i wysławianiem Boga.
Trudno mi teraz zebrać myśli i napisać to w miarę łatwo i przystępnie,
ale myślę, że coś dało się z tego zrozumieć :)
> Nie napisze, jak ten kanon wyglądał wcześniej. Nie dlatego, że uważam
> to za zbyt osobistą sprawę, ale dlatego, że sporo tu na grupie
> intrygantów, a nie mam ochoty dawać im powodów, aby mogli bezcześcić
> mnie i moje posty.
Rozumiem. Niestety nie jeden raz wiara była bezczeszczona na grupie...
>Zdradzę więc, jak to wygląda dzisiaj.
>
> Dzisiaj kładę się przed snem na plecach i przez kilka chwil oczyszczam
> umysł z myśli. Zaczynam się wsłuchiwać w cisze. Gdy się w nią
> wsłucham, okazuje się, że cisza nie istnieje; słyszę za to szum. Szum
> pracujących elementów ucha wewnętrznego, a może szum świata? Leże
> bezwładnie z rękoma skrzyżowanymi na brzuchu. Jestem żywym organizmem,
> składam się z żywej tkanki, jestem elementem żywej planety, a wewnątrz
> mnie zachodzą biologiczne procesy, wytwarzam też ciepło i przechowuje
> energię. Z zewnątrz jestem jak wielki nieruchomy kamień leżący na
> polnej miedzy, a wewnątrz jestem Bogiem w działaniu. Łączę się w tym z
> całym światem, z wszystkimi kamieniami i drzewami. Czuje, jak Bóg mnie
> przenika.
Oby to połączenie z Bogiem i wzajemne przenikanie trwało ... bo jest to
coś najwspanialszego w życiu.
> To jeszcze jeden mój post bez wyraźnej puenty.
Puenta jest w Twoim kolejnym poscie :)
>Pewnie dlatego, że nie
> udało mi sie go dokończyć. Po prostu już nie wierze, że dalsze pisanie
> ma sens.
Jeśli wierzysz w Boga, to ma sens :)
>Kogo jeszcze to interesuje...
Mnie.
PS. Przepraszam uookie, jeśli coś ujęłam niezbyt jasno. Myśli często
prześcigają się wzajemnie, i nie wszystkie "lądują" zapisane, niektóre
krążą gdzieś nadal niewysłowione. Tak już bywa ... szczególnie, gdy
mowa o ... niewysławialnym :)
Zresztą, pewnie i tak nie doczytałeś do końca tej długiej i nudnej
odpowiedzi na Twój post ;)
Pozdrawiam,
Magda
|