Data: 2003-12-01 13:39:49
Temat: Re: niskie pobudki/wypadek na skoczni
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d[SPAM_BE]@gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Natalia" <k...@p...onet.pl> napisała
w wiadomości news:bqci9q$qpk$1@news.onet.pl...
> wczoraj oglądałam skoki narciarskie w szerokim gronie
> miałam imieniny, była u mnie cała rodzina
Wszystkiego najlepszego!
> i wszyscy patrzyli na upadek Morgensterna
> po czym moja mama wyłączyła tv
> zabrała pilota
> i powiedziała, że nie pozwoli
> byśmy napawali się czyimś nieszczęściem
Cóż za fatalne maniery, hrabino! (to do Twojej mamy).
Powiało mi cenzurą w najgorszym, komunistycznym
wydaniu. Jest oto nieomylna władza, która najlepiej
wie, jakie wiadomości wolno oglądać oraz W JAKIM CELU
to należy robić! Na Twoim miejscu bym się wk...urzył,
i to zdrowo. Czy nie siedzieli tam wyłącznie pełnoletni
widzowie? A nawet nadzwyczaj pełnoletni, zważywszy
na babcie i dziadka!
Twoja mama to zamordystka i terrorystka, skoro miała
w nosie zdanie kilku(nastu) innych osób. Nikt nie wpadł
na pomysł, aby zrobić głosowanie?
Pomijam absurdalność argumentów dotyczących
motywacji, z jakimi oglądaliście konkurs skoków
narciarskich. O ile pamiętam zeszłoroczny sezon
(mogę źle pamiętać, nie jestem aż tak zapalonym
kibicem), wydarzyło się nie więcej niż kilka niegroźnych
upadków, zatem podejrzewanie oglądających zawody
o "niskopobudkowe" oczekiwanie krwawych jatek -
złamanych kręgosłupów i życiowych karier - to durnota.
Do kwadratu. Jest tyle innych, lepiej rokujących
widowisk...
> a my chcieliśmy się dowiedzieć, co mu się stało,
> czy coś poważnego, czy nie...
> itd
> nie pozwoliła włączyć telewizora
Chamstwo. I drobnomieszczaństwo.
> powiedziała, że jesteśmy wszyscy jak widownia w starożytnym Rzymie
> żądni krwi i nieszczęść, "igrzyska bogów" itd
> że żerujemy na czyimś nieszczęściu
> że chcemy oglądać to wszystko z powodu naszych niskich pobudek
> żądamy sensacji
> i ona na to nie pozwoli
> bo zna psychikę ludzką i wie, że kierują nami niskie pobudki
Histeria. Uważam, że jedyną osobą, którą należało odciąć od
oglądania telewizji, była Twoja mama. To z nią jest coś nie
w porządku, a nie z całą resztą.
> jak sądzicie? czy kierowały nami niskie pobudki?
Jeśli nawet, to co z tego? Kto to ma prawo rozstrzygać,
jakimi pobudkami kierują się oglądający jakieś widowisko?
Czy Twoja mama jest duchem świętym czy innym jasnowidzem,
że tak w mgnieniu oka prześwietliła psychikę wszystkich
(tele)widzów? Uważam, że to jej psychiką ostro wstrząsnęło,
i stąd się wzięła jej spontaniczna i zdecydowana reakcja.
Przypomnij sobie, czy wydarzyło się w jej życiu coś
tragicznego, co tłumaczy jej aktualne zachowanie?
Chciałbym na koniec stanąć w obronie owych niskich (???)
pobudek, skłaniających nas - ludzi - do graniczącego
z fascynacją zainteresowania cudzym nieszczęściem.
Owe "niezdrowe" fascynacje są moim zdaniem uprawnione
i usprawiedliwione. "Od zawsze" ludzie gromadzili się
przy zmasakrowanych zwłokach znalezionych gdzieś.
przy drodze. Odraza walczyła w nich z ciekawością,
obrzydzenie z zaintrygowaniem. Chodzi o to, że nadzwyczaj
istotne dla życia pozostałych mieszkańców było ustalenie,
czy ten człowiek zginął rozszarpany przez wilki czy zarąbany
przez bandytów. A może jednego bandziora? Im tragiczniejsze
wydarzenie, tym dłużej i dogłębniej było wałkowane
i komentowane. Na cudzych błędach dość trudno zwykle
się uczyć, ale na nieszczęściach można - bo takie wydarzenie
ma zdecydowanie większą siłę rażenia niż jakiś trywialny
błąd. Równie dobrze dotyczy to pogorzelców, topielców,
ofiar domowych czy sąsiedzkich porachunków. Zatem mnie
osobiście nie dziwi widywany często w dzisiejszych czasach
tłumek gapiów gromadzący się wokół rozbitych samochodów.
Zauważ zresztą, że nadal ten mechanizm, uruchamiający
tak zwaną "niezdrową" ciekawość ma trudną do przecenienia
wartość dydaktyczną. Jeśli ktogoś naprawdę wstrząśnie
widok zgniecionych zwłok i poszarpanych karoserii (lub
odwrotnie), to przynajmniej przez najbliższy dzień (a może
i tydzień) sam będzie jeździł ostrożnie. Słyszy się, rzecz jasna,
komentarze absolutnie nie na miejscu czy wesołkowate, ale je
również można wyjaśnić - na przykład nieuświadamianym
poczuciem ulgi, że te tragiczne wydarzenie spotkało nie "mnie",
a kogoś innego.
Zatem nie mam nic do zarzucenia ludziom, w przypadku
których ujawnia się ów mechanizm fascynacji nieszczęściem
(przez Twoją mamę w nieuprawniony sposób przetłumaczony
na "napawanie się"). Natomiast mój zdecydowany sprzeciw
budzą ci, którzy cynicznie wykorzystują i rozdmuchują owe
mechanizmy, organizując na przykład gdzieś pokątnie krwawe
widowiska. Zastępczo walki psów, chociaż podobno tu i ówdzie
całkiem ostro tłuką się ludzie.
W tym ostatnim przypadku (jak również w przypadku "dużej
oglądalności" publicznych egzekucji w dawniejszych czasach)
wypadałoby temat nieco bardziej rozwinąć, zahaczając po
drodze o sadyzm, ale to może innym razem. Za bardzo
odbieglibyśmy od tematu.
> czy taki jest mechanizm leżący u podstaw oglądania sportów ekstremalnych?
> pozdrowienia
Trudno mi powiedzieć, czy dokładnie o taki. Może trochę tak,
może nie. Pewnie zależy to od tego, jaki to sport. Jednak
"zwykłych" skoków narciarskich nie można zaliczyć do sportów
ekstremalnych.
Wiesz co, Natalko? Tupij od czasu do czasu nóżką. ;-)
--
Sławek
|