Data: 2002-11-11 00:10:52
Temat: Re: o czym myślą kobiety
Od: "Meadentia" <m...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Viadro napisał:aqm0nu$gsa$...@n...tpi.pl...
taa.. strumień świadomości;) mój;))
no więc o czym to ja myślę? teraz głównie jak mi głowa pęka
i kolejny dzień przeleciał przez palce:) trza by coś z tym zrobić..
totalne zero samoorganizacji.. a ja już taka stara jestem;)
wiek zobowiązuje- jak powiedziała niedawno jedna psorka
a ja ciągle nie czuje tego noża na gardle:) pewnie dlatego, że w
gruncie rzeczy mam gdzieś ten wyścig szczurów;)
chociaż to tak trudno spojrzeć ludziom w oczy, gdy się ich zawodzi..
niby teraz mam radochę, bo nic nie daje takiego poczucia szczęścia
jak odłożenie pracy na później:) głowa pęka.. nie, to nie od kaca;)
ja nie piję:) czyżby jakaś moja zaleta? nie, to tylko kwestia
kindersztuby;) zresztą co to za plus, skoro wszystko zależy od punktu
siedzenia:) a zresztą, "pies to trącał" jak właśnie stwierdził ktoś w TV;)
matka poszła spać:) nawet nie zrzędziła, że ja znowu na kompie;)
a miał być tylko kwadrans...:)
w życiu nie zrozumiem pracocholików;) lenistwo jest takie słodkie:)
chociaż tyle bym chciała zrobić, tyle zmienić, a ciągle brakuje czasu..
właściwie to jego jest sporo, tylko ja nie potrafię z niego korzystać..
na miłość boską, kiedy życie da mi takiego kopa, że wreszcie
przestanę się obijać? jeszcze tydzień laby? dwa? a tam taki syf...
przyjechałam tam na godzinkę, tylko tyle bo qumpela zapomniała
poinformować, że kolokwium jest dzień później;)
jedna godzina, a mnie już chciało się wymiotować nimi wszystkimi...
za co ja tak nie cierpię ludzi? dlaczego się wiecznie izoluję?
dobrze mi z tym, to fakt, ale ile można?
pozbywać się tego co upierdliwa życie:) fajnie brzmi, ale kiedy zacznę
działać? a jeśli, to jak, podłożyć bombę? ;) czemu nie:) zdewastować
cały swój świat i zacząć tworzyć go od podstaw.. ale świat to ludzie..
to upierdliwość, wyścig szczurów i inne chamstwa.. a świat nie może
bez tego istnieć, taki już jest poroniony.. uciec, tak po prostu...
jak zawsze... nie można wiecznie się chować:) odkrywcze, ale
wychodząc z cienia tyle tracę... nie zdane kolokwium... kolejna kłoda..
co ja chcę osiągnąć? właściwie to wiele, zbyt wiele... może to właśnie
to - za dużo od siebie wymagam i nawet nie próbuję iść na przód?
jeśli zaraz sufit nie zawali mi się na głowę, to sfiksuję;)
nie chcę żyć, nie potrafię...
chcę latać:) niszczyć tych co zabierają skrzydła.. bo wtedy daję się
zamknąć w ciasnej klatce ograniczeń.. ale ja mam tyle horyzontów:)
mogę latać, mam gdzie;) jak startuję, lecę w dół i kompletna klapa..
jestem zerem, dnem totalnym.. zresztą już je przebiłam:)
a tam dalej jest czarna dziura.. wciąga, pochłania...
czemu inni potrafią się odbić? nienawidzę ich.. nie, nawet na to nie mam
siły, zwyczajnie mi się nie chce;) moja głowa...
skoro jeszcze nie zeszłam z tego świata, to znaczy, że mam tu
coś do roboty:) pomoc innym.. szlachetne:) chciałam, naprawdę
próbowałam.. przecież widzę tych 'ludzi cierpiących w najdalszym
kącie ostatniego planu'.. podobno na tym polega 'bycie mistrzem';)
całkiem fajny cytat.. miałam od niego zacząć esej.. ale żeby mi się
chciało go napisać..
najpierw trzeba pomóc sobie.. być stabilnym, na tyle by pociągnąć
ludzi za sobą.. byłam taka.. wiem, że byłam... tak się odmieniłam
przez wakacje.. znałam drogę do wolności:) intuicyjnie wiedziałam,
że to tylko jeden krok, by otworzyć te cholerne drzwi..
teraz wiem, że kompletnie zgubiłam drogę... nic nie jest w stanie
mnie już zmotywować.. dzień za dniem leci, a ja nie robię nic..
marna taka egzystencja....
przypomnieć sobie, jak to było wtedy:) tyle pragnęłam i to wszystko
było w zasięgu ręki:) psiapsióła się śmiała, że mówię o największych
problemach/zagadkach świata jakbym stwierdzała fakt, że najbliższe
delikatesy są za rogiem;)
muszę się umocnić, znów czuć tę siłę... ale kiedy tam przychodzę..
widzę te wszystkie zakazane mordy.. szczególnie tych, co ukradli
skrzydła, to rzygać się chce... z bezsilności.. niemocy..
wszystko ucieka..gdzieś..
takie miałam pełne akumulatory po wakacjach.. ile im wystarczyło
żeby mnie zrujnować? miesiąc? kilka dni więcej?
świecie! motywacji!!! nie potrafię sobie wmówić, że najbliżsi mnie
potrzebują.. dziura w moście.. gadają..że się izoluję.. ale bies ich..
tak chcę, nie umiem inaczej, zawsze jakaś ucieczka...
widzę ich.. tych którzy czekają, aż się wyciągnie rękę..
nie tych co płaczą, niejako manifestując swoją krzywdę, i cholera
mnie bierze, kiedy widzę, te pomocne dłonie mnożące się jak
grzyby po deszczu.. nie wiedzą co i jak, nie mają najmniejszego
pomysłu jak pomóc, ale lecą.. dobra wola? nie, głupota.. jak nie
umiem, to się nie tkam, i przepuszczę kogoś kto zaradzi..
a nie, takie bzdurne wystawianie się na pokaz.. żałosne..
on czeka.. błagał mnie, tak, że on już chyba bardziej nie potrafi..
mnie.. dlaczego mnie? inni nie słyszą? zawsze trzeba jak młotem
o ścianę, bo nikt się nie ruszy? odsunąć się najprościej..
"to gnój".. a człowiek chyba ma coś z rodzinką nie tak...
widziały.. plotkowały, jak miał obdrapany kark.. ale żadna dziwka
się nie ruszyła.. a ja? jak wyciągnąć rękę? charyzmy nie starczy,
już się nieraz przekonałam.. nic w sobie nie mam z przywódcy
jaki mi się marzył...
zabrała mi skrzydła.. nawet tu.. dla tylu osób jest po prostu "Wielka"..
dla mnie też.. była... długo jeszcze potem chciałam, naprawdę
pragnęłam wierzyć w tą jej Wielkość, ale nie dała mi...
zrównała z ziemią.. po co? widziała rywalkę? ok, już nią nie jestem
pozbyła się... trzeba było zmienić budę.. miałabym większe szanse..
start 'bez przeszłości' z czystym kątem, nikt by mnie nie znał:)
wybiłabym się.. oczywiście jeślibym zdążyła przed jakąś inną dziwką..
zawsze coś spieprzę..
zostałam:) choć wszyscy się dziwili:) wylazłam, nawet bez trói z głównych;)
zostałam zmierzyć się z potworem;) wyzwanie.. chciałam tego, tymbardziej
że czułam się na siłach.. wyrwać chwasta:)
ale się rozplenił.. spadłam z hukiem, a huk był wielki..
tak drogo przypłacając lekcję, że nie każdy jest Wielki z wszystkich stron..
że wszystko jest ok, dopóki nie czują się zagrożeni..
dlaczego ja tak nie mam? tego heroizmu? tylko znów schodzę w cień..
tam dobrze.. miło cieplutko.. bezpiecznie.. otoczyć się własną klatką
swoich ograniczeń, nieprzestępną dla innych..
myślałam, że już z tego wyrosłam.. źle myślałam...
chociaż trzeba iść na przód, ewoluować, jak nie w tę to inną stronę..
skoro nie dało się polubownie, to będzie ostrzej..
Vedyminka? 'każąca ręka sprawiedliwości? ;) chwasta chwastem, a gniew
gniewem? właśnie tak trzeba, trzymać się jak wrzód na dupie i po trupach
odzyskać co swoje? co należne? ranić krzywdzicieli? a kto mnie złaja?
zawsze ma się w życiu swoje pięć minut? .....
znaleźć w sobie siłę... 'zabijać potwory'... tylko czy starczy sił? motywacji?
jakie mam prawo? w imię czego wolno mi to wszystko? własnej satysfakcji?
zwykłego samozadowolenia? a może własnej samoakceptacji?
jestem jaka jestem..chce się zmieniać.. tylko znów nie starczy sił..
padnę, polegnę, jakem długa i szeroka.. jak zwykle żałośnie i z hukiem..
i znów się schowam.. to już tak zawsze? ile można? ile człowiek jest w stanie
wytrzymać upokorzeń?
dam radę.. jeszcze raz spróbuję wleźć na tą górę.. starczy sił.. motywacji..
cele, idee wysokie.. czuć znów tę moc.. stwarzania i miażdżenia..
wznieść się... jeszcze raz.. wysoko.. polecieć.. :)
odzyskać skrzydła i sięgnąć po laury!
czuję tę siłę, ale i tak wiem, że ją zwyczajnie prześpię i rano nic z
niej nie zostanie.. przykre.. jak zwykle refleksyjnie kończę któryś dzień i idę
spać
by rano wstać i zmarnować kolejny dzień, do nocy.. wtedy chce się żyć..
mózg inaczej funkcjonuje.. taki ze mnie nocny człek..
niestety inni mają dzienny tryb życia.. mam pecha po prostu..
ale idę już wpaść w objęcia Morfeusza:) słodkiego zapomnienia snu i
rzeczywistości..
a nad ranem znów błogo śnić świadomie.. tak jak lubię;) tak jak umiem:)
chociaż ta radość z życia, które tak nieubłaganie marnuję:)
---
nie liczę, że ktoś to czytnie i nawet dobrze, bo jeszczeby poleciał z pomocą;)
zawsze nocą trochę filozuje:) takie małe zboczenie;) kaca nie miałam, na trzeźwo
to to wszystko powyżej;) bełkot:) wysłać? a kie licho, niech zostanie....
i poleciał...
mala
|