Data: 2001-03-06 14:37:09
Temat: Re: paramedics
Od: <x...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> To jest rzeczywiscie inny swiat. Tu trzeba jeszcze wielu lat, zeby zmienic
> myslenie, naklady finansowe tez sa wazne, ale drugorzedne. Podobno jesli
> chodzi o wdrazanie standardow ATLS Polske wyprzedza kilka panstw
> afrykanskich. Ale mysle, ze bedzie lepiej. Coraz wieksza jest grupa
> fanatykow ratownictwa, a to jest zarazliwe, czego jestem dowodem (chociaz
> bezposrednio z ratownictwem mam kontakt tylko pośredni, jako konsultant IP).
> Potrzeba jeszcze SYSTEMU. A szkolenia ATLS nie dosc, ze nie sa obowiazkowe,
> to nie ma ich tez w programie ksztalcenia podyplomowego. Nieliczne szkolenia
> z udzialem instruktorow z USA czy UK sa organizowane rzadko i sa drogie;
> mnie stac, wiec jezdze, ale mlody na stazu nie pojedzie. I tak to wyglada...
>
A propos jezdzenia.
Mniej wiecej rok temu zaproponowalem Naczelnikowi GOPRu ze moja korporacja
zasponsoruje przyjadz polskiego lekarza, zwiazanego z GOPRem, na miedzynarodowa
(swiatowa) konferencje ratownikow gorskich.
Do tej chwili nie otrzymalem odpowiedzi na moja propozycje.
A przeciez jest czego sie nauczyc. Jak zdarzy sie wypadek na Alasce albo
jeszcze gorzej - na Ninuvik, to trzeba pacjenta nie tylko na miejscu jakos
ratowac, ale potom transportowac dodatkowe pareset albo nawet pare tysiecy
kilometrow do szpitala.
Wiec ta pomoc na miejscu musi byc bardzo solidna. To nie to co Alpy, gdzie do
szpitala jest (z reguly helikopterem, a i do tego osiagalnym w nocy) jest
najdalej 50 km. Nic wiec dziwnego, ze szanse osoby,ktora ulegla wypadkowi w
gorach, sa 4 razy lepsze nic w Polsce.
Zauwaz, ze paramedics udzielali pomocy na miejscu tej dziewczynce przez 2
godziny i wcale sie nie spieszyli do szpitala. Bo takie sa obecne reguly
udzielania pomocy w zamarznieciu.
Wyobrazam sobie, ze w Polsce to od razu bylby wrzask i skakanie na plecy
(zwlaszcza , gdyby w ekipie pogotowia nie byloby lekarza) aby pacjenta jak
najszybciej wiezc do szpitala.
Wracajac do GOPRu - wcale sie nie spiesze, aby kogokolwiek na taka konferencje
obecnie jeszcze raz, z Polski, zapraszac. Sam naleze do Wilderness Medical
Society i mniej wiecej raz do roku gdzies tam jade pouczyc sie jak to gdzie
indziej sie robi.
Choc zdaje sobie sprawe, ze chetnych na wyjazd byloby mase. Ale bez zmian w
mentalnosci instytucji ( a wiec SYSTEMow , jak piszesz) niewiele sie osiagnie.
Pozdrawiam
dradam
PS. Sam jak najszybszy transport do szpitala, juz teraz doskonale wiadomo,
niewiele sam w sobie daje.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|