Data: 2006-07-05 16:11:44
Temat: Re: partnerka
Od: "Redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "assembler" <a...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:e7rbb0$dcc$1@news.onet.pl...
> I jeszcze cos. Jak obserwuje trwale pary, to nie wydaje
> mi sie, aby w ogole prowadzily ten rodzaj gierek
> emocjonalnych o ktorych piszesz. "Jak Ona costam, to
> ja costam, bo przeciez..." Po prostu sa. Takie gierki to chyba
> oznaka, ze po prostu cos im nie pasuje w parterze i
> tyle, i raczej nic z tego nie bedzie. A moze zle mi sie wydaje?
Ile i jak trwałe ?
Ja tam się gubię w tej trwałości ... Moja żona własnie mi z lekkim rozbawieniem
stwierdziła, że jak wpada na jakąś koleżankę, której nie widziała powiedzmy
ze dwa latka, to często pierwsze pytanie, jakie dostaje: a cześć, rozwiodłaś
się może już z (tu moje imię) ? ;)
Mnie sie wydaje, że podstawą związku jest akceptacja i komunikacja.
Gry są pewnym nośnikiem dla komunikacji, więc lepsze są gry
niż milczenie. Z czasem też pewne role się ustalają, a więc zachowania
sztywnieją, nabierają cech gier. Wydaje mi się, że dzieci wychodzące z
domu zawsze najlepszą motywację do "muszę już stąd spadać, bo nie można
ze Starymi wytrzymać" znajdują nie w obserwacji indywidualnych, niekorzystnych
cech u rodziców, ale w ogólniejszym "klimacie" - czyli w obserwacji
gier jakie "Starzy" prowadzą i przenoszą na dzieci.
Gry są i będą. Nie jesteśmy idealnie otwartymi księgami. Ideałem jest, kiedy
gry balansują na granicy zabawy, wesołych spotkań z własnymi demonami,
a tragedią, jeśli gry są śmiertelnie poważne ... I to chyba tyle o
"trwałości" związków ...
|