Data: 2001-08-15 15:48:41
Temat: Re: popiskiwania neuronow
Od: <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
...na drodze do nieosiągalnego obupólnego porozumienia (chyba nie do końca
się na razie rozumiemy):
> Tak, tylko chyba nie wiesz jednego,
> a malo kto to "wie", tylko serwowane sa haselka typu "poznaj siebie".
wydaje mi się na początek, że można "poznawać siebie" i "poznawać siebie" i
że w moim rozumieniu "poznawanie siebie" nie podchodzi pod hasełka
"poznawania siebie", ale co ja tam wiem, musiałbym najpierw siebie poznać ;)
> Pierwsza rzecza przy tym calym "poznawaniu siebie" jest
> -mowiac symbolicznie-
> "krew, duuuuuzo wlasnej krwi na wlasnych rekach".
> Wiecej niz -czytajac to- przypuszczasz.
krew to chyba wielkie określenie, być może zbyt wielkie. pozwolę więc sobie
zapytać, o jakiej konkretnie krwi mówisz, o zdawaniu sobie sprawy z własnych
egoistycznych, choć poukrywanych za wychowaniem popędów?
> Nie ma tak, ze jak cos poznajesz to od razu czujesz sie lepiej
> i jest cacy-cacy.
nikt nigdy, a już na pewno ja w szczególności nie twierdziłem inaczej
> Moze inaczej: dlaczego ludzie naturalnie nie ida w kierunki
> "poznawania siebie i swiata" jest jest takie oczywiste,
> ze to jest dobre?
oczywista rzecz, że nie jest to "dobre" w sensie pragmatyczne i przydatne dla
sprawnego funkcjonowania w społeczeństwie. tak już ewolucja porobiła, że
lubimy o sobie myśleć w superlatywach i jakże niemiłe, choć proste do
odparcia (ach ta pewność siebie) są argumenty przeciwstawiające się temu
pięknemu obrazkowi
> A jezeli "poznajesz siebie" to skad tyle "rozczarowan"?
> (ja tylko pytam, a nie krytykuje!)
osobiście nie jestem rozczarowany, i czy ja mówię, że potrafię poznać siebie?
ja tylko pytam...
> Drugim uczuciem jest ... depresja.
> Niekoniecznie jakas gleboka, taka ot ... chandra.
> Takie "smutne" mysli z Ciebie wychodza, ja to czuje.
smutek jest już twoim odbiorem tego co smutne wcale być nie musi, choć
zgadzam się, że tak właśnie z reguły myśli takie są odbierane
/.../
> Kontekst, ze jestesmy *tylko* zwierzetami.
> Jeszcze raz zgoda, ze wszyscy "w swiecie nauki" dzisiaj tak uwazaja
> (ten proces trwa jakies 500 lat!).
?? oczywiście pierwszych źródeł możesz się dopatrywać gdziekolwiek, lecz
Darwin to koniec XVIII wieku...
> Co to znaczy "tylko"? Czy Twoje uczucia i pragnienia sa czyms
> "tylko"? A moze "az"? A moze sa neutralne?
> Na jakiej zasadzie oceniasz ze to "tylko"?
szczerze mówiąc nie sądziłem, że zostanę "zaatakowany" z tej strony ;-)
przecież "tylko" oraz "aż" to tylko słowa wartościujące, które tracą
znaczenie bez wyraźnie zaznaczonego kontekstu wartościowania
człowiek jest zarazem tylko zwierzęciem, bo przecież musi się odżywiać, spać,
ma predyspozycje do agresji, lecz jednocześnie jest aż człowiekiem, bo ile
potrafił stworzyć pięknych dzieł
> Ano, masz pewna "wizje", ze to "tylko".
lub raczej ty masz wizję ludzi, którzy mają "wizje", z całą swoją zebraną
świadomością zaświadczam niniejszym, że dla mnie "tylko" oraz "aż" nic nie
znaczą bez wskazania kryterium oceny
> Ta wizja ktora Cie meczy, ona ma konkretna przyczyne,
> ale nie powiem jaka.
nie tylko widzisz moje wizje, ale jeszcze znasz ich przyczyny, lecz zachowasz
je dla siebie, powiem ci szczerze, że w moich być może tylko uszach strasznie
dumnie to brzmi, lecz cóż, też widzę powody, dla których myślisz, że
rozumiesz nieistniejące przyczyny moich nieistniejących smutków
innymi słowy, powymądrzać może się każdy, lecz cóż z tego wynika?
> Zrobiles pewien blad kiedys-tam i widzisz siebie jako cos "tylko".
> Mi nie chodzi o to, zebys myslal "az"...
> Nie chodzi mi o to zebys zmienial swoj sposob myslenia, ale
> zebys zobaczyl dlaczego myslisz przez pryzmat "tylko".
> Jezeli zobaczysz, naprawisz cos,
> i "tylko" zmieni sie na "az". :-)))
tylko jest aż, a aż jest tylko, naprawdę nie widać, że bez reguł oceny słowa
tracą znaczenie, ty rozumiem takie reguły masz?
> Oczywiscie nie bedzie lekko.
...though hard and windy thy road might be...
> Przejeles ta wizje od dzisiejszego swiata, ktory buduje ja od ilus-tam
> setek lat, i wlanie delikanite zaczyna dochodzi do paradoksu,
> w ktorym my to "tylko" popychajace sie atomy.
też mi paradoks ;)
my to popychające się atomy, rzecz oczywista
należymy do gatunku homo sapiens, który wytworzył wszystko co dookoła siebie
widzisz, rozejrzyj się, nie napawa cię to dumą?
a swoją drogą osobiście napawa mnie nieprzemożnym zdziwieniem, gdy ludzie
poczuwają się do czegoś, do czego osobiście nie przyłożyli ręki (mam na myśli
identyfikację stadną zwaną miejscami patriotyzmem... i jestem świadomy tego,
że przy innym rozumieniu patiotyzmu zdziwienie moje zanika)
> Ludzie widza, ze -jakby- nie ma "czegos wiecej" i ... nie wiedza co z tym
> zrobic.
jest dużo więcej i jednocześnie nic więcej niż atomy, w zdaniu tym zmienia
się tylko w każdej jego części sposób "liczenia"
> Mozesz cofac sie do konca, czyli do ... pierwszego "pra-przyczynowego"
> momentu,
> "Pierwszego Momentu". [ :-)) tajemnicze co? ]
nie... ;-))
> Wydaje mi sie ze takowy istnieje...
>
a mi się wydaje, że wydaje ci się to logiczne, choć wcale takowe nie jest
> Ha! Czy jest warte... wydaje mi sie, ze jest "cos", bardzo konkretne,
> i bardzo realne, ale czy warto...???
warto wszystko, warto nic i pisać tego też nie warto
> Jezeli postawisz na wadze "krew" jaka bedziesz musial wylac, i
> "zyski" to wydaje mi sie, ze bedzie blisko znaku rownosci.
> Ale przynajmniej bedziesz mial wybor...
wybór mam zawsze, jak każdy
> > relatywności wszystkich systemów wartości
>
> Chcialbys jeden-jedyny, najlepszy system wartosci?
> Dlaczego o nie ma? Bo nie istnieje? Zgadnij!
>
nie muszę zgadywać. można powiedzieć, że jeśli jakąś rzecz naprawdę widzę
doskonale to właśnie tą jedną, jedyną, iż czegoś takiego nie ma i być nie
może, choć inni powiedzą inaczej i też będą mieli swoją subiektywną prawdę, a
moja jest dla mnie lepsza dlatego właśnie, że jest moja i że jestem jej tak
pewien
> Rozumiem, ale nie wiem jak odpowiedziec :-))
to proste, ludzie lubią myśleć o sobie dobrze, lubią wiedzieć, boją się
niepewności, podświadomie (to już zależy od człowieka w jakiej części) dążą
więc do uznawania za fakty własnych mylnych wyobrażeń i ocen
> ...bo wszystko sie zmienia? Jezeli kupisz nowy samochod,
> ktory jest najbardziej atrakcyjna ofertam to za jakis czas
> juz nia nie jest, a po drugie sie starzeje :-))
> Chyba nie ma "zlotej zasady" jesli takiej szukasz.
co najwyżej może być złota zasada twierdząca, że nie ma innych złotych zasad,
a zwie się ona dysonansem poznawczym, mówi ona o tym, że patrzymy swoimi
oczami i chcemy dobrze dla siebie
> Chcialoby sie oparcia co?
no pewnie, a kto by nie chciał? ;-)
a że takie ultymatywne podparcie nie istnieje tym bardziej zwiększa tylko
przyjemność z życia czasami, muszą być jakieś wyzwania, prawda?
> Bratku, po pierwsze, nie jestes w niebie, ani w jakims "neutralnym
miejscu",
> tylko w piekle (traktuj sobie to jak chcesz, np. jak przenosnie).
> Mowie calkiem serio. Cecha tego piekla jest to,
> ze jak juz cos masz np. "zlota zasade", (albo najlepszy na rynku samochod)
> to ona kiedys sie skonczy i poczujesz sie jakby "wystrychniety na dudka".
> Pozdrawiam! Duch
jestem teraz takoż w niebie, jako i w piekle i to powinno być oczywiste, taka
jest moc metafor
--
pozdrawiam,
altered
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|