Data: 2005-06-11 16:48:48
Temat: Re: porwyzienie+wścieklizna
Od: "beata" <b...@s...poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Miałam kilka lat temu podobną sytuację. Pies prowadzony przez pijanego
mężczyznę, rzucił się na naszego i w ferworze walki ugryzł lekko mojego
syna. Lekarz, zupełnie poważnie, oznajmił mojemu mężowi, że skaleczenie jest
niewielkie i ma z dzieckiem zgłosić sie dopiero wówczas, gdy ten dostanie
wysokiej gorączki i zacznie się ślinić. To nie zart, tak powiedział
lekarz-chirurg. Gdy ponownie tego samego dnia spotkaliśmy sie z panem
doktorem zażądałam od niego pisemnego oświadczenia, że moje dziecko nie
zachoruje na wściekliznę, i zamiast takowego otrzymałam skierowanie na
szczepienie. W szpitalu zakaźnym lekarz zapisał pełną serię i nie miał
najmniejszych wątpliwości, że było to konieczne.
beata
--
"Daj mi Boże pogodę ducha bym mogła zaakceptować to czego nie mogę zmienić,
odwagę bym mogła zmienić to co zmienić mogę
i mądrość bym potrafiła te rzeczy rozróżnić."
----------
usuń_niepotrzebne_literki_z_adresu
|