| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2000-09-08 08:01:48
Temat: Re: powitania
>Witam,
>
>Ostatnio spotykam się dość często z ludzmi, znajomymi i obcymi.
>Problem pojawia się przy powitaniach kiedy ludzie (ze znajomymi
>naturalnie nie ma żadnej sprawy) wyciągają do mnie dłoń do
>ptrząśnięcia - a ja uśmiecham się i... nie mogę ruszyć grabą :)
>
>Pozdrowienia,
> >Robert Szymczak -- r...@c...pl --
No i ludziska odchodzą często obrażeni. Jesteś i tak w lepszej ode mnie
sytuacji, bo przynajmniej widzisz i reagujesz uśmiechem. A ja mam tak
małe pole widzenia, że patrząc komuś w oczy nie widzę jego nosa, że
nie wspomnę już o znikomej ostrości nawet tego, co widzę. No i wielu
odeszło obrażonych, że ze mnie to niby taki ważniak, że nie chcę nawet
im podać graby do uściśnięcia. Z tym, że w moim wypadku moja w tym
wina, bo unikam chodzenia z białą laską. No ale to już inny problem.
Pozdrawiam -
Tadeusz.
--
Chcesz otrzymywac newsy poczta elektroniczna ? Sprawdz http://www.newsgate.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2000-09-08 12:47:10
Temat: Odp: powitania
Użytkownik Tadeusz Lubecki <t...@u...idn.org.pl> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:002f01c0196a$6f776fa0$0d7d7d7d@lucas...
>
> >Witam,
> >
> >Ostatnio spotykam się dość często z ludzmi, znajomymi i obcymi.
> >Problem pojawia się przy powitaniach kiedy ludzie (ze znajomymi
> >naturalnie nie ma żadnej sprawy) wyciągają do mnie dłoń do
> >ptrząśnięcia - a ja uśmiecham się i... nie mogę ruszyć grabą :)
> >
> >Pozdrowienia,
> > >Robert Szymczak -- r...@c...pl --
>
> No i ludziska odchodzą często obrażeni. Jesteś i tak w lepszej ode mnie
> sytuacji, bo przynajmniej widzisz i reagujesz uśmiechem. A ja mam tak
> małe pole widzenia, że patrząc komuś w oczy nie widzę jego nosa, że
> nie wspomnę już o znikomej ostrości nawet tego, co widzę. No i wielu
> odeszło obrażonych, że ze mnie to niby taki ważniak, że nie chcę nawet
> im podać graby do uściśnięcia. Z tym, że w moim wypadku moja w tym
> wina, bo unikam chodzenia z białą laską. No ale to już inny problem.
>
> Pozdrawiam -
> Tadeusz.
Ale jakajacy sie maja jeszcze gozej, bo widza tych odchodzacych obrazonych,
majacych nas za gburow i chamow, chcieliby cos z tym zrobic, wyjasnic, ale
paralizujacy strach czesto im to uniemozliwia. Mam ty na mysli taka
sytuacje, ze poznajemy sie z kims to z przywitaniem (usciskiem dloni i
usmiechem radzimy sobie bez najmniejszych problemow) jest wszystko OK!
Problem zaczyna sie gdy ktos zaczyna konwersacje, to wtedy czesto zbywamy
taka osobe by jaknajszybciej zakonczyc rozmowe, a czasami nie odpowiadamy
nic tylko sie usmiechajac. Czasami mozna uslyszec: co sie tak usmiechasz jak
glupi do sera. Jest na to proste rozwiazanie wyjsanic ze sie jakam, ale jak
to zrobic jak ma sie blok i nie moze sie wydusic slowa. Wtedy to najchetniej
zapadlibysmy sie pod ziemie albo spalili ze wstydu.
Ale mam rozwiazanie wspolne dla nas: ja Ci szeptem powiem (albo szturchne
Cie) ze ktos wyciaga do Ciebie reke (szeptem mowi sie nam lepiej) a Ty
wytlumaczysz mnie ze sie jakam i moge miec problemy ale zeby podejsc do tego
normalnie, bo po pierwszych problemach i opadnieciu strachu i emocji
powinienem sie rozkrecic i w miare radzic sobie sam, ale najgorszy jest ten
start.
W tym swoim opisie opisuje przecietna osobe jakajaca sie, bo osoba ktora
przeszla terapie i jest odczulona, bedize miala w d. to ze ktos odchodzi
obrazony, bo skoro sie obraza nie ma za grosz tolerancji, zrozumienia i
wrazliwosci, a skoro tak to nie jest osoba warta tego by znia zawierac
blizszych znajomosci. Oczywiscie jest to skrajna sytuacja ktorej trzeba
unikac, bo moze byc ktos kto zachowal sie zle tylko z niewiedzy a w gruncie
rzeczy gdyby znal wlasciwa postawe, jaka powinien zajac to by nie popelnil
niezrecznasci.
Uwazam, ze po naszej stronie, po stronie niepelnosprawnych powinno byc
wiecej luzu. Sadze ze wiekszosc ludzi jest do nas nastawiona pozytywnie, ale
jest ten strach (obopulny) jak zachowac sie podczas pierwszego kontaktu, bo
pozniej to juz jakos leci. Ten strach wynika przede wszystkim z niewiedzy,
jak sie zachowac i byc moze ze zlych wczesniejszych doswiadczeni w
kontaktach z niepelnosprawnymi, ktorzy bedac przeczuleni na swoim punkcie,
czesto maja pretensje ze sie wobec nich zle zachowano. A czy ktos wczesniej
powiedzial jak sie nalezy wobec nas zachowywac, wiec nie mozna wymagac
wlasciwych postaw od osob ktore nie zostaly ich nauczone. Calkowicie
zalatwia sprawe takie stwierdzenie - na ww. przykladzie slaborekich: Czesc!
Nie moge Ci podac reki, lae witam Cie serdecznie. Jak bardzo chcesz mozesz
sam uscisnac moja reke (w zaleznosci czy slaboreki sobie tego zyczy). Do
tego szczypta humoru i swobody a nawet najbardziej napieta sytuacja sie
rozladuje.
Co do slaborekich to jeden z naszych (jakala) jest z jednostronnym
niedowladem, a i tak na turnusach rehabilitacyjnych zawsze wygrywa turniej
tenisa stolowego. Wiec nie stawiajmy sami sobie zadnych ograniczen - jak
ktos chce to moze robic wszystko kwestia pracy jaka w ten cel wlozy. Wydaje
mi sie ze pelnosprawni wystarczajaco nas ograniczaja przypisujac sztywno
obiegowe poglady ze ten to nie moze tego a tamten tego.
Na koniec tego mojego (moze zbyt dlugiego) wywodu powiem o naszych
problemach z telefonami. czy to odbierajac czy dzwoniac zawsze mamy
najwieksze klopoty na poczatku i czasami jak chwyci mocny i dlugi blok to
nei jestesmy w stanie wydobyc slowa i nasz niedoszly romowca rzuca oburzony
sluchawka, gorzej jest jak w czasie bloku wydobywamy jakis dzwiek, bo wtedy
mozna uslyszec jakies wyzwiska a nawet: zejdz z lini ty zboczencu!!!
Zrucanie sluchawka zdarzylo mi sie osobiscie, a jeszcze dzwoniac do jedego z
moich kolegow (w okresie szkoly sredniej) to ojciec informowal go ze ma tel.
takimi slowami: jakis pijany do ciebie!!! Wtedy nic z tym nie robilem, teraz
po prosty powiedzialbym ze nie pijany a jakaty.
Prosze o porade - jak sie zachowac wobec rzucanej sluchawki?
Pozdrawiam.
Andrzej Wójtowicz
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |