Strona główna Grupy pl.sci.psychologia prawo jazdy - trzecie podejście Re: prawo jazdy - trzecie podejście

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: prawo jazdy - trzecie podejście

« poprzedni post
Data: 2003-09-15 18:04:23
Temat: Re: prawo jazdy - trzecie podejście
Od: "Greg" <o...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki

"Magdalena Chlebna" w wiadomości news:bk4ebn$ndi$1@inews.gazeta.pl
napisal(a):
>
> Witam...

Czesc :-)

> Albo może ktoś ma sprawdzony sposób, jak przestać się tym
> przejmować? :)

Hmmm... Egzamin mialem chyba we wtorek (nie pamietam juz za dobrze).
Wzialem wiec jazdy w poniedzialek i w dniu egzaminu (jesli zle pamietam to
egzamin mogl byc co najwyzej w srode, wiec mialem jeden dzien przerwy). W
poniedzialek kladlem wszystkie pacholki. Gdy zatrzymalem sie pod koniec
lekcji rzucilem tylko:
- Kuzwa co ja robie?! Tak na pewno nie zdam.
Wyluzowalem wiec i w dniu egzaminu jezdzilem na spokojnie powtarzajac
sobie, ze przeciez trzeba pare razy oblac ;-) Tym razem szlo bardzo
dobrze... nie liczac zatoczki, bo z ta to byla loteria ;-) Po wyjezdzeniu
tych dwu godzin (a moze byla jedna) mialem jeszcze kilka godzin do
egzaminu. Umowilem sie z bratem, ze mnie podrzuci. Egzamin mial byc o 16,
wiec brat mial wpasc po mnie o 15. Gdy zblizala sie ta godzina wyszedlem
przed blok przepelniony spokojem. Jednak z kazda minuta po 15 niepokoj
gdzies znikal ;-) O 15:30 wpadlem w poploch. Z Bytomia do Gliwic jednak
jest kawalek. Wreszcie przyjechal brat - okazalo sie, ze byl wypadek i
utknal w korku (nie pomyslalem, ze to zly znak ;-). Zapakowalem sie do
auta, a brat wcisnal gaz do dechy. Adrenalina sie nieco wydzielila, bo
warunki atmosferyczne temu nie sprzyjaly - padal deszcz. Za naszym
samochodem ciagnal sie wielki pioropusz kropelek wody wyrzucanych w gore z
bieznika opony - pamietam go do dzisiaj bo wygladal niesamowicie :-)
Wreszcie dojechalismy do Gliwic. Niestety nie wiedzielismy gdzie dokladnie
jest osrodek - kluczylismy wiec po okolicach. Wreszcie z pomoca mieszkancow
jakos sie udalo. Oczywiscie bylem niezle spozniony, ale... egzaminator
spoznil sie bardziej, bo utknal w korkach ;-P

Zasiadlem w swojej lawce i... zorientowalem sie, ze moj dlugopis przestal
pisac, a o zapasowym zapomnialem. Pytam egzaminatora, czy nie ma pozyczyc,
a ten na mnie z krzykiem, ze nieprzygotowany na egzamin przychodze ;-)
Siedze taki przybity gdy czuje na ramieniu czyjas dlon - pomogla mi
dziewczyna siedzaca za mna, ktora miala kilka dlugopisow. W tym samym
momencie rozdrazniony egzaminator tez cos dla mnie znalazl (nie byl jednak
taki zly), ale mu podziekowalem :-)

Pozniej czekalem na wyniki. Stalem na korytarzu, a w palcach krecilem tym
swoim dlugopisem. Przez bardzo dlugi czas nie patrzylem na swoje rece.
Zrobilem to dopiero, gdy uswiadomilem sobie, ze moje palce lepia sie...
Okazalo sie, ze dlugopis nie przestal pisac z powodu braku tuszu ;-) Mialem
nim uwalone cale dlonie. Poszedlem wiec szybko do WC sie umyc - cholerstwo
ciezko schodzilo. Ledwo zdazylem na ogloszenie wynikow - dostalem sie do
kolejnego etapu ;-)

Na placu chwile porozmawialem z bratem i dzieki temu nieco sie uspokoilem.
Coz z tego, kiedy w samochodzie wszystko wrocilo. Ale powody stresu byly
raczej niestandardowe. Kichac, ze po raz pierwszy w zyciu siedzialem w
Fiescie. Moj pech polegal na tym, ze przede mna jechala pewna dziewczyna -
nie byla wysoka ;-) Czulem sie wiec troche jakbym siedzial w gokardzie.
Szukalem dzwigni regulacji fotela, ale nie moglem jej znalezc. Moj
przeciagajacy sie postoj nie uszedl uwadze egzaminatora. Zaczal mnie
poganiac:
- Jedz wreszcie! Jedz!
No wiec ruszylem. Probowalem jeszcze jakos znalezc dzwignie na luku, ale
bezskutecznie. Wreszcie zrezygnowalem i zaczalem szukac czegos co bylo duzo
bardziej potrzebne - wlacznik tylnej wycieraczki. Skutek jego poszukiwan
byl podobny jak dzwigni regulujacej wysuniecie fotela ;-) Pozniej mam luke
w pamieci. Pamietam tylko, ze jakims cudem egzaminator zaliczyl mi
zatoczke. Od brata dowiedzialem sie pozniej, ze dostarczylem zdajacym sporo
emocji. Schronili sie przed deszczem w jakims garazu i krzyczeli
(oczywiscie ja nie slyszalem chociaz bylem pare metrow dalej):
- Nie uda mu sie... zle jedzie... nie uda mu sie... Wjechal! Jeeee!
Wjechal!!!!! Udalo mu sie!!!!!!
Ja w tym czasie juz sie zastanawialem czy czasem nie opre sie na belce
zawracajac na trzy - udalo sie. Zostal juz ostatni element - ruszanie z
recznego. Wjechalem na podjazd, zaciagnalem reczny, wzialem kilka oddechow,
zaczalem dodawac gazu i popuszczac sprzeglo... zwalnialem reczny:
- Cholera! Jade w dol!!!
Reakcja blyskawiczna - gaz do dechy i puszczam sprzeglo. Wyrwalem do przodu
jak z procy. Nie byloby to zle, gdyby nie to, ze zaraz za zjazdem stal
plot. Kolejna blyskawiczna decyzja - hamulec! Udalo sie ;-) I tak
przeszedlem do trzeciego etapu. W sumie na miasto wyjechalo nas trzech. Na
placu zas bylo cos kolo 15 osob.

Na miasto mialem wyjechac ostatni. Gdy przyszedl moj czas zapakowalem sie
wreszcie w Punto, na ktorym sie uczylem jezdzic. Coz z tego, kiedy nie
zauwazylem zaciagnietego recznego i samochod zgasl ;-) Egzaminator cos tam
zamarudzil i szybko sie poprawilem. Ten po tej wpadce pewnie uznal, ze moge
byc niebezpieczny wiec ostrzegl mnie przed zaparkowanym z tylu innym
samochodem ;-)
Z osrodka jak sie wyjezdza jest takie wzniesienie. Ja dalej balem sie
ruszania z recznego, wiec zblizalem sie powoli z nadzieja trafienia w luke.
Egzaminator nie rozumial mojego czajenia sie, wiec podpowiedzial, ze musze
wychylic nos samochodu, aby zobaczyc, czy moge wyjechac:
- Tak, tak - odpowiedzialem rozgladajac sie w obie strony. Wreszcie
zobaczylem luke z ktorej moglem skorzystac wiec znowu gaz do dechy. Z
osrodka wyjechalem praktycznie na pisku opon ku uciesze spieszacego sie do
domu egzaminatora. Dzieki temu dlugo mnie po miescie nie wozil. Zafundowal
mi ze dwa skrzyzowania, a ja odwdzieczylem sie ostrym zawroceniem. Dzieki
zlej pogodzie i poznym godzinom popoludniowym pieszych nie spotkalem ;-)

Po powrocie do osrodka egzaminator cos powiedzial, ale ja go ledwo co
slyszalem ;-) Dlatego pozniej do otrzymania prawa jazdy zastanawialem sie
czy on czasem nie powiedzial, ze oblalem ;-)


Zdalem, ale zaluje, ze tak szybko ;-) Paru ciekawych ludzi mozna tam
poznac, nie mowiac o dziewczynach (w mojej grupie kilka bylo takich, ze
ech! ;-P), a ja tak wpadlem i wypadlem. Co mi pomoglo:

1. pogoda - mialem ograniczona widocznosc, ale egzaminator spod parasola
tez ;-)
2. godziny popoludniowe - egzaminator sie spoznil na ostatni egzamin tego
dnia - mogl byc dawno w domu, a musial jeszcze pracowac i dlatego nie
tracil czasu na zbedna skrupulatnosc i dokladnosc (straszono mnie
linijkami)
3. bylem z kims kogo dobrze znam - dzieki rozmowie moglem sie nieco
uspokoic
4. mialem tyle innych zmartwien na glowie, ze o samej jezdzie nie myslalem
za wiele ;-)

No i tak jakos wyszlo, ze zdalem, czego i Tobie zycze :-)



pozdrawiam
--
Greg
Nie Tylko Poezja - http://republika.pl/szedhar/
Serwis PSPHome - http://www.psphome.htc.net.pl/

 

Zobacz także


Następne z tego wątku Najnowsze wątki z tej grupy Najnowsze wątki
15.09 Greg
16.09 Suatilja
16.09 ksRobak
16.09 tren R
16.09 ksRobak
16.09 ... z Gormenghast
16.09 ksRobak
16.09 Magdalena Chlebna
16.09 tren R
16.09 Paweł Niezbecki
16.09 Magdalena Chlebna
16.09 enni
16.09 Pyzol
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6
Dlaczego faggoci są źli.
samotworzenie umysłu
Re: Zachód sparaliżowany
Irracjonalność
Jak z tym ubogacaniem?
Trzy łyki eko-logiki ?????
Jak Ursula ze szprycerami interesik zrobiła. ?
Naukowy dowód istnienia Boga.
Aktualizacja hasła dla Polski.
Kup pan elektryka ?
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Senet parts 1-3
Senet parts 1-3
Chess
Chess
Vitruvian Man - parts 7-11a
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 1-6
Vitruvian Man - parts 1-6
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6