Data: 2002-02-06 12:35:55
Temat: Re: problem- kobieta!
Od: <z...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Witam wszystkich grupowiczów! Być może mój problem nie jest zbyt
> oryginalny, ale Wasza grupa wydaje mi się być najodpowiedniejszą!!!
> Proszę, weźcie również pod uwagę, że trudno mi pisać o tym wszystkim, że
> treść tego listu jest kompromisem między tym co naprawdę odczuwam, a tym w
> jaki sposób umiem to wystukać na klawiaturze.
> A więc do rzeczy: Mam 25 lat i niezbyt ciekawe /krótkie i dawno temu/
> doświadczenie z kobietą, która mnie zostawiła. Poza tym nic!!!!
> Potrafię rozmawiać z dziewczynami, nie czuję się skrępowany w ich
> obecności (a przynajmniej nie bardziej niż przeciętny statystyczny facet ),
> umiem wykazać się humorem i wyczuciem taktu, jestem raczej pogodny oprócz
> niektórych momentów, których staram się zbytnio nie uzewnętrzniać ....Ale to
> wszystko do momentu kiedy nie muszę występować w roli kandydata na
> "przyszłego chłopaka".
> Nie wiem jak zacząć ( pomijając takie szczegóły jak zaproszenie na kawę,
> rozmowa o wszystkim i o niczym, jakiś komplement rzucony mimochodem... ) ,
> jak przejść z rozmowy "kolega- koleżanka" na tę bardziej spoufałą, intymną i
> jak ją przetrwać?!?!?!?!
> Trochę mnie to przerasta, wtedy właśnie kolana mi miękną, nie panuję nad
> sobą tak perfekcyjnie, jak to było przed momentem, kiedy tematy rozmów mogły
> być nawet bardzo pikantne, a moimi partnerkami przy stole byłyby bardzo
> atrakcyjne kobiety.
> Boję się, że nie podołam, że jeśli dostanę kosza w pierwszych dwóch
> minutach spotkania, to zacznę się jąkać, będę gadać od rzeczy i zaraz będę
> chciał wrócić domu i znowu zamknąć się w sobie.
> Być może niedługo czeka mnie taka rozmowa, i waham się czy niepójść i
> bezpiecznie-SAMOTNIE obserwować rozwój wydarzeń wokół mnie ( tylko jak długo
> mozna tak wytrzymać ), czy pójść i zaryzykować.
> Jest jeszcze jeden mały problem. Dotychczas wydawało mi się, że jestem
> realistą, ale ostatnimi czasy zdaje się, że skłaniam się ku pesymizmowi. A
> to powoduje, że o takiej rozmowie j.w. ( w 9 przypadkach na 10) myślę jak
> nokaucie po którym niewiem czy będę mógł się poddźwignąć.
> Proszę o pomoc i z góry dziękuję za najskromniejsze choćby
> zainteresowanie moim kłopotem.
> PS. Jeśli cos opisałem zbyt ogólnikowo, to proszę pytajcie, postaram się być
> bardziej precyzyjny
>
> Witam.
Po czesci musze sie zgodzic z moimi poprzednikami
Szczegolnie w kwestii dluga droga i jesli cos Ci nie wyjdzie to zaakceptuj to.
Moim skromnym zdaniem powinienes troche oderwac sie od "swojej" rzeczywistosci
tzn. sadze ze twoim problemem sa twoje wyobrazenia "...co bedzie
gdy znow to lub tamto..." to one kreuja i co najwazniejsze poteguja
rozmaite emocje nad ktorymi rzadko panujemy.
Spruboj podejsc do kazdej porazki z dystansu nie mysl na przod co sie stanie
jak cos nie wyjdzie tylko pruboj akceptowac to na biezaco i walczyc dalej.
Niepowodzenia i porazki maja najpotezniejsza moc bo to one a nie wygrane
szlifuja
nasz charakter trzeba tylko za kazdym razem umiec sie czegos od nich nuczyc.
Pozdrawiam
Zulu
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|