« poprzedni wątek | następny wątek » |
41. Data: 2004-09-02 15:15:06
Temat: Re: relacje z córką
prostu,
> > inaczej dorosłą własną mamę( jak moją mamę), inaczej dosrosłą sąsiadkę,
> > którą lubię i jeszcze inaczej dorosłą sąsiadkę do której sympatią nie
> > pałam......
> > I dlatego, zwracając nieśmiąło uwagę od czego nasza dyskusja wzięła
> > początek- Rada: Traktuj córkę jak dorosłego jest dla mnie ogólnikiem.
>
> dla mnie nie. ale chybo to juz wyjasnilam. obojetnie jakimi
> typami uczuc palamy do otoaczajacych nas doslych, traktowania
> "jak doroslych" jest w miare uniwersalne. przynajmniej dla mnie.
W miarę uniwersalne- czyli ogólnik.
> > Odniosłam wrażenie, że Maria właśnie tego od grupy oczekuje- jak
traktować
> > córkę aby zachowywała się dojrzalej i po dorosłemu.
>
> ale to nei to samo co traktowac corke jako doroslego.
> startujac z tego zalozenia, wymagania Marii beda juz
> w innym swietle, a nawet przestana byc problemem w ogole.
>
> Maria szuka pomocy- chce
> > stworzyć swój model i schemat postępowania, odkryć mechanizm, który jej
> > pozwoli pomóc sobie i córce.
> > I co otrzymuje (oczywiście między innymi ważnymi uwagami) Traktuj ją jak
> > dorosłego....- i o to się uczepiłam.
>
> a dlaczego uwazasz, ze musi uzyskac pomoc w tym co sobie wymyslila??
Nie- no oczywiście. My jesteśmy mądrzejsi i mimo ogólnego zarysu wiemy to co
wiemy i to jej właśnie zaserwujemy...
Analogia- idę do restauracji - zmawiam sałatkę grecką a dostaję kalafiora z
wody- bo to akurat mają. No i jeszcze powinnam się cieszyć- bo kalafior jest
w ich przekonaniu znaczenie bardziej pożywny niż sałatka. Wymyśliłam sobie
sałatkę a tu proszę- zjem kalafiora i jak wiele skorzystam. Oni wiedzą na co
ja mam ochotę i co jest dla mnie dobre?
Może warto Marię potraktować jak dorosłego, który wie czego mu właśnie teraz
potrzeba.
> moze sie mylic, i opinie innych moga jej to uswidomic. na podstwie
> roznych , czesto odmiennych poglodow, stowrzy sie swoj wlasny,
> mysle, ze wlasnie konstruktywna pomoc, to przedstawienie
> wszystkicch mozliwosci, a nie tych , ktore chcemy uslyszec.
Rady praktyczne, poparte doświadczeniem- ok. Ogólniki - nie.
> > Zdecyduj się więc albo anonimowy dorosły albo Nie anonimowy- czyli syn,
> > córka o określonej liczbie lat. Bo ja już się powoli gubię
>
widze. to moze przeczytaj nasza rozmowe od poczatku
A może się jednak określisz? Ja czytam a nawet cytuję....A Ty?
>
> > No i dlaczego po prostu nie napisałaś tego - konkretnie, jasno,
precyzyjnie
> > i pięknie? Przeciwieństwo "połajanki", którą zasunęłaś w poście o który
się
> > czepiłam
>
> ale imo nie byla to polajanka.
No a moim była!
> >> > Przepraszam, jeśli słowo anonimowy zabrzmiało negatywnie, czy
> > pejoratywnie
> >> > absolutnie nie było to moim zamiarem!!!
> >>
> >> byc moze wyplynelo to z twojego zalozenia, iz rodzic zawsze bedzie
> >> na pozycji "sily" zawsze i wszedzie.
> >
> > Czasem żartuję, że w mojej rodzinie to chyba nawet pies jest tym
silniejszym
> > w stadzie niż ja...... ale jakoś nie chcę mi się udowadniać, że nic Cię
nie
> > uprawnia do takiego wnioskowania, że absolutnie nie wynika to z tego co
> > piszę.....
>
> z tego
>
> "Relacja rodzic- dziecko do
> końca życia będzie dominować i nic się na to nie poradzi" w kontekscie
> niemloziwosci traktowania dziecka jako doroslego.
Z tego wynika, że ja uważam, że rodzic jest na pozycji siły zawsze i
wszędzie?????
A zdanie, które zacytowałaś sama potwierdzasz swoim postami, choć twardo
temu zaprzeczasz....
I dla jasności- męża traktuję jak męża a nie DOROSŁEGO. Mamę jak mamę a nie
jak DOROSŁEGO. A córkę będę do końca mojego życia traktować jak córkę a nie
jak DOROSŁEGO. A gdzie tu pozycja siły i racja zawsze i wszędzie i brak
pozytywnych uczuć do bliskich dorosłych?
> >> tylko "traktowac jako doroslego" kojarzy sie z bezdusznym,
bezuczuciowym
> >> podejsciem????
> >
> > Nie umiem pojąć toku myślenia, który doprowadza Cię do takich wniosków.
Jak
> > to mówi jedna moja znajoma ręce i majtki opadają......
>
> nie zalamuj sie, moze jesli przeczytaj bardziej uwaznie,
> zakapujesz o co biega.
Raczej śmieję się do rozpuku i wiele uczę o pokrętnych drogach
argumentowania.....
> >> wydaje mi sie, iz dla ciebie aby traktowac kochana osobe jako
> >> czlowieka doroslego, nie idzie w parze z pozytywnymi uczuciami
> >> jakie masz w stosunku do tejze osoby.
> >
> > Skąd to wynika to "wydawanie się" bo chyba nie z tego co napisałam.
>
> wynika to, z etgo iz napisalas, iz rodzic nie potrafi nigdy
> traktowac dziecka jako doroslego (wtedy tez uzylas slowo
> anonimowy)
I co ? To nieprawda????? Rodzic nie potrafi traktować dziecka jak
anonimowego dorosłego. Rodzic potrafi traktować swoje dziecko jak
NIEanonimowego dorosłego. Precyzując- jak dorosłą córkę- syna. W skrócie jak
córkę. Jak syna. Jak męża. Jak teściową.
Kaśka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
42. Data: 2004-09-02 19:51:02
Temat: Re: relacje z córką"Kaszycha" <k...@n...pl> wrote in message
news:ch7dct$3ri$1@atlantis.news.tpi.pl...
>>
>> dla mnie nie. ale chybo to juz wyjasnilam. obojetnie jakimi
>> typami uczuc palamy do otoaczajacych nas doslych, traktowania
>> "jak doroslych" jest w miare uniwersalne. przynajmniej dla mnie.
>
> W miarę uniwersalne- czyli ogólnik.
i takowy moze byc w miare czytelny i tresciwy.
>
>> a dlaczego uwazasz, ze musi uzyskac pomoc w tym co sobie wymyslila??
>
> Nie- no oczywiście. My jesteśmy mądrzejsi i mimo ogólnego zarysu wiemy to co
> wiemy i to jej właśnie zaserwujemy...
zartujesz, prawda??....
> Analogia- idę do restauracji - zmawiam sałatkę grecką a dostaję kalafiora z
> wody- bo to akurat mają. No i jeszcze powinnam się cieszyć- bo kalafior jest
> w ich przekonaniu znaczenie bardziej pożywny niż sałatka. Wymyśliłam sobie
> sałatkę a tu proszę- zjem kalafiora i jak wiele skorzystam. Oni wiedzą na co
> ja mam ochotę i co jest dla mnie dobre?
analogia taka, ze rece i majtki opadaja :)
jesli juz, to powinno to wygladac : ide do restauracji, gdzie
pytam sie co maja dobrego do zaserwowania, wprawdzie zawsze
zamawaim schab, bo takowy lubie, ale kelner proopnuje
zupelnie cos innego bo osmiornice w ciescie.
> Może warto Marię potraktować jak dorosłego, który wie czego mu właśnie teraz
> potrzeba.
caly czas tak ja traktuje, stad uwazam, iz zrozumie
co oznacza "traktowanie corki jak doroslego".
>
>> moze sie mylic, i opinie innych moga jej to uswidomic. na podstwie
>> roznych , czesto odmiennych poglodow, stowrzy sie swoj wlasny,
>> mysle, ze wlasnie konstruktywna pomoc, to przedstawienie
>> wszystkicch mozliwosci, a nie tych , ktore chcemy uslyszec.
>
> Rady praktyczne, poparte doświadczeniem- ok. Ogólniki - nie.
ogolnik na ogolnik. nie mozna dawac rad, po takim poscie, ktory
maria napisala. racz zauwazyc, ze zadalam szereg pytan zeby co nieco
wicej wiedziec.... dla mnie sforumlowanie ktore uzylem jest jasne
i klarowne. Krotkie ale tresciwe.
>
>
>> > Zdecyduj się więc albo anonimowy dorosły albo Nie anonimowy- czyli syn,
>> > córka o określonej liczbie lat. Bo ja już się powoli gubię
>>
> widze. to moze przeczytaj nasza rozmowe od poczatku
>
> A może się jednak określisz? Ja czytam a nawet cytuję....A Ty?
a ja?? pisze czarna czcianka na bialym tle. jesniej nie
umiem. za ciebie nie przeczytam.
>> > No i dlaczego po prostu nie napisałaś tego - konkretnie, jasno,
> precyzyjnie
>> > i pięknie? Przeciwieństwo "połajanki", którą zasunęłaś w poście o który
> się
>> > czepiłam
>>
>> ale imo nie byla to polajanka.
>
> No a moim była!
to juz wiem.
>>
>> z tego
>>
>> "Relacja rodzic- dziecko do
>> końca życia będzie dominować i nic się na to nie poradzi" w kontekscie
>> niemloziwosci traktowania dziecka jako doroslego.
>
> Z tego wynika, że ja uważam, że rodzic jest na pozycji siły zawsze i
> wszędzie?????
> A zdanie, które zacytowałaś sama potwierdzasz swoim postami, choć twardo
> temu zaprzeczasz....
> I dla jasności- męża traktuję jak męża a nie DOROSŁEGO. Mamę jak mamę a nie
> jak DOROSŁEGO. A córkę będę do końca mojego życia traktować jak córkę a nie
> jak DOROSŁEGO. A gdzie tu pozycja siły i racja zawsze i wszędzie i brak
> pozytywnych uczuć do bliskich dorosłych?
czy dla ciebie dorosly oznacza tylko obca osobe??? i co w
ogole oznacza slowo doroly, widze, ze nie tylko polajanka
ma inna zanaczenie u ciebie.
>> nie zalamuj sie, moze jesli przeczytaj bardziej uwaznie,
>> zakapujesz o co biega.
>
> Raczej śmieję się do rozpuku i wiele uczę o pokrętnych drogach
> argumentowania.....
trzeba najpierw nauczyc sie czytac ze zrozumieniem.....
>> > Skąd to wynika to "wydawanie się" bo chyba nie z tego co napisałam.
>>
>> wynika to, z etgo iz napisalas, iz rodzic nie potrafi nigdy
>> traktowac dziecka jako doroslego (wtedy tez uzylas slowo
>> anonimowy)
>
> I co ? To nieprawda????? Rodzic nie potrafi traktować dziecka jak
> anonimowego dorosłego. Rodzic potrafi traktować swoje dziecko jak
> NIEanonimowego dorosłego. Precyzując- jak dorosłą córkę- syna. W skrócie jak
> córkę. Jak syna. Jak męża. Jak teściową.
a to nie sa dorosli ludzie??????
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
43. Data: 2004-09-02 20:26:11
Temat: Re: relacje z córkąMówiąc krótko- EOT.
Dobranoc
Kaśka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
44. Data: 2004-09-02 21:18:11
Temat: Re: relacje z córką"Kaszycha" <k...@n...pl> wrote in message
news:ch7vk0$6mv$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Dobranoc
dobrego popoludnia ;))
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
45. Data: 2004-09-03 10:31:26
Temat: Re: relacje z córką
"Kaszycha" napisała
> Proszę bardzo: cytuję:
> "Piszesz, że córka dorosła do roszczeń, ale nie do obowiązków. Mam
wrażenie,
> że niedaleko padło jabłko od jabłoni. Nie w kwestii obowiązków, ale w
> kwestii roszczeń. W spaniu do południa oraz w książkach nie widzę nic
> złego...."
Rzeczywiście, pierwsze zdanie nie wnosi nic nowego ani też nie wskazuje
możliwych działań. Dlaczego jednak masz taką opinię o następnych?
> Równocześnie chciałam powiedzieć, że Twój drugi post jest bardzo
empatyczny
> i świetnie wspiera Marię, zupełnie odmienny w tonie od
> pierwszego....Dokładnie taki jaki chciałbym otrzymać będąc w dołku...
Moje odpowiedzi różnią się o tyle, o ile IMO różnią się posty Marii, na
które odpisywałam. Ten pierwszy, a raczej dwa pierwsze sprowadzają się do
pytania, co można poradzić na niegodną zaufania, bałaganiącą, leniwą,
chodzącą po domu jak kura, kompletnie bez poczucia obowiązku córkę. Przy
czym niejasne było dla mnie, o co konkretnie chodzi: o zmianę córki, czy o
nawiązanie z nią kontaktu. Nie rozumiem, w czym miałabym Marię wspierać - w
wyliczaniu wad?
W trzecim swoim poście natomiast Maria skupiła się na sobie - to ja też.
Mogę się tylko domyślać, że zdaniem, które mogło Cię dotknąć, było:
"niedaleko pada jabłko od jabłoni". Samo w sobie to wyrażenie ma zupełnie
neutralny wydźwięk. Zmienia jednak ton w zależności od tego, co rodzic myśli
o swoim dziecku i jak bardzo uzależnia się od dziecka - jak bardzo wierzy w
to, że dziecko świadczy o rodzicu.
To zupełnie naturalne, że dziecko jest podobne do swoich rodziców. Rzecz w
tym, że mimo podobieństwa, one nie są ich kopią. Co zresztą byłoby trudne,
biorąc pod uwagę, że ma tych rodziców dwoje;) Dziecko dostaje bądź bierze od
jednego rodzica pewne cechy i od drugiego. I nigdy nie wiadomo, które to
będą, tak jak nie wiadomo, czy dostanie niebieskie oczy po mamie, zielone po
tacie, czy czarne po dziadku;) Problem pojawia się wtedy, gdy rodzice nie
mogą pogodzić się z efektem, bo oczekują, że dziecko będzie taką
udoskonaloną wersją ich samych. Oczekują tego od dzieci, bo oczekują tego od
siebie. A oczekują tego od siebie, bo tego zwykle oczekuje od nich
społeczność. Przecież powiedzenie:"jak pan(-i) wychował(-a) swoje dziecko,
skoro ono robi .... i tu następuje litania, jest powszechne. Rzadko
uzasadnione, ale powszechne. W zasadzie jedyne, co można zrobić, to
zastanowić się, czy tego typu oczekiwanie ma sens.
Małgośka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
46. Data: 2004-09-03 14:21:58
Temat: Re: relacje z córką
Użytkownik "kolorowa" <v...@a...pl> napisał w wiadomości
news:ch9h2q$d1p$1@news.onet.pl...
>
> Moje odpowiedzi różnią się o tyle, o ile IMO różnią się posty Marii, na
> które odpisywałam. Ten pierwszy, a raczej dwa pierwsze sprowadzają się do
> pytania, co można poradzić na niegodną zaufania, bałaganiącą, leniwą,
> chodzącą po domu jak kura, kompletnie bez poczucia obowiązku córkę. Przy
> czym niejasne było dla mnie, o co konkretnie chodzi: o zmianę córki, czy o
> nawiązanie z nią kontaktu. Nie rozumiem, w czym miałabym Marię wspierać -
w
> wyliczaniu wad?
Dzięki. Widzę zalety, ale to wady wkurzają.
Rzeczywiście. Zbyt koncentruję się na wadach.
> W trzecim swoim poście natomiast Maria skupiła się na sobie - to ja też.
>
> Mogę się tylko domyślać, że zdaniem, które mogło Cię dotknąć, było:
> "niedaleko pada jabłko od jabłoni". Samo w sobie to wyrażenie ma zupełnie
> neutralny wydźwięk. Zmienia jednak ton w zależności od tego, co rodzic
myśli
> o swoim dziecku i jak bardzo uzależnia się od dziecka - jak bardzo wierzy
w
> to, że dziecko świadczy o rodzicu.
Bieda, jak rodzic jest zakompleksiony
nie
> mogą pogodzić się z efektem, bo oczekują, że dziecko będzie taką
> udoskonaloną wersją ich samych. Oczekują tego od dzieci, bo oczekują tego
od
> siebie. A oczekują tego od siebie, bo tego zwykle oczekuje od nich
> społeczność. Przecież powiedzenie:"jak pan(-i) wychował(-a) swoje dziecko,
> skoro ono robi .... i tu następuje litania, jest powszechne. Rzadko
> uzasadnione, ale powszechne. W zasadzie jedyne, co można zrobić, to
> zastanowić się, czy tego typu oczekiwanie ma sens.
Ja myślę, że nie. A może to podświadomość? Może zawiedzione nadzieje i brak
spełnienia w życiu truje wspólne relacje?
Mam dzięki Wam wszystkim dyskutantom nowe punkty widzenia na mój problem.
Dziękuję za wszystkie głosy. Myślę, że oczekiwałam większej otuchy a
dostałam trochę zimny prysznic. Pewno mi się należał.
Pozdrawiam.
Maria
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
47. Data: 2004-09-03 17:44:30
Temat: Re: relacje z córką
"maria" napisała
> Bieda, jak rodzic jest zakompleksiony
> Ja myślę, że nie. A może to podświadomość? Może zawiedzione nadzieje i
brak
> spełnienia w życiu truje wspólne relacje?
> Mam dzięki Wam wszystkim dyskutantom nowe punkty widzenia na mój problem.
>
> Dziękuję za wszystkie głosy. Myślę, że oczekiwałam większej otuchy a
> dostałam trochę zimny prysznic. Pewno mi się należał.
Nie. On wcale Ci się nie należał:) To, że ktokolwiek wyraża jakąkolwiek
opinię o Tobie - nie oznacza, że ma rację. Nawet jeśli jest to cały tłum.
Nie oznacza to również, że tej racji nie ma. Dostajesz po prostu jakieś
informacje. One nie są po to, żeby pakować Cię w poczucie winy, bo żaden
człowiek nie jest Twoim sędzią. Te informacje są wyłącznie po to, żebyś
wyłowiła z nich to, co jest dla Ciebie cenne i to, co jest Ci potrzebne.
IMO pierwsze, co możesz dla siebie i równocześnie dla córki zrobić, to
uwolnić się z odpowiedzialności za nią. Ona już jest duża i da sobie radę. A
im szybciej zwolnisz się z odpowiedzialności za jej szczęście (bo sądzę, że
Twoje wymagania wobec niej wynikają właśnie z troski o nią), tym szybciej
ona nauczy się dbać o nie sama. Odpocznij. I pożegnaj się z własnym
poczuciem winy:) Bo nie jesteś niczemu winna. Wina może być wtedy, gdy ma
się intencję czynienia zła.
A spełnienie w życiu to taki trochę mit niczym "żyli długo i szczęśliwie":)
Człowiek się spełnia po prostu żyjąc. Kazdemu coś się udaje i coś się nie
udaje:)
Małgośka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
48. Data: 2004-09-03 17:56:44
Temat: Re: relacje z córką
Użytkownik "maria" <g...@a...pl> napisał w wiadomości
news:ch9umb$j92$1@news.dialog.net.pl...
> Dziękuję za wszystkie głosy. Myślę, że oczekiwałam większej otuchy a
> dostałam trochę zimny prysznic. Pewno mi się należał.
Za prysznic przepraszam, to co napisałem jest punktem widzenia osoby
oddalonym od całej historii.
Co więcej wiem że metody które proponuje wymagały stosowałem przez ponad 2
lata aby uzyskać postęp
w podejściu do szkoły naszego syna, i dopiero wtedy udało się zmienić trend
ciągłego pogarszania wyników w szkole
na ich poprawę oraz zwiększenie uczestnictwa w życiu rodzinnym i szkolnym.
W Twoim przypadku jest troszkę później, ale pamietaj dzisiaj jest pierwszy
dzień reszty naszego życia
i wszystko przed Wami.
Trzymam kciuki i pozdrawiam
Jacek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |