Data: 2006-02-08 21:51:07
Temat: Re: róbta co chcę...
Od: Hollow Mind <h...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Tmi napisał(a):
> To fakt. Zawsze jednak pozostaje kwestia tzw. swietego spokoju. "Mam
> swoje sprawy, a ta jęcząca wciąż baba zamiast mi pomagac to mi go
> zabiera, co za.... " i czasaim dla swietgo spokoju robisz co trzeba,
> olewasz, idziesz na ustepstwa. Czy to jest juz uleganie? Niee raczej
> swoiste lekcewazenie.
Robienie tego co kobieta oczekuje pod pretekstem świętego spokoju to jest
szantaż, manipulacja. Kobieta czegoś chce i dlatego krzyczy, wrzeszczy,
grozi - no to co? Niech krzyczy. Można zgodzić się z nią, powiedzieć, że ma
rację i... robić dalej swoje. Pozytywnie reagować czy też podejmować
dyskusję tylko jak rozmowa odbywa się na spokojnie, bez nerwów, bez
szantażowania. Może w końcu dziewczyna skojarzy, że może coś osiągnąć tylko
kiedy mówi spokojnie, zamiast strzelać fochy przedstawia rozsądne
argumenty.
Albo zrobić tak:
- (Laska) bla, bla, nie słuchasz mnie!, bla, bla masz robić co ci
powiedziałam, bla, bla! Bla!
- (spokojnie, powiedzmy palisz sobie papierosa) skończyłaś?
- ? Tak!
- no to wracaj do garów, jestem głodny.
--
Pozdr. H.M.
|