Data: 2009-08-01 09:05:53
Temat: Re: rola ojca
Od: "michal" <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
tren R wrote:
>>> i kto tu manipuluje?
>>> "Badania naukowe wskazują na pewien paradoks, polegający na
>>> przewadze w tempie rozwoju psychofizycznego, w tym w dojrzewaniu
>>> płciowym dziewcząt w wieku od niemowlęctwa aż do dorosłości (...)"
>> A to??:
>> "Krytycy koedukacji wskazują na to, iż szczególnie w okresie
>> dojrzewania płciowego wzajemna obecność w klasie chłopców i
>> dziewcząt obniża dyscyplinę i komfort uczenia się, dekoncentruje
>> uczniów na tle wzmacnianej stymulacji popędu seksualnego, sprzyja
>> rywalizacji antagonistycznej między przedstawicielami płci,
>> eliminuje specyficzny dla nich klimat emocjonalny, tłumi otwartość i
>> zaangażowanie, a nade wszystko sprzyja ujednolicaniu czy uśrednianiu
>> osiągnięć szkolnych, osłabiając szczególnie u dziewcząt ambicje do
>> intensywniejszej nauki i maksymalizowania ich osiągnięć oraz
>> tendencje do samorealizacji."
> "szczególnie" - nie oznacza "w ogóle", tak?
> chodzi imho generalnie o różnice w rozwoju. kwestie seksualne wchodzą
> później. ale nie aż tak bardzo. dojrzewamy już w podstawówkach.
>>> nauki w podstawówce. na prawdę, jak przypomnę sobie takich moich
>>> koleżków w podstawówce, którzy nie zostali puszczeni do klasy
>>> trzeciej - to ich kiblowanie kilkukrotne było dla nich jedynie
>>> męczarnią i źródłem cierpienia. wyśmiewani, sfrustrowani - nie, to
>>> było bez sensu.
>> Ja nie mam takich złych wspomnień dotyczących kolegów z klasy. O
>> wiele gorzej wspominam fakt, że niektórzy nauczyciele na różne
>> sposoby odbierali mi motywację i chęć do nauki. Owszem, nie pamiętam
>> zbyt wielu dobrze uczących się chłopców, ale z tego, co widzę (na
>> n-k), świetnie sobie wszyscy poradzili i nie stanowią marginesu
>> społecznego, na który Ty chciałbyś ich zepchnąć, bo mieli naciągane
>> trójki z polskiego i matmy, a niektórzy nawet powtarzali klasę.
> nie. mi ni chodzi o trójkowiczów. chodzi mi o zdecydowany margines.
> jeśli mówimy o BD. a jeśli chodzi o trójkowiczów, to jestem zdania,
> że w single sexowych klasach mieliby czwórki :)
A ja uważam, że takie przekomarzanie się, czy powinno być koedukacyjnie czy
nie, jest pozbawione głębszego sensu.
Jestem przekonany, że obojętne to akurat jest dla przyszłości tych biednych
dzieci, które chcemy wcisnąć w jakiś schemat metodologiczny grzebiąc w
ludzkiej naturze.
Przecież szkoła, to tylko część dobowej aktywności młodego ludzia. W każdej
z możliwych sfer jego życia podlega on wielokierunkowym integracyjnym
wpływom dla każdej jego słabości.
Mam na myśli to, że jeżeli chłopak na przykład jest nieśmiały do do płci
przeciwnej, to pod tym względem może mu się to zmienić przez koedukację
szkolną. Jeżeli w szkole koedukacji nie ma, to taką integrację może znaleźć
gdzie indziej. Na wakacjach, na podwórku, w znajomych rodzinach, w zajęciach
pozaszkolnych. Tak?
Kto inny, z odchyłką w drugą stronę, kto już w szkole podstawowej na
dziewczynki patrzy, jakby były bez ubrania - będzie się integrował przy
innych bodźcach pod względem zdobywania wiedzy. Wszystkie takie interakcje
nie znoszą próżni. A najważniejsze są motywacje. A motywacji nie da się tak
oto każdemu podać na tacy.
Rozdzielenie płci w szkole jest moim zdaniem takim podaniem na tacy
motywacji młodym ludziom. Taraz się ucz, bo od tego zależy twoja przyszłość,
a później będziesz myślał o...! Tymczasem zmotywowany czym innym uczeń myśli
o Zosi z sąsiedztwa, która obiecała mu, że dziś po szkole pobawią się w
doktora.
Każdy indywidualnie młody człowiek jest inny, każdy ma jednak zdolność do
prawidłowego rozwoju. Ale ściśle kontrolwać się to nie da. I bardzo dobrze.
Szkoła powinna mieć za zadanie podawać współczesną wiedzę w sposób
cywilizowany, wychowywać w etyce i dawać możliwość indywidualnego
nadprogramowego rozwoju. Niczego więcej bym od szkolnictwa nie wymagał.
--
pozdrawiam
michał
|