Data: 2003-04-11 18:29:49
Temat: Re: rozwala każdą lekcję
Od: "Roman Gawron" <n...@N...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
p...@p...onet.pl napisał(a):
> zastanawiam sie dlaczego to ci, którzy dobrze wychowali swoje pociechy maja
> zrezygnowac ze świetlicy lub też regularnie zszywac podarte ubrania,
> efekt "zabaw" z niesfornym łobuziakiem.
Rodzice dobrze wychowanych dzieci są również "klientami" szkoły, jak to się
teraz nowomodnie określa, i również mają prawo domagać się stosowania
skutecznych metod wychowawczych w stosunku do łobuzów.
Jakie są skuteczne?
A jakie zastosowałby normalny rodzic w tej sytuacji, aby zapanować nad
dzieckiem? Jakie zastosowałaby ciocia, do której dziecko wysyłamy na wakacje?
Nauczyciele mogą stosować analogiczne, wszystko w ramach art. 4 Ustawy o
systemie oświaty i na podst. art. 12 ust. 2 Karty nauczyciela.
Co do metod innych niż tłumaczenie i pogadanki: każdorazowa konieczność
zadośćuczynienia ofierze, wykonania na jej rzecz jakiejś pracy, publiczne
przeprosiny, praca społeczna na rzecz szkoły (resocjalizacja), nałożenie
dodatkowych obowiązków, zostawienie w kozie...
W literaturze opisany jest także przypadek ucznia, na którego nic już nie
działało. Szkoła zabrała dziecku wszystkie przywileje i zmusiła rodziców do
zawarcia układu: syn ma prawo codziennie przyjść do szkoły i uczestniczyć w
lekcjach do momentu, gdy złamie jakąś ważną zasadę. Wtedy rodzice są
natychmiast powiadamiani i muszą przyjechać i natychmiast odebrać dziecko,
nawet gdyby musieli się zwolnić z pracy. Do końca dnia dziecko zostaje w
domu, następnego dnia ma prawo znów przyjść do szkoły. Chłopcu obiecano, że
za każdy tydzień, który cały „wytrzyma” w szkole, przywracać mu się
będzie
kolejne przywileje, sporządzono też harmonogram nagród, jakie otrzymywać
będzie za kolejne tygodnie.
Ponoć po miesiącu konsekwentnego stosowania tej zasady, dziecko było w stanie
normalnie uczestniczyć w lekcjach.
Dorosły musi panować nad dzieckiem, posłuszeństwo jest podstawowym warunkiem
skutecznego wychowania. Pojawienie się u dziecka poczucia winy i wstydu wobec
bliskich mu osób za złe postępki jest niezbędnym warunkiem wykształcenia się
u niego zasad moralnych. Zaczyna się to mniej więcej, gdy dziecko skończy
kilka miesięcy, rodzice ci więc pokpili sprawę, nic jednak nie jest stracone.
Co to znaczy, żeby grono dorosłych, wykształconych ludzi nie poradziło sobie
z jednym siedmiolatkiem? Jeśli dziecko nie szanuje rodziców, trzeba mu
pokazać, że będzie szanować szkołę, gdzie panują inne zasady.
- W domu to w domu, tu jest szkoła, a twoim obowiązkiem jest się słuchać!
Oddaje Pani swoje dziecko pod opiekę innym osobom (a według prawa sprawowanie
pieczy nad uczniem i jego nauczanie oraz wychowywanie – to podstawowe zadania
szkoły i nauczyciela) i może Pani żądać, aby formy sprawowania tej opieki
były wzorowane na opiece występującej normalnie w rodzinach, aby Pani dziecko
było bezpieczne, aby w szkole panowała właściwa wychowawcza atmosfera i
właściwe wzorce. Jeden mały chłopczyk nie będzie rządził całą szkołą!
> Czy mozna wymagac od opiekunów chłopca
> jakichś bardziej zdecydowanych działań? myslę tu o psychoterapii, czy takie
> naciski może wywrzeć nauczyciel, dyrekcja?
Oczywiście. Jest obowiązek szkolny, a formy spełniania tego obowiązku "tu i
teraz" konkretyzuje rodzicom dyrektor szkoły.
Nie bardzo jednak wierzę w psychoterapię, jeśli już, to chyba cała rodzina
kwalifikowałaby się do niej. Szkoła nie ma zresztą prawa kierować rodziców na
jakieś zajęcia, jeśli już, to ma prawo wymagać od nich przebadania dziecka w
poradni psych.-ped. i przyniesienia opinii. Tylko co to da?
Prócz prób zmuszenia rodziców do pewnych rzeczy decyzjami administracyjnymi
skierowałbym sprawę do sądu rodzinnego o zbadanie sytuacji rodziny,
wnioskowałbym nawet o wyznaczenie kuratora, który zamiast rodziców
odpowiadałby w tym przypadku za decyzje dotyczące edukacji dziecka (jeśli
rodzice stają okoniem), albo o skierowanie rodziców na specjalne kursy
doskonalące umiejętności wychowawcze.
Szkoła może też zrobić wywiad środowiskowy: popytać sąsiadów w bloku,
dzielnicowego, współpracowników w zakładzie pracy, pracowników MOPS-u o tę
rodzinę, poprosiłbym o ocenę, jak ci rodzice wywiązują się z obowiązków
rodzicielskich. Nękałbym tych rodziców, jak się tylko da, wzywałbym do
szkoły, łaził do nich do domu – niech albo zaczną porządnie wychowywać
dziecko i od niego wymagać, albo niech zabierają dzieciaka gdzie indziej.
Pole do popisu mają też rodzice poszkodowanych uczniów – niech ci nieudolni
zwracają Państwu pieniądze za szkody i podarte ubrania!
Sprawą powinna się też zająć Rada Rodziców.
Gdyby nauczyciele powiedzieli Pani, że czegoś tam nie mogą, proszę pokazać im
ten artykuł:
<http://www.vulcan.edu.pl/forum/do_pobrania/download
.php?id=139>
Posyłanie dziecka do szkoły jest przede wszystkim PRAWEM rodziców – takich
jak Pani. Może więc Pani żądać odpowiedniej do nauki atmosfery. Jest to także
rodziców OBOWIĄZEK, dlatego od takich rodziców jak tamci szkoła może i musi
skutecznie egzekwować, aby dziecko odpowiednio zachowywało się na zajęciach.
Niech Pani napisze, jakie konkretne wątpliwości i obawy ma szkoła i jak
zareagowała na Pani sugestie. Postaram się to skomentować.
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|