« poprzedni wątek | następny wątek » |
321. Data: 2005-01-15 23:25:36
Temat: Re: rozwód a dzieci...Dariusz Drzemicki pisze:
> A co według Ciebie jest realny świat?
Nie będący tworem czyichś wyobrażeń.
> Dla mnie jest on różnorodny, dla Ciebie chyba homogeniczny.
Dla mnie, powiadasz? Cóż - ja z kolei mam wrażenie, że z nas dwojga to Ty
masz klapki na oczach i nie potrafisz przyswoić sobie faktu różnorodności
sytuacji życiowych.
>> Nienooo, normalnie rozmowy z moim Jaśkiem :-/
>> Darku - to jest założenie. Założ sobie, że jest taka sytuacja,
>> której nie da się już zmienić. Wyczerpano wszelkie możliwości,
>> zrobiono, co się da i kicha. Nie można zrobić kroku dalej. Takie
>> sytuacje nie są czymś niezwykłym.
> Właśnie taka spekulacja prowadzi do tego, aby wykazać konieczność
> rozwodu. Może nie warto rozważać mało realnych założeń, tylko te
> powszechnie spotykane.
Dlaczego uważasz, że to są mało realne założenia.
Moje obserwacje prowadzą do zgoła odmiennych wniosków.
> Lewica także wyolbrzymia jakieś marginalne patologie, aby uzasadnić,
> że najwyższy czas skończyć z rodzinocentryzmem. (To ostatnie wnioski
> Środy) Ja uważam, że należy podjąć wysiłek w celu umocnienia
> małżeństw i rodzin, a ich słabą kondycję upatruję w demoliberalnej
> ideologii opartej na indywidualiźmie, gdzie celem człowieka jest
> realizacja siebie.
Umacnianie rodzin - jak najbardziej, ale nie za wszelką cenę. Zrozum to
wreszcie. Odnoszę wrażenie, że nie potrafisz (ba! nie chcesz) dostrzec, że
wszystko ma swoje granice, poza którymi ponosi się już tylko klęskę.
> Przyczyną rozwodów przeważnie jest egoizm, który nie potrafi się
> dopasować. Ty natomiast każesz mi zakładać naciągane sytuacje, aby
> wyciągnąć wnioski, że rozwód jest dobry.
To nie są naciągane sytuacje, tylko nasze, ludzkie realia.
Obudź się!
>>> Trzeba chcieć, a nie narzekać.?
>> Chciano i robiono. Bez narzekania. Nie udało się.
> Przypuszczam, że nie masz racji.
W czym nie mam racji?
>> Czy Tobie udaje się w życiu_wszystko_?
> Nie. Ale to nie powód do rozwodu.
Nie zrozumiałeś mnie.
Jeśli twierdzisz, że pewne rzeczy* nie udały Ci się w życiu (bądź nie udają),
pomimo dołożenia największych starań, to uświadom sobie, że niektórym ludziom
nie udaje się utrzymać związków, choć także robili wszystko, co mogli.
* nie chodzi mi tu o stricte małżeńskie sprawy
--
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
322. Data: 2005-01-15 23:29:13
Temat: Re: rozwód a dzieci...Użytkownik Dariusz Drzemicki napisał:
>
> Że świat jest różnorodny. Wolę tych, którzy mimo problemów potrafią dochować
> przysięgi małżeńskiej.
>
Hm....
Jak ona tam szła? Wierność i uczciwośc małżeńska?
A jak jedno przestaje być uczciwe, łże, kłamie, oszukuje, to drugie ma
zwiesić głowę i nadstawić dupsko?
Eulalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
323. Data: 2005-01-15 23:29:21
Temat: Re: rozwód a dzieci...
Eulalka wrote:
> Hm....
> Jak ona tam szła? Wierność i uczciwośc małżeńska?
> A jak jedno przestaje być uczciwe, łże, kłamie, oszukuje, to drugie ma
> zwiesić głowę i nadstawić dupsko?
A jasne, ze tak. Przede wszystkim dlatego, ze nie umialo odpowiednio
zmotywowac tego pierwszego do wspolpracy :-) Czyli za wlasna glupote
powinno dostac...
--
sveana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
324. Data: 2005-01-15 23:31:33
Temat: Re: rozwód a dzieci...Uzytkownik "=sve@na=" <s...@h...com> napisal w wiadomosci
news:csbqhb$jqk$1@news.onet.pl...
> Nie bede z tym dyskutowac, bo z wiara sie nie dyskutuje. Powiem tylko, ze
> owszem, wiara moze dac dory kick-off, ale potem potrzebna jest ciezka
> praca dla osiagniecia celu. Wiara jako motywacja, ale nie jako metoda.
> IMO. Bo metoda to ciag dzialan terapeutycznych, behawioralnych, i
> dotyczacych tych dwojga osob oraz ich codziennosci, nie zawsze "na
> kleczniku".
Zdaje sie, ze mówisz o rzeczach, o których nie masz pojecia.
Badz na tyle kulturalna i nie zartuj z wartosci transcendentnych.
--
Pozdrawiam,
Dariusz Drzemicki
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
325. Data: 2005-01-15 23:33:10
Temat: Re: rozwód a dzieci...Dariusz Drzemicki pisze:
proxy11:
>> Popatrz na swoje malzenstwo. Zona Ci mowi o waznych sprawach a Ty
>> taktujesz to jako blachostki. Czy to jest sluchanie i rozmowa, ktora sam
>> proponujesz komus innemu.
> Uzasadniam, dlaczego są to błahostki.
Ale dla niej prawdopodobnie nie są i Twoje uzasadnienia być może nie
przemawiają do niej.
>> To skoro sam proponujesz cos (wysluchanie) a tego nie robisz, to nie
>> uwazasz ze to jest hipokryzja?
> Nie. Wysłuchuję i jestem otwarty na argumenty. Natomiast argumenty w
> stylu tak bo tak mnie nie przekonują.
A argument "bo potrzebuję tego, by czuć się lepiej i nie jest to dla mnie
błahostką" jest dobry czy raczej w stylu "bo tak"? Jakich argumentów używała
Twoja żona i dlaczego je lekceważyłeś (lekceważysz), choć wiedziałeś, że dla
niej to istotne sprawy?
--
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
326. Data: 2005-01-15 23:36:18
Temat: Re: rozwód a dzieci...Dariusz Drzemicki pisze:
> Użytkownik "gawus" napisał
>> Czy ja dobrze widze??? Chcesz powiedziec, ze nie mozna kochac
>> dziecka bez kochania meza/zony i odwrotnie?
> Można [...]
Jeszcze "chwilę" wcześniej pisałeś coś zupełnie innego.
--
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
327. Data: 2005-01-15 23:39:55
Temat: Re: rozwód a dzieci...Eulalka pisze:
> Uważaj o co prosisz. Tego ciężaru mógłbyś nie unieść (no - chyba, ze
> NIxe mniej grzeszy niż ja) ;)
Nie wiem, czy mniej, ale na pewno w inny sposób ;-)
--
PozdrawiaM
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
328. Data: 2005-01-15 23:42:40
Temat: Re: rozwód a dzieci..."=sve@na=" <s...@h...com> wrote in message
news:csbjor$qfd$1@news.onet.pl...
>
>
> Dariusz Drzemicki wrote:
>
>> Sama decyzja, to juz wielki krok do przodu.
>> Potem dziala wyciszenie, mozliwosc refleksji z dala od stresów dnia codziennego,
otwarcie sie na glos Boga, autorytet
>> prowadzacego, swiadectwa malzenstw wspóluczestniczacych.
>
>
> Dawno sie tak nie obsmialam.
to lepiej tego nie mow glosno.
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
329. Data: 2005-01-15 23:44:40
Temat: Re: rozwód a dzieci..."=sve@na=" <s...@h...com> wrote in message
news:csbk48$qfd$7@news.onet.pl...
>> Tu sie wtrace. Jesli dla obydwóch osób Bóg jest istonty i potrafia odswiezywszy
swoja wiare - byc z soba nadal, a nawet i lepiej
>> niz wczesniej - owszem.
>> Nic tu sie jednak nie da narzucic.
>
> Prawda. Przy takim zalozeniu. Tylko ze problemy malzenskie to chyba jednak nie jest
material dla ksiedza, a dla dobrego
> psychologa.
dla wielu wierzacych ksiadz bedzie wiekszym autorytetem
i zdziala wiecej niz psycholog. wystarczy tylko nie przykladac jednej
recepty dla wszystkich.
iwon(k)a
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
330. Data: 2005-01-15 23:46:56
Temat: Re: rozwód a dzieci...Użytkownik "Olga" <o...@o...blabla.pl> napisał w wiadomości
news:csbusk$sm6$1@opat.biskupin.wroc.pl...
> Czyli ŚWIADOMIE nie dajesz żonie kwiatów, nie mówisz dobrych i miłych
> rzeczy, nie mówisz "kocham"?
Raczej poprzez zaniedbanie.
> Czy te jej potrzeby nie sa dobre?
Są dobre.
> Jak doszedłeś do tego, że realizaja akurat tych potrzeb (np. czułości) nie
> jest dążeniem do dobra?
Tak nie uważam.
> Serio pytam (bez złosliwości)
Miałem na myśli inne potrzeby.
> Dlaczego je ignorujesz to, że zona lubi kwiaty i lubi, gdy słyszy
> "kocham",
> nie chwalisz jej, skoro szczęście współmałzonka stawiasz na pierwszym
> miejscu?
Może nie ignoruję, ale nie przykładam do tego tak dużej wagi, jak żona.
> Czy jak będziesz czuły dla żony i spełniał te jej "drobne" potrzeby
> emocjonalne o ona...hmmm.....nie wiem...rozbestwi się? Rozpuści? Zapomni o
> tym, co w małżeństwie ważne?
> Proszę, napisz mi o tym ciut szerzej.
Nie, nie zapomni. To działa budująco. Jestem nieco oschły i stąd to
zaniedbanie.
--
Pozdrawiam,
Dariusz Drzemicki
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |