Path: news-archive.icm.edu.pl!news.gazeta.pl!not-for-mail
From: "Cien" <s...@W...gazeta.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: smutek
Date: Fri, 10 Dec 2004 20:51:41 +0000 (UTC)
Organization: "Portal Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl"
Lines: 107
Message-ID: <cpd28t$o1r$1@inews.gazeta.pl>
References: <cpcsor$h52$1@sunflower.man.poznan.pl>
NNTP-Posting-Host: 193.25.186.233
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: inews.gazeta.pl 1102711901 24635 172.20.26.233 (10 Dec 2004 20:51:41 GMT)
X-Complaints-To: u...@a...pl
NNTP-Posting-Date: Fri, 10 Dec 2004 20:51:41 +0000 (UTC)
X-User: sirra
X-Forwarded-For: 10.20.0.75
X-Remote-IP: 193.25.186.233
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:297808
Ukryj nagłówki
W news:cpcsor$h52$1@sunflower.man.poznan.pl nikt napisał(a):
> czesc
Cześć.
> w zasadzie kazdy smutek przemija z czasem, przynajmniej tak
> mi się zdawało do tej pory. nie jednak tym razem.
Bo to człowiek kształtuje własne emocje. One same z siebie raczej nie wędrują.
> od roku mniej więcej po stracie pracy i zawodzie miłosnym,
> jakiego doznałem, rzadko gości na mojej twarzy cokolwiek
> innego niż przygnębienie.
To masz problem. Jak człowiek zwiesza nos na kwintę to zazwyczaj obija się
jeszcze mocniej, a to pogłębia doła. Błędne koło.
> Zresztą jest ich coraz mniej, wolę unikać kogokolwiek, żeby uniknąć
> niebezpieczeństwa, że zobaczę zadowolenie na jego twarzy niż spotkać
> się z nim.
Ale w ten sposób zaciskasz sobie pętle coraz mocniej.
> Cokolwiek robię, od ponad roku końćzy się fiaskiem
Bez przesady - całkiem zgrabny post Ci wyszedł (chociaż bez deklaracji
kodowania). Wiesz ile osób ma z tym problemy?
> Zastanawiam się, co będzie dalej; czy głęboki smutek i żal, odmawianie
> uczestnictwa w życiu społecznym nie pociągnie za sobą czegoś
> katastrofalnego w skutkach.
Może tak być.
> Zanalizowałem swoje całe dotychczasowe życie i stwierdziłem,
> że wszystko, co najlepsze w życiu trafiało się w nim pod wpływem
> przypadku.
Nawet jeśli to co z tego?
> Teraz, kiedy podejmuję próby w celu podniesienia się z dołka
> (nowe bezsensowne studia, nowe "sporty") stwierdzam,
> że to kompletnie bez sensu, ponieważ próby takie dostarczają
> kolejnych rozczarowań.
Przypuszczalnie gdybyś Nobla dostał też poczułbyś się kiepsko. Nie dlatego,
że Nobel jest sam w sobie dołujący. Po prostu tak byś to postrzegał, bo tak
chcesz to postrzegać.
> Wiem jednak, że los już wyczerpał limit "przyjaznych ochłapów"
> dla mojej osoby i nic ciekawego mi już nie zgotuje.
Jesteś w stanie przewidzieć tylko to, czy numery LOTTO też podpowiesz?
> Dlatego trwam w swoim głębokim smutku i żalu nieprzerwanie od roku,
> złoszcąc się na to, że inni mają inne życie, lepszą pracę, która dostarcza
> im satysfakcji i o wiele więcej pieniędzy, mają bliską osobę itd..itp....
Dzisiaj znajoma miała bardzo złą wiadomość do przekazania. Święta się
zbliżają, a przytrafiła jej się solidna awaria w domu. Myślała, że to zła
wiadomość do chwili gdy dowiedziała się, że u małego dziecka jej przyjaciela
zdiagnozowano nowotwór z przerzutami. Według lekarzy nie dożyje świąt.
- I wiesz co? Niech się ściana wali! - powiedziała. W jednej chwili przestało
mieć to znaczenie. A przecież ściana jak była w rozsypce tak dalej jest.
Wiadomość o umierającym dziecku poprzestawiała jej priorytety.
To powyższe nie ma Ci uzmysłowić, że inni mają gorzej bo o tym zapewne wiesz.
Wiesz też, że inni mają lepiej. Nie wiem jednak czy dociera do Ciebie, że tym
którym lepiej się powodzi także czasem coś się nie udaje. A jeśli na razie
było OK, to nie ma gwarancji, że tak będzie - nie podlegają ochronie
absolutnej.
Kojarzysz incydent z tegorocznej olimpiady? Chodzi mi o tego maratończyka,
którego jakiś wariat zaczął tarmosić. Porażka... ale gość się nie poddał
(chociaż minę miał nie tęgą... nie wiem jak się czuje obecnie). Co prawda
pierwszy nie dobiegł, ale dla wielu jest zwycięzcą i najprawdopodobniej
będzie bardziej pamiętany przez ludzi niż wielu z tych, którzy stanęli na
najwyższym podium. Tak więc ze swojej porażki uczynił większe zwycięstwo niż
gdyby normalnie wybiegał złoto. Można tak. Najlepiej smakuje to, co człowiek
zdobywa z trudem. Jasne, że dobrze mieć. Ale Ty przecież masz. To, że nie
masz wszystkiego tego co mają inni... Gdybyś zabłądził na pustyni i po kilku
dniach kluczenia natrafiłbyś na karawanę, to czy czułbyś smutek, że oferują
Ci zalatującą wodę zamiast zimnego piwa? Sądzę, że nie wybrzydzałbyś. Tylko
na tej pustyni szybko widać (czuć) dlaczego. Życie codzienne jest perfidne.
Postaw przed sobą zegarek i wpatruj się przez chwilę w sekundnik. Jedna,
druga, trzecia... ze spokojem obserwujesz jak nieubłaganie zbliżasz się do
końca. Co robisz? Jak wykorzystujesz ten czas? Ano na obserwacji jak Ci
ucieka. Dobrowolnie oddajesz coś najcenniejszego. To jest dopiero porażka. Na
szczęście w każdej chwili (do ostatniego tchnienia dokładnie) masz szansę to
zmienić. Gdybyś wzgardził tą wodą, to być może drugiej szansy już byś nie
miał. Gdybyś ją przyjął zyskałbyś czas, dzięki któremu dotarłbyś do kolejnej
karawany... np. Tyskiego.
> Czy to jest depresja?
Może.
Z mojej strony tyle na ten temat. Co chciałem napisałem.
--
pozdrawiam
Cień
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|