Data: 2007-07-26 17:43:32
Temat: Re: szef stara sie wszystkich sklocic?w
Od: "E." <e...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka napisał(a):
>> Korporacje w których sztucznie stwarza sie atmosferę współzawodnictwa
>> cechują sie dużą rotacją pracowników, co oznacza że traci sie masę
>> czasu i pieniędzy na wyszkolenie człowieka, a jak otrzymuje juz
>> kwalifikacje to szuka roboty z milszą atmosferą.
>
>
> Tiaaa, mój brat tego kontrprzykładem: rok w Japonii na stażu (wysłany
> przez firmę - czyli przez właścicieli, Japończyków, wyznawców
> integrowania się w pracy i po pracy i te rzeczy - w imię wspólnego
> celu), potem powrót do zakładu ("Iskra" w Kielcach) i przy pierwszej
> okazji - siup za drzwi, bo
> chciał awansu zgodnie z przepisami wewnątrzzakładowymi, zamiast cicho
> siedzieć...
Ależ właśnie o tym napisałam. Zainwestowali w niego a potem nie umieli
utrzymać. A to wyższa szkoła jazdy, bo na szkolenia i staże wysłać ludzi
można zawsze - to tylko kwestia kasy. Rzecz w tym, by potem tę wiedzę
"odpracowali", by się inwestycja zwróciła.
> Nie bierzesz pod uwagę, że większość ludzi jest na takim poziomie, że
> trafiają do nich tylko tego typu proste argumenty. Chyba nie pracowałaś
> w fabryce lub biurze, szkole czy firmie projektowej, gdzie "wspólna
> sprawa" to dla ludzi zupełna abstrakcja ;-)
Przez ponad 15 lat pracowałam w różnych firmach, patrzac na różne
uklady, systemy itp. Akurat pracuję w firmie w której praca w zespole to
podstawa i sama, choc jestem outsiderem spokojnie sie w tym odnajdyję.
Wyobraź sobie 70 osób z czego każdy się w czymś specjalizuje,
niewątpliwie jest nietuzinkowy i w dodatku z silną osobowością (słabi
jakoś nie są w stanie przetrwać). To czasem prawdziwe pole boju. Ale
walczy się z zadaniami a nie ze sobą wzajemnie czy z zarządem.
>
> To nadal mniejszość wśród firm. Większość ma system motywacyjny najwyżej
> na poziomie talonów do sklepu. Ludzie nie chcą nawet kuponów na leczenie
> w prywatnej przychodni dentystycznej ani dodatkowego ubezpieczenia czy
> wczasów, bo wolą po prostu pieniądze/talony - dane do ręki.
Jak się zbierze to wszystko do kupy to czasem wychodzi kilka tysięcy
miesięcznie - telefony, służbowe auta, prywatne ubezpieczenia, prywatny
lektor jęz. obcych, szkolenia, certyfikaty podnoszące wartość CV o
kolejne kilka kawałków... itp.
> I mają
> gdzieś "wspólną sprawę", nie chcą męczyć się dla korzyści innych, choćby
> sami mieli skorzystać przy tym sporo. Tylko sobie i sobie. Tacy są
> dzisiejsi pracownicy, a to, o czym Ty mówisz, jest prawdziwe i piękne,
> ale dotyczy znikomego ich procentu.
No niestety świata się nie zmieni, co najwyżej siebie lub swoje miejsce
do siedzenia. To też wybór.
>> Niech znajdzie porządniejszą firmę.
>
> Jasssne.... Muszę jej to powiedzieć - pewno mi podziękuje za radę...
> ;-P
W Poznaniu (przyznam, że jak o tym usłyszałam, to mnie zszokowało)
młodzi ludzie po studiach zatrudniają się za frico (wolontariat lub coś
w tym guście) i pracują tak 1-2 lata, tylko po to, by zdobyć staż,
doświadczenie a potem móc iść tam gdzie chcą a nie na odwrót.
Ta paktyka mnie dziwi, bo społecznikiem nie jestem, ale też stanowi
jakieś wyjście a właściwie wejście do świata dorosłych.
Zresztą... czasem jest to po prostu wędrówka z firmy do firmy aż
znajdzie się tą, w której nam jest dobrze.
>
>
>> Nie interesują mnie zarobki kolegów, ale w pełni znam wartośc
>> projektów, udział prowizyjny poszczególnych departamentów i sposób
>> podzialu premii. To daje klarowność i nie rodzi konflików.
>
>
> Życzę Ci, abyś miała przesłanki do pozostania w tym przekonaniu zawsze,
> bo źle Ci nie życzę.
Zdaję sobie sprawę, że nie we wszystkich "fabrykach" ludzie znają
wartość kontraktów, koszty utrzymania osób, biur itp., i wiedzą ile
zarabiają w godzinę a ile kosztuje ich godzina nieróbstwa.
Akurat w "mojej" fabryce jest to jasne i klarowne i ogólnodostępne. Nie
twierdzę, że to norma - twierdzę, że są fajne "fabryki" gdzie się
naprawdę milo spędza 30% życia i nie jest to męką, choć praca lekka nie
jest.
>
>
>> Zgadza sie - nie ma systemów zarządzania HR idealnych, ale są dobre i
>> działające. Jak przestają działać, szuka się nowych.
>> Pechowo dla pracodawców rynek chłonie jak gąbka wykwalifikowanych
>> fachowców i sama pensja choćby kilkutysięczna już nie porzyciąga.
>> Liczą się "dodatki i drobiazgi".
>
> Raczej propozycje za granicą...
>
Jeśli w Polsce możesz zarabiać w swoim zawodzie 6-8 kawałków miesięcznie
to jedyna zagranica jaka kusi to projekty firmowe za granicą - ot np.
wizyta referencyjna w RPA - firma płaci, Ty masz wycieczkę.
Tym, którzy dobrze tu zarabiają i mają dobrą atmosferę w pracy zawsze
lepiej będzie niewyjeżdżać za granicę.
E.
|