Data: 2007-09-08 09:11:11
Temat: Re: trawa bardziej zielona
Od: "... All Toski" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Fryderyka w news:fbrp16$n9m$1@inews.gazeta.pl...
/.../
Zamiast spodziewanego Trenra - interesująca myśl Fryderyki :).
Z obiecującym słowem.
Dzięki za punkt zaczepienia.
>> Mielenie słów, żonglerka słowami, .. a to wszystko bez rozumienia tego,
>> co słowa opisują.
> Mówisz o etykietowaniu, którego jestem skłonna bronić. Reprezentuję sobie
> średnią intelektualną i nie tylko. Bez etykiet zginę. W stosunku do nich
> wyznaczam swoje pozycje lub część z nich przyjmuję na wiarę w wyniku
> niedomogów intelektualnych i innych. Do znaczenia rzeczy docieram rzadko
> i w znacznym trudzie, a i tak zajmują mnie tylko te zagadnienia, które mają
> konkretne znaczenie w moim życiu.
Pozwolę sobie w tym miejscu ...
To, co tutaj nazywamy etykietowaniem, jest całkowicie naturalnym elementem
ewolucyjnego rozwoju. Wymusza je proces narastania złożoności, postępujący
równocześnie z ograniczeniem zdolności ewoluowania w szybszym tempie.
Wygląda to trochę na samozaciskającą się pętlę cywilizacji, ale... bądźmy,
póki co, dobrej myśli.
Mówiłem, że nie lubię historii. Uściślę - historii słowem pisanych, jako opowieści
zawsze subiektywnych i ograniczonych w swym widzeniu opowiadaczy.
Co innego jednak sięganie do przeszłości czystą wyobraźnią - po liniach
wyznaczanych przez logikę. Przeszłości, która jest naszą historią rozwoju
w sensie bardzo ogólnym i w wymiarze nietypowym dla jednego ludzkiego
pokolenia. Bo tylko z takiej perspektywy widać, czym jest etykietowanie,
jaką rolę spełnia i .. ewentualnie - gdzie prowadzi.
Czy potrafisz Fryderyko wyjść z własnej klatki, zbudowanej na szkielecie
indywidualnych doświadczeń oraz wypełnionej milionami zdarzeń codziennych,
i spojrzeć na rozwój - nazwijmy to - intelektu (a może i duszy), z perspektywy
kilku setek pokoleń?
> Wiem, że moje marzenie o guru się nie
> ziści, choćby z tego powodu, że mam nawyk podważania prawd objawionych.
> Tyle zresztą mego, że mam świadomość funkcjonowania nazw oderwanych od
> desygnatów, stąd niekoniecznie pozwolę się pognać pod dowolnym sztandarem.
I słusznie. To pierwsza i niezbędna oznaka samodzielności - na długiej drodze
rozumienia. Krytycyzm przede wszystskim. Ale też - niestety - wskazana jest
pewna forma izolacji, którą o wiele zgrabniej nazywać _dystansem_.
> A teraz Ci klepnę, po co piszę ten post. Trafia mnie jasna cholera, gdy
> panowie/panie elita kończą sprawę na diagnozie i krytyce, a ja czekam na
> konstruktywne działanie, właśnie na zestaw etykiet ze zwięzłym komentarzem
> na poziomie średniej przeciętnej słuchacza. Nie każdemu Bozia dała po równo.
> Jeśli ten szary środek zostawić samemu sobie, będzie tak jak jest, czyli
> najczęściej albo - albo, a to oznacza niekończące się życie dyskusji przy
> pomocy słów, które mają więcej brzmienia niż znaczenia.
> Śniłby mi się pozytywizm? Samą mnie to śmieszy.
Bardzo trafne spostrzeżenie. Czy zatem oczekujesz ode mnie działania
w postaci opisu recepty na konstruktywne myślenie? A może lepiej nie
rezygnować z własnego potencjału i szukać w otoczeniu jedynie inspiracji?
OK. wrócę na chwilę do etykiet.
> Mówisz o etykietowaniu, którego jestem skłonna bronić. Reprezentuję sobie
> średnią intelektualną i nie tylko. Bez etykiet zginę.
Zauważasz więc, że praktycznie jedynie słowa w matematyce są jednoznaczne
i precyzyjne (choć niekoniecznie rozumienie tych słów na etapach nauki).
Wszelkie inne słowa mają prawo być rozumiane odmiennie w każdym umyśle,
lecz aby można było porozumiewać się w stadzie, bezustannie dokonujemy
wymian informacji między sobą i nieświadomie, dynamicznie korygujemy własne
rozumienia słów i pojęć - jako modele mniej lub bardziej trwale zapisywane
w naszych głowach. Dynamika tego procesu jest coraz większa, gdyż otacza
nas coraz więcej odsłanianych informacji. Okazuje się więc, że znajomość słów
jest niezbędna dla przeżycia, a umiejętność nimi operowania - gdzie skuteczność
wyznaczają racje ekonomiczne - jest sprawą życia lub śmierci (a ściślej -
poziomu egzystencji). Nad całym procesem stara sie panować nasz umysł -
jak sama mówisz różnej jakości, a więc o oczywistym różnym potencjale.
Jak na dłoni widać, że jest to agresywna walka o siebie, o swoje miejsce
w stadzie, gdzie emocje są naturalnym językiem porozumiewania się
podświadomości ze świadomością.
Chcesz pozytywnej recepty?
Moim zdaniem nie ma takiej. Procesy te są po prostu przeciwbieżne. Ewolucja
biologiczna nie nadąży za przyrostem dostępnych informacji, a to oznacza
nawarstwianie się schematycznego i coraz mniej precyzyjnego etykietowania,
oraz coraz węższe obszary specjalizacji - gdzie porozumienia skrośne mogą
dotyczyć bardzo uproszczonych dziedzin współżycia.
Niemniej pewne jest, że jedyny ratunek moze płynąć z głębokiego rozumienia.
Rozumienie to - to świadome rozbijanie etykiet na strzępy, wydzieranie z nich
wszystkich soków, ścieranie ich na pył.... i praktycznie wstrzymywanie się
z zero jedynkowymi akcjami i radykalnymi poglądami.
Sama widzisz, że nie takich igrzysk potrzebują masy - które poszukują wręcz
pozytywnych emocji i okazji by je uzewnętrznić - tak, jak na przykład wczorajsza
impulsywna sala sejmu po okazaniu wyników głosowania....;).
Jesteśmy ubranymi szympansami...
A więc - do dzieła..... :).
All
|