Data: 2004-02-06 16:41:10
Temat: Re: typy osobowosci
Od: "Filip Sielimowicz" <sielim@wyrzucic_wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Joanna_Maria" <j...@g...pl_wytnij> napisał w wiadomości
news:c00akr$pkj$1@zeus.man.szczecin.pl...
> Użytkownik "Filip Sielimowicz" <sielim@wyrzucic_wp.pl> napisał:
>
> > > A swojego naryzmu jestes pewnien?
> > Nie jestem, ale ...
>
> Ach, myslalam zes pan zdiagnozowany przez jakiegos fachure ;)
>
> >(..) Fajny gosc :)
> > ... wiem, że jestem fajny ... ;)
> >
> > (a co na to żona uśmiechniętego słonia ...)
>
> A co na to Twoja zona?
No właśnie. Przecież uśmiechnięty słoń to ja !
Nie Twój mąż !
A tak bardziej serio, to jak sobie poczytałem, to mi wychodzi, że
z zależnej mam niedostateczne wypełnianie obowiązków (piętrząca się za plecami,
o, nawet nie jest tak źle w tej chwili, góra naczyń).
schizoidalna raczej nie, bo społecznie, choć nienajgładziej to poszło,
to jednak stoję i rodzinę mam i utrzymuję.
Ale martwi mnie ta dyssocjalna, głównie ze względu na:
"Tolerancja na frustrację jest niska, podobnie jak próg zachowań agresywnych,
w tym - czynów gwałtownych." To jest coś, czego postronny
obserwator nie zaobserwuje (np. w pracy mają mnie raczej za
ostoję spokoju), ale sam wiem, jakie głupie i nieopanowane mam agresywne
odruchy w stosunku do własnego dziecka (jak mnie wkurzy).
Jest to na pewno echo z dzieciństwa, bo podobnych zachowań
doświadczałem na pewno ze strony ojca (wydaje mi się, że
w znacznie gorszym wydaniu).
Niska odpornośc na frustrację ... Hmmm. To zależy jeszcze
czym spowodowaną. Za duże napięcie mnie paraliżuje, np.
są ludzie (szefowie), z którymi za Chiny bym nie mógł sprawnie
współpracować, właśnie ze względu na ich ciągły źle pojęty
"doping". Wiem, że to co robię, ma dużą wartość,
więc jak jest za dużo rzeczy to (w ramach pewnej ucieczki ?) chwytam
często to, co wiem, że zrobię dobrze. No i muszę czerpać z tego
jakąś twórczą satysfakcję, lubię widzieć, że rzeczy, które robię
są w bardzo wielu wypadkach poza zasięgiem intelektualnym
innych ludzi (element narcyza). I są użyteczne !
Z tym lekceważeniem zobowiązań społecznych to też jest w dużym
stopniu prawda. Po prostu nie mogę się zmusić do prac mało
twórczych, w których muszę "włazić w tyłek" innym ludziom,
jeździć, załatwiać. Po prostu POTRZEBUJĘ, by ludzie
traktowali mnie jak partnera (znów ojciec: zawsze podkreślał
moje zdolności, ale nigdy, jako dziecku, nie dawał poczuć partnerstwa.
Sam w ogóle nie miał ojca, więc pewnie nie miał skąd czerpać
naturalnych wzorców). Niestety tak w tej chwili wygląda
przeeeeciągająca się końcówka moich studiów - mam do czynienia z betonem,
który mi każe się rozdrabniać w elementach wiedzy, którą dawno już
posiadłem i zastosowałem praktycznie, tylko w nieco innym ujęciu
albo mnie ona mało interesuje. Wkurza mnie schemat copy-paste
z internetu (tzw. zróbcie referat), żeby zaliczyć, który to schemat
nawet jeśli mi daje satysfakcję z nowo poznanej wiedzy, to
zupełnie mi nie odpowiada jej powielanie i udawanie, że
sam to zrobiłem. Czyli nie znoszę "formatowania dokumentów",
bo nie znoszę, kiedy w czymś, co wychodzi spod mojej ręki
są niespójności, a już niedaj boże, by się rzucały w oczy
(pedant - element osobowości anankastycznej ? kazdego posta przed
wysłaniem na grupę czytam i poprawiam błędy, niezręczności).
A prowadzący zajęcia ten schemat wzmacniają. No i mam problem
niby "społeczny".
Jest jedna kwestia: poza tymi napadami agresji, w których po prostu
ciężko mi rękę powstrzymać (ale żonę mam wcale nie lepszą ... he, he),
ogólnie emocjonalnie oceniam siebie jako zaangażowanego i stabilnego,
tzn. bez takich cech, jak upór, niezdolnośc do empatii czy wybaczania,
zbytnie przewrażliwienie na swoim punkcie. Ogólnie: nie dotyka mnie
specjalnie, to co inni o mnie myślą (nawet, jeśli mówi to moja ukochana
małżonka, to zawsze biorę poprawkę na emocje), bo wiem, co mam robić
i w czym jestem dobry (we wszystkim :) - narcyz). Natomiast mam ogromny
opór w tym, by zmusić siebie do pewnych zachowań związanych z
systematycznym wykonywaniem mało twórczych czynności (z tym zmywaniem
wyrobiłem sobie nawyk, ale np. na gust żony za rzadki itp. A ja lubię
o ustalonej porze, jak już nikt mi za plecami nie chodzi - i nie dokłada
nowej roboty - wtedy lubię pozmywać).
Więc, jak to wygląda z punktu widzenia psycholog ?
Gdzie mnie zaklasyfikować (będę mógł pokazać żonie
i powiedzieć - patrz, teraz już wiesz dlaczego, więc
mnie o to nie męcz więcej - znów dyssocjalna -
"Występuje również tendencja do obwiniania innych
lub uciekanie się do pozornie prawdopodobnych
racjonalizacji zachowań, które powodują konflikty z
otoczeniem").
No tak. Mam nierozwiązane problemy małżeńskie i się przymierzam,
by podejść od innej strony. Żona też nie jest aniołek, oceniam ją
głównie jako mieszankę histrioryczno-anankastyczną (potrafi się
obrazić na miesiące, upór i sztywność, wobec obcych/nowych
sytuacji zachowuje się teatralnie) z elementami uległej (natręctwa
myślowe, kilka kwesti z dzieciństwa, które pominę). Dobra koniec
o mojej lubej.
Ciekawe jest też to, że mam małe opory przed pisaniem takich rzeczy
pod własnym imieniem i nazwiskiem na grupach publicznych. Nie
przeraża mnie, że mój szef mógłby to przeczytać.
Może to dlatego, że jeszcze NIGDY na grupach dyskusyjnych
nie spotkałem osoby np. z podstawówki, z liceum ani nawet
ze studiów, choć to branża informatyczna.
|