Data: 2003-10-25 12:10:26
Temat: Re: tzw. interpretacja CZEGOKOLWIEK, co to takiego?
Od: "Jerzy Turynski" <j...@p...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Krzysztof Lis <k...@p...onet.pl>
napisał w news:bndepe$dn3$1@galaxy.uci.agh.edu.pl...
> > Absolutnie się nie zgadzam,elektron jest _cząstką_
[... bzdury!]
> PS. Oczywiscie czastki sa punktowe. Ale ich zachowanie i oddzialywanie na
> uklad fizyczny jest takie jakby punktowe nie byly.
To jest kompletny bełkot bez najmniejszego wyjątku!
Przeczytaj, wydrukuj i powieś sobie to w ramce na łóżkiem,
[a potem DOPIERO pierwszy raz w życiu zacznij się ZASTANAWIAĆ,
co w ogóle znaczy słówko "umieć MYŚLEĆ", bo tego pacanie jesz-
cze długo nie pojmiesz. A całkiem prawdopodobne, iż nigdy...]:
<< Feynman wykładał elektrodynamikę na University od Brazil
w Rio. Studenci rozczarowali go, ponieważ potulnie powstrzymywali
się od zadawania pytań. W porównaniu ze swobodnymi studentami ame-
rykańskimi wydawali się beirni i pozbawieni szerszych horyzontów.
Program studiów powstał pod silnym wpływem europijskich tradycji.
Na rodzących się dopiero studiach doktorskich brakowało pewnych
siebie wykładowców. Studenci nie rozumieli materiału, lecz kuli
na pamięć - tak przynajmniej uważał Feynman, który zaczął nawra-
cać brazylijskie władze oświatowe. Twierdził, że studenci uczą się
tylko nazw i abstrakcyjnych reguł. Brazylijscy studenci mogli wy-
recytować prawo Brewstera: "Światło padające na ośrodek o współ-
czynniku załamania n zostaje całkowicie spolaryzowane, przy czym
pole elektryczne jest prostopadłe do płaszczyzny padania, jeśli
tangens kąta[...]". Gdy jednak Feynman spytał ich, co zobaczą,
gdy spojrzą przez polaryzator na światło słoneczne odbite od za-
toki i obrócą polaryzator, studenci patrzyli na niego baranim
wzrokiem. Wiedzieli, co to "tryboluminescencja" - emisja światła
przez kryształ pod wpływem mechanicznego ciśnienia - ale Feynman
wolałby, żeby profesorowie posłali ich do ciemni z kombinerkami
i kostką cukru, by zobaczyli słaby, niebieski błysk, taki jak sam
widział w dzieciństwie. "Czy to nauka? Nie! Powiedzieliście tylko,
co znaczy jedno słowo, korzystając z innych słów. Nie powiedzieli-
ście niczego o przyrodzie - jakie kryształy emitują światło, gdy
są ściskane, i dlaczego". Typowe pytanie egzaminacyjne brzmiało:
"Proszę wymienić cztery rodzaje teleskopów" (Newtona, Cassegrai-
na...). Studenci potrafili je wyliczyć, ale zdaniem Feynmana wciąż
nie wiedzieli nic o prawdziwym teleskopie - instrumencie, który
przyczynił się do naukowej rewolucji, który ukazał ludzkości jej
skromne miejsce w ogromie wszechświata.
Słowa o słowach: Feynman pogardzał taką wiedzą bardziej niż kie-
dykolwiek. Gdy wrócił do Stanów Zjednoczonych, ponownie przekonał
się, ile zajmuje ona miejsca w amerykańskiej edukacji i nastawie-
niu umysłowym przejawiającym się nie tylko w przyzwyczajeniach
studentów, ale również w popularnych teleturniejach, samouczkach
i podręcznikach.
Chciał, aby wszyscy podzielali jego krytyczne nastawienie do wie-
dzy.
Na przykład zdarzyło się, że siedząc bezczynnie przy kawiarnianym
stoliku, nasłuchiwał, jaki dźwięk wydaje cukier, uderzając o po-
wierzchnię mrożonej herbaty - coś pośredniego między sykiem i szme-
rem. Gdy ktoś zapytał, jak nazywa się to zjawisko, wybuchał gnie-
wem - choć tamten po prostu prosił o wyjaśnienie.
Szanował tylko metodę polegającą na wyjściu z pierwszych zasad,
bez uprzedniej wiedzy: spróbuj, jak wygląda ten proces, gdy cu-
kier wpada do wody, do ciepłej herbarty, do herbaty już posłodzo-
nej, weź zamiast cukru sól.... sprawdź, kiedy szmer zmienia się
w syk. Próby i błędy, odkrycie, swobodne badanie.
Feynman odrzucał nie tylko pustkę standardowej wiedzy. Kucie na
pamięć było sprzeczne z wszystkim, co cenił w nauce: z pomysłowo-
ścią, ze zwyczajem szukania lepszych rozwiązań dowolnego problemu.
Jego wiedza - zawsze związana z umiejętnością zrobienia czegoś -
"daje poczucie rzeczywisotści i stabilności świata oraz odpędza
obawy i przesądy". Doświadczenia brazylijskie zmusiły go do zasta-
nowienia się, na czym polega nauka i wiedza. Jak powiedział swoim
gospodarzom:
Nauka to sposób uczenia, jak zdobywamy wiedzę, czego nie wiemy
i w jakiej mierze znamy różne rzeczy (gdyż wiedza nigdy nie ma
absolutnego charakteru), jak sobie radzić z wątpliwościami i
niepewnością, jakie są reguły akceptowania dowodów, jak myślec
o rzeczach, by dochodzić do pewnych sądów, i jak odróżnić praw-
dę od fałszu i pozorów.
Teleskopy Newtona i Cassegraina to wspamiałe instrumenty, ale ma-
ją swoje ograniczenia. Naukowiec - nawet teoretyk - musi znać ich
zalety i wady.>>
[J. Gleick, "Geniusz", str. 287]
JeT.
|