| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-06-18 11:31:20
Temat: Re: wlasne "JA"On Mon, 17 Jun 2002 10:54:31 +0200, ^emperor^ wrote:
>jak myślicie dlaczego ludzie tak często tracą wlasne "ja", poczucie własnej
>wartości ? jak można takim ludziom pomóc ? z góry dziękuje za sensowne
>odpowiedzi...
>
>
W oczekiwaniu na grupe grafomanow;-))) probuje jeszcze tutaj, choc nie wiem,
czy moja odpowiedz bedzie sensowna.
Magda N
////////////////////////////////////////////////////
///////////////////
PRZYWDZIAĆ MASKĘ
"Maska wyraża więcej niż twarz."
- Oscar Wilde
Wszyscy z konieczności przywdziewamy jakieś maski, tak
myślę. Wynika to pewnie z tego, że w sposób nieunikniony
pełnimy w jednym, relatywnie krótkim życiu tak wiele, i tak
bardzo odrębnych ról.
Najpierw jesteśmy dzieckiem, potem z kolei rodzicem,
uczniem, harcerzem, narzeczoną, kochankiem, żoną lub mężem,
podwładnym kierownika, koleżanką współpracowników, przyjacielem
od serca, czyimś tam zaprzysięgłym wrogiem - i tak w kółko, i
tak bez końca. Jedna malutka osoba, a tyle ról do wypełnienia,
tyle oczekiwań do zaspokojenia, tyle zadań do rozwikłania.
Maska jest czymś zewnętrznym nakładanym może i trochę na
siłę mojemu wewnętrznemu "ja". "Ja" to moja osobowość, mój
wyznacznik niepowtarzalny w otaczającym świecie. Osobowość to
odmienność, oryginalność właściwa danemu człowiekowi, a
wyznaczona przez jego swoisty psychiczny stelaż oparty, poza
środowiskowym naciskiem, także o intelekt, emocjonalność,
temperament i motywację, czyli tzw. wolę. I właśnie zależnie od
tego "zrębu" każdy poddany nawet identycznym warunkom
rodzinnym, edukacyjnym czy społecznym - wraz z rolami, tymi
"maskami" - będzie dostosowywał się do otoczenia, do
zaproponowanych mu lub narzuconych "masek" w sobie jedynie
właściwy sposób.
Niekiedy maska uwiera i nieszczęsny "aktor" za wszelką
cenę pragnie ją z siebie zerwać, fatalnie się czuje w jakiejś
tam konkretnej roli. Za to inne maski przybiera bez
najmniejszych oporów, zupełnie naturalnie, więcej, zapomina
nawet, że wciąż jest przecież w masce, jakby odgrywał samego
siebie. Powiemy o takim aktorze - wprost stworzony jest do tej
roli! Bo tę rolę zaakceptowało i przyjęło jako własną jego
wewnętrzne "ja".
Często obserwuję to u siebie. Jakaś tam sytuacja, rola do
spełnienia i czuję się źle, taki psychiczny dyskomfort. Ciągnę
gierkę, bo muszę, mam jednak świadomość własnego chałowatego
"aktorstwa". Jakbym była w opozycji do tego, co robię. Pewnie,
że próbuje unikać takich sytuacji, nie zawsze jednak jest to
przecież możliwe. Ale bywa na szczęście, że ómaska" mi pasuje,
jest w zgodzie ze mną samą, w zgodzie ze wszystkim, co zamyka w
sobie moja osobowość: wpojone wartości, kryteria postępowania,
motywacja - ten mój wewnętrzny stelaż, ta "pestka", powtarzając
za Anną Kowalską, czy jak to tam nazwać - w każdym razie nie ma
problemu, żadnych wątpliwości, najmniejszego przymusu - czuję
się sobą. Po prostu. Zapominam, że "gram".
Maska niekoniecznie musi być więc rozumiana jako czyjaś
poza, nieautentyczność, nieszczerość. Bardzo ważne jest
natomiast jej ódopasowanieó, óprzyleganieó. Ciekawe, czy nie
dałoby się gdzieś zamawiać masek robionych na miarę?... :-)
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
| « poprzedni wątek | następny wątek » |