Data: 2005-12-17 12:47:21
Temat: Re: wszystko mnie wkurwia i w ogole to swiat jest zly
Od: vonBraun <interfere@O~wywal~2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
cbnet wrote w
news://news.ipartners.pl:119/dnujj0$srj$1@atlantis.n
ews.tpi.pl
> Jeszcze tylko jakis cbnet pyta przy okazji na psp o sens okaleczania
> psychiki poprzez destrukcje detektorow auto-skurwienia...
[...]
> Tak wiec spoko: tableteczka, kuracyjka taka-czy-owaka... i bedzie
> "dobrze". ;)
[...]
NLP, terapia behawioralna, terapia poznawcza swoim zakresem działania
obejmują z definicji jakiś wyizolowany składnik osoby i próbują
przemodelować go z pominięciem całej reszty. To ogranicza stosowalność
do problemów, których przyczyna->skutki również "dzieją się" gdzieś na
powierzchni. Niestety, jak każde lekarstwo które jest tanie (bo: -
łatwo/czyt: tanio/ się tego nauczyć, nie trzeba wiele zrozumieć aby
się tym "zachwycić", czas stosowania (np. mierzony liczbą wizyt) jest
krótki) - ma tendencję do wypierania z rynku innych "leków". To trochę
tak jak z biseptolem, który przemycano masowo do Rumunii, bo w swoim
czasie służył do wszystkiego z przerywaniem ciąży włącznie. Jak
wiadomo - Biseptol pomaga też na wyrostek robaczkowy, tyle że pacjent
- chwilowo wyleczony - ma szansę wrócić za dwa tygodnie z zapaleniem
otrzewnej.
Terapia analityczna i zapewne też Gestalt pomagają głównie poprzez
pracę na przeniesieniu - czyli pracę na emocjonalnej relacji
terapeuta-klient, i właśnie z przeniesienia (i ewentualnie
przeciwprzeniesienia) czerpie się też siłę napędową terapii. Klient
rzutując na terapeutę swoje doświadczenia z osobami znaczącymi ma
szansę przeżyć a nie tylko poznać to co jest istotą jego zaburzenia.
Przynajmniej w teorii:
[...]
>W wyniku tego pewna czesc ich psychiki, ktora ~normalny czlowiek
>wykorzytuje do poglebiania na gruncie emocjonalnym swych relacji z
>otoczeniem, stawiajac "veto" dla takiego _skurwionego_ "zycia"
>reaguje w sposob nad ktorym nie sa w stanie panowac i ktory
>_przeszkadza_ im w "zyciu".
[...]
...postulat stopniowego docierania do przyczyny zaburzenia które można
rozumieć tak jak powyżej (zresztą wybiórczo) jako zaburzenie w sferze
owych "relacji emocjonalnych" z otoczeniem społecznym byłby tu
spełniony. Zaznaczam tu, że celem terapii nie jest bynajmniej
"wytłumaczenie co robię źle" (tak rozumie się to potocznie), lub
"uświadomienie" sobie treści nieuświadomionych (tak rozumie się to na
poziomie "popularnonaukowym"). Chodzi tu o zdobycie
wszechstronnego/wielopoziomowego doświadczenia z relacji z osobą,
która w istotny sposób różni się od tych, które pacjent spotykał do
tej pory - zamiast uruchamiać typowe przeciwprzeniesienie na zasadzie:
jestem agresywny wobec ludzi bo na to zasługują->w reakcji na to
agresja otoczenia i odrzucenie terapeuta uczyni z agresji źródło
informacji diagnostycznych i doświadczeń terapeutycznych.
(Zaznaczam, że nie mam praktycznych doświadczeń z tymi metodami)
Ryzyko, że terapia stanie się czymś innym niż "przezywaniem" swojej
drogi do "pogłębienia emocjonalnych relacji z otoczeniem" istnieje
oczywiście :) /tym bardziej, że wybór skutecznego terapeuty przez
pacjenta z definicji jest wykluczony, a ludzie - w tym terapeuci - są
różni/.
[...]
> To nic innego jak naturalny, bardzo pozyteczny mechanizm
> sprawiajacy, ze jednostki ~rozwijajace sie w sposob "felerny" staja
> sie outsiderami funkcjonujacymi gdzies na manowcach Prawdziwego
> Zycia, ktorego epi-centrum tetni z dala od tych ktorzy nie sa w
> stanie nic konstruktywnego do tegoz wniesc od siebie.
[...]
> a swiat z wolna, w poczuciu wlasnej "wszechmocy" schodzi na psy...
To jak jest z tym światem w końcu
- tętni życiem czy schodzi na psy? ;-)
pozdrawiam
vonBraun
|