W wiadomości <news:dirl64$g0s$1@nemesis.news.tpi.pl>
gsk <c...@w...pl> pisze:

> Nadają określony charakter wypowiedzi np. jeżeli ktoś użyje
> stwierdzenia: "kur..a mać", a ktoś inny "kurza stopa" to obydwa
> przekleństwa zupełnie inaczej charakteryzuja osobę używajacą tych
> przekleństw (bo obydwa stwierdzenia z założenia mają być
> przekleństwem).

Oczywiście, ale ja nie pisałam o używaniu przekleństw, lecz o nadużywaniu, a
to dość istotna różnica.
O ile nie mam nic przeciwko temu, że ktoś zaklnie siarczyście w chwili
zdenerwowania, nadmiaru emocji itp. to przetykanie w zwyczajnej rozmowie czy
mailu niemal każdego zdania wulgaryzmami uważam po prostu za odchył od
normy.

> Każda z tych osób używając w/w
> sformułowań zamierza osiągnąć określony cel (czyt.chce być
> odpowiednio postrzegana przez odbiorcę).

No więc "dzięki" przekleństwom, jakich używa FK, ja uważam go za chorego
prymitywa.
I podejrzewam, że nie jestem w tym odbiorze odosobniona.

> Przekleństwa według mnie nie
> są ubóstwem językowym przynajmniej w przypadku Fioletowego kota,
> który używa dość szerokiej gamy przekleństw :-)

I to świadczy o bogactwie jego języka?
Ten człowiek nawet jeśli faktycznie miałby coś ciekawego do przekazania, to
na wstępie jest przegrany.
Wulgaryzmy wtykane bez najmniejszego sensu nigdy nie były trendy (albo
dżezi, jak kto woli).

--
PozdrawiaM