Data: 2001-02-11 15:21:10
Temat: Re: wychowanie dzieci - bylo Odp: zdrada ...zdrada
Od: Joanna <r...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
in article 95uip8$ied$...@s...man.lublin.pl, Marek at m...@p...wp.pl
wrote on 2/8/01 17:52:
>
> Użytkownik Joanna <r...@p...onet.pl> w wiadomooci do grup dyskusyjnych
> napisał:B6A8729D.1BFD%r...@p...onet.pl...
>> Jest taka rada/zasada w wychowanu dzieci: Czym wiecej wymagan, tym wiecej
>> milosci.
> Czy mozesz to rozwinac? Mianowicie, patrzac na to zdanie pod roznymi
> aspektami, mozna probowac doszukiwac sie roznych znaczen...
> Marek
Moge jedynie sprobowac napisac, jakie sa moje przemyslenia na ten temat,
albo raczej podejrzenia.
Na poczatku kazdej relacji jest chyba mniejsze lub wieksze zauroczenie. Na
podstawie roznych slow, gestow i calej tej masy subtelnych informacji, ktore
docieraja do nas o drugim czlowieku tworzymy sobie nasze o nim wyobrazenie.
Idealizujemy. W dodatku mamy jeszcze caly zasob prywatnych oczekiwan,
marzen, wyobrazen o partnerze idealnym, ktory projektujemy na partnera i
myslimy, ze da nam to wlasnie, czego szukalismy. O ile wszystko nie skonczy
sie wielkim bum i rozczarowaniem totalnym zaczynamy powoli oddzielac nasze
projekcje od partnera i widziec go takim, jakim jest - kaprysnym, czasami
niedojrzalym, czasami zlosliwym, albo slabym. Mozemy wtedy wpasc w pulapke
wymowek i zadan: "Myslalam/em, ze jestes inny/inna. Kiedys bylas zupelnie
inna" itd. Zaczyamy stawiac warunki - nie bede cie kochac, jezeli sie nie
zmienisz, jezeli czegos tam nie zrobisz. A przeciez ludzie nie tylko nie sa
idealni, ale tez caly czas sie zmieniaja - zmieniaja poglady, fryzury, styl,
poglady na zycie. Jezeli nie mozemy kochac ich takimi,jakimi sa, albo sie
stali, to problem jest nasz, a nie ich. Zwiazek de facto juz nie istnieje,
choc z roznych wzgledow moze jeszcze trwac - wiezy spoleczne, formalne,
wspolny majatek, wygoda, dzieci.
Jezeli jednak dalej te osobe kochamy, z calym bagazem jej wad, przypadlosci,
zlymi humorami i niedojrzaloscia, to moze nam zalezec, aby dojrzala, aby
byla swiadoma konsekwencji swych czynow. Wiec trzeba dawac bardzo duzo
milosci, szacunku, zrozumienia, wsparcia, zeby ta osoba mogla przekroczyc
jakies wewnetrzne i zewnetrzne uwarunkowania.
Chyba chodzilo mi o to, ze nie mozna wymagac na zasadzie: "zrob to i to, a
wtedy bede cie kochac", bo to rodzaj szantazu emocjonalnego". Mozna
powiedziec, ze kocham cie, jestes dla mnie wazny/wazna, ale pewne Twoje
zachowania, slowa rania mnie, sprawiaja mi przykrosc. Jezeli to sie nie
zmieni, moje uczucia moga z czasem sie zmienic, albo raczej nie bede mogl
dalej byc z Toba, bo strace milosc i szacunek do samego siebie.
Bardzo czesto spotyka sie zwiazki, w ktorych ma sie wrazenie, ze dwoje ludzi
tak naprawde sie po prostu nie lubi. Spelniaja nawzajem swoje potrzeby,
zapelniaja pustke, i non stop narzekaja na siebie. Mysla, ze cos jest nie
tak w partnerze, ze jest zbyt leniwy, albo glupi, albo brzydki, ze w
rzeczywistosci nie zasluguje na moja milosc. Powinien sie zmienic, bo wtedy
bede mogl/mogla go pokochac. A dlaczego on mialby realizowac nasze wymagania
i dopasowac sie do naszych projekcji. Skoro go nie kochamy, a nawet nie
lubimy?
Strasznie dlugie to wyszlo i mam wrazenie, ze troche nieposkladane. Tak
jednak wlasnie mysle, czuje i trudno mi to wyrazic jasniej.
Pozdrawiam,
Joanna
|