Data: 2009-07-01 20:29:56
Temat: Re: zapłacę ci jak nie zajdziesz w ciążę
Od: michał <6...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "tren R" napisał w wiadomości:
>>>>>> ...>>> ja bym powiedział, że słowa to forma, w która opakowane
>>>>>> jest to samo
>>>>>>>>> od lat. wystarczy słuchać tego co między słowami i nie ma
>>>>>>>>> kłopotu z opakowaniem.
>>>>>>>> Gdyby tak było, nie mielibyśmy żadnych granic, żeby
>>>>>>>> bezpośrednio w pełni porozumiewać się z nacjami świata.
>>>>>>>> Niestety prawda jest taka: Dopóki nie poznasz języka rozmówcy,
>>>>>>>> nie poznasz samego rozmówcy.
>>>>>>> zdaje się, że ty mówisz o formalnym dogadywaniu się takiego np
>>>>>>> ruska z chińczykiem czy szweda z francuzem. faktycznie, żeby się
>>>>>>> dogadać, trzeba co nieco liznąć.
>>>>>>> ale w gruncie rzeczy, nie musisz znać języka takiego szweda,
>>>>>>> żeby wiedzieć, że zapewne chce być kochany czy akurat ma ochotę
>>>>>>> pobzykać. to jest to o czym ja mówię - potrzeby ludzkie są takie
>>>>>>> same. a już na pewno w jednym obszarze kulturowym.
>>>>>>> więc nie muszę znać slangu jakiejkolwiek subkultury, żeby
>>>>>>> wiedzieć, co tam jednemu z drugim w duszy gra.
>>>>>> Zgadzam się co do potrzeb. Różnice kulturowe są jednak w
>>>>>> obyczaju. Obyczaj wyznacza granice między wolno - nie wolno;
>>>>>> wypada nie wypada, do przyjęcia - nie do przyjęcia. Kultura
>>>>>> języka należy do zwyczaju, a nie do potrzeb.
>>>>>> Ta kultura języka musi mieć swoje miejsce.
>>>>>> Ojciec do syna powie: "Na razie ucz się, później będzie czas na
>>>>>> amory!" A kumpel w tej samej kwestii poinstruuje: "Dzieciaku,
>>>>>> tyle okazji i
>>>>>> jeszcze nie moczyłeś flaka?".
>>>>>> No chyba jest różnica zasadnicza?
>>>>> ale przecież przede wszystkim jest różnica w znaczeniu tych dwóch
>>>>> komunikatów. mylisz dwie kwestie.
>>>>> rozmawiamy tu o tym, że słowo to jest forma, a potrzeby ludzkie to
>>>>> treść.
>>>> Moim zdaniem to byłoby zbyt proste. Wystarczyłby wtedy mały
>>>> kieszonkowy słowniczek szkolny czy podwórkowy. Ale obyczaj
>>>> charakterystyczny dla subkultury jest czymś więcej niż tylko
>>>> znaczenie słów. Ważne jest, co jest do przyjęcia, a co nie.
>>>> Ojciec (zakładam, że przeciętnie zdrowy na umyśle) nigdy do syna
>>>> tak nie powie, jak kolega. A jedna i druga odpowiedź może paść na
>>>> takie samo w gruncie rzeczy pytanie zawierające ważną potrzebę.
>>>> Tak to rozumiem i o tym mówię, kiedy zalecam wnikanie w świat
>>>> "przyszłości narodu".
>>> może tak dosłownie nie powie, ale z kolei postawa, którą
>>> zaprezentował "twój" ojciec jest jakoś daleka od wsłuchiwania się.
>>> poza tym, ciekawy jestem - dlaczego ma tak nie mówić? jak kolega?
>> Gdybym coś takiego usłyszał z ust ojca, to bym się mocno zdziwił. Ale
>> nie chodzi o to. Pytanie jest takie: Jakie jest prawdopodobieństwo,
>> że ojciec wie, iż jego syn (czy też córka) odczuwa w tym przypadku
>> presję środowiska na brak inicjacji.
> prawdopodobieństwo bliskie 1. taka oczywista oczywistość. oczywiście w
> różnych środowiskach ta presja jest mniejsza bądź większa, ale
> chłopaki zawsze pozostają chłopakami.
> of kors - ojciec, który "coś tam" klei.
No.
A ta linia powyżej to dla Qry.
>> Poza tym nie trzymajmy się tego jednego przykładu i nie rozkładajmy
>> go na czynniki pierwsze, bo to nie dotyczy tylko erotyki i seksu,
>> ale wielu innych aktywności życiowych młodego człowieka. Choćby w
>> kręgu młodych pseudokibiców sportowych, co jest dość poważnym
>> problemem społecznym.
>>
> wiec nie dawaj kolejnego przykładu, bo to znowu niepotrzebnie nam
> skonkretyzuje dyskurs.
>
OK. Nie daję.
>> Ciekaw jestem na przykład, jaki procent rodziców nie ma zielonego
>> pojęcia, że syn bierze udział w ustawkach chociażby. Oficjalna
>> wersja, że syn przechodził spokojnie obok stadionu i ktoś go
>> przewrócił (stąd siniaki i złamana ręka) musi rodzicom wystarczyć.
>> Notabene dziewczyny swoje ustawki też mają i nazywaję je w swoim
>> slangu "avanti". Generalnie chodzi o pewien hermetyzm subkulturowy.
> ciekawe jaki procent uczestników ustawek i avanti ma rodziców, z
> którymi łączą ich bliskie, dobre relacje.
Nie sądzę, że to same patologioczaki.
>>>>> gdyby ojciec powiedział: synu, nauka to potęgi klucz, ale odbądź
>>>>> kilka stosunków seksualnych, zanim twoim koleżankom dziurki nie
>>>>> zardzewieją, to byłby to komunikat zbieżny z komunikatem funfla. i
>>>>> mimo że powiedziany inną grypserą, trafiłby tam, gdzie powinien,
>>>>> czyli do serca i umysłu.
>>>> Do syna w podstawówce tak nie powie, a funfel tak.
>>> funfel w podstawówce mu powie o moczeniu flaka i tylu okazjach?
>>> intresting miałeś podstawówkę.
>> Po prostu się czepiasz tego przykładu, zamiast merytorycznie
>> rozmawiać na temat różnic kulturowych. :)
> to ty rozmawiasz zupełnie o czymś innym. nic dziwnego, że nie kumasz
> młodszego pokolenia. wsłuchaj się trochę staruszku :)
Różnica pokoleń. :)
>>>>> a co do niezbędności szkoły, jestem tu rozdarty :)
>>>>> w jej wymiarze obecnym, skłaniam się do śmiałej hipotezy, że
>>>>> koedukacja to złoooo :)
>>>> Ja chodziłem do męskiej podstawówki. To była dopiero drama! :)
>>> serio?!
>>> to zajebiście miałeś. zwłaszcza w młodszych rocznikach koedukacja to
>>> złoo!
>> Słusznie, bo dziewczyny są gupie i nie znają się na piłce nożnej.
> widzisz, to nawet dość celny przykład. inny tok uczenia się, inne
> potrzeby inne oczekiwania inne zdolności - to wszystko świadczy za
> potrzebą rozdzielenia pci.
Nie jesteś iluzjonistą. Jesteś izolacjonistą! :)
--
pozdrawiam
michał
|