Data: 2008-04-05 20:57:29
Temat: Re: zawał serca i by passy - co potem?
Od: biggero <b...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Na sercu za bardzo się nie znam, jednakże miałem operację stawu.
Jeśli zaprzestanie się rehabilitacji w przypadku nogi to dzieją się
następujące rzeczy:
- robią się blizny (i to blizny w dużych objętościach, nie takie jak
przy normalnym ucięciu... cienkie jak kreska), które mogą ograniczać
ruchomość stawu (bo są twarde), ograniczać dopływ i odpływ krwi (bo są
nieprzeniknięte naczyniami krwionośnymi).
- ruch powoduje dostarczanie dodatkowych substancji odżywczych do
stawu, powoduje przepływanie dodatkowej ilości płynu stawowego, lepsze
ukrwienie, itd. - ruch jest jakby drugim układem krwionośnym. A lepsze
ukrwienie to lepsze odprowadzanie substancji zapalnych ze stawu do
krwi, itd.
Także pod wpływem ruchu kształtują się na nowo tkanki, tam gdzie są
rany po operacji. Np. kość zrasta się lepiej, gdy jest obciążana, ale
to samo dotyczy innych tkanek.
Podsumowując, mnie na rehabilitację zapędzili już następnego dnia po
operacji, lała mi się krew i myślałem, że zupełnie powariowali...
Najgorsze w tej rehabilitacji jest to, że w rzeczywistości w pierwszym
okresie polega ona na rozrywaniu tych ran, które zrobiono podczas
operacji - wtedy wbudowują się tam włókna kolagenowe, nie tworzą się
blizny, itd, itp.
Czyli ból, ból i jeszcze raz ból.
W przypadku Twojego taty możemy to trochę dopasować - w końcu blizny
ma także do zagojenia, tkanki też.
Poza tym ruch także wpłynie na jego ogólny stan zdrowia (mniejsze
zapalenie i lepszy dopływ składników odżywczych).
W mojej opinii każdy dzień bez rehabilitacji jest nieodwracalnie
stracony.
---
Ale czy powinieneś się tym tak bardzo martwić?
Ja tak samo próbowałem dbać o rodzinę. Zacząłem to mniej więcej w
Twoim wieku. Mam tak samo upartego ojca, matkę, brata. Efekt był taki,
że zawsze przychodzili do mnie z problemami. A były to problemy
naprawdę poważne, których rozwiązanie wymagało ode mnie nadludzkiego
wysiłku (nie chcę, żeby to brzmiało zbyt melodramatycznie, ale tak
było i to jeszcze dotyczyło 3 osób). Czy moja pomoc cokolwiek zmieniła
na lepsze? Nie wydaje mi się. Rozwiązałem jeden problem, to wpadali w
następny, ponieważ nie wiedzieli, ile wymagało wysiłku rozwiązanie
tego pierwszego problemu (mojego wysiłku, bo oni wogóle nie pomagali w
rozwiązaniu). Gdy ja potrzebowałem od nich pomocy, to nie było żadnego
chętnego. Przypominałem im, że przecież tyle razy pomagałem, nie
szczędząc własnego czasu, wysiłku i pieniędzy. Jaką otrzymywałem
odpowiedź? Taką, że widocznie czas miałem na zbyciu, sił miałem w
nadmiarze, a pieniędzy też miałem, bo ja przecież nie wydaję za dużo
na życie i potrafię zaoszczędzić. Oni nie potrafią, więc za co można
ich winić..
Używano wobec mnie szczególnie często takich dwóch chwytów
psychologicznych: mówili mi "Pomaganie ojcu (matce, bratu) jest twoim
obowiązkiem (ustawowym!)" oraz "Tylko ty możesz nas uratować, bo ty
zawsze sobie ze wszystkim poradzisz". I rzeczywiście, gdy ja wpadłem w
kłopoty, to sobie poradziłem, chociaż przy jakiejkolwiek pomocy innych
nie zapłaciłbym takiej ceny.
Trochę to był wykład z psychologii, trochę z życia. Chciałem Ci
uświadomić, że mimo naszych najlepszych starań, wszystko może się nie
udać, obracając się przeciwko nam, właśnie szczególnie wtedy, gdy
bardzo tego chcemy i chcemy postępować właściwie.
--
Co w takim przypadku powinieneś zrobić?
Ja w Twoim wielu próbowałem rozmawiać bezpośrednio z rodzicami, co
oczywiście nie przyniosło efektu. Z perspektywy czasu widzę, że trzeba
było pokonać mi wstyd i pójść z moimi problemami do wychowawcy w
szkole (lub psychologa). Oni są po to, żeby Ci pomóc. Wychowawca
wezwałby rodziców do szkoły i podziałałoby to na nich jak straszak
(być może). Tyle tylko, że ja byłem dość wstydliwy. Ale coś takiego
jak rehabilitacja, nie jest w żadnym przypadku wstydliwa. Możesz
jeszcze porozmawiać z członkiem rodziny, który ma największy autorytet
lub który Cię słucha i wytłumaczyć mu, że rehabilitacja taty jest
konieczna. Jest jeszcze coś takiego jak opieka społeczna, pielęgniarki
środowiskowe, które mogą przyjść i porozmawiać... Oczywiście nie
próbuję Cię buntować przeciwko rodzicom, ale widzę dzisiaj, że trzeba
mi było coś takiego zrobić, a nie borykać się z problemem samemu...
--
Mój ojciec ma żylaki i trzeba go było zapędzić do lekarza. Udało się
dopiero wtedy, gdy wszystko załatwiłem, tzn. zapisałem go do lekarza
pierwszego kontaktu, a później do lekarza specjalisty od żylaków.
Ponadto dzwoniłem do niego cały czas, żeby mu przypominać o tych
wizytach. Jeden raz zrobił taki numer, że pojechał na działkę i
udawał, że zapomniał o tej wizycie. Więc może Ty i mama (lub ciocia,
babcia lub ktoś inny) skontaktujecie się z lekarzem w szpitalu (należy
po prostu pójść na oddział), zapytacie się gdzie najlepiej i co
najlepiej robić w zakresie rehabilitacji, weźmiecie od taty
skierowanie i zapiszecie go. Jeśli będzie musiał już iść, to nie
będzie mógł zwlekać.
Może dobrym pomysłem jest wyznaczenie grafika, np. o tej godzinie tata
musi iść na spacer i kupić coś w supermarkecie (a supermarket jest 2
kilometry stąd). Ja osobiście zmuszałem się w ten sposób do
wychodzenia po operacji nogi, bo musiałem mieć jakiś cel. Chodzenie
bezcelowe mi nie odpowiadało. A jeśli nie będziesz mógł dopilnować
taty na spacerach, to można kupić rowerek stacjonarny i pilnować tatę
w domu, niech jeździ.
Tata chyba będzie szedł na kontrolę? Możesz uprzeć się, zeby pójść
razem z nim i powiedzieć lekarzowi, jak sprawy naprawdę wyglądają, bo
tata sam na pewno tego nie powie.
Zdaję sobie sprawę, że masz 13 lat i może być to wszystko dla Ciebie
trudne, ale właśnie dlatego musisz pójść z tą sprawą do kogoś, komu
ufasz. Nie możesz też za bardzo się przejmować, bo się wypalisz tak,
jak ja, chociaż na szczęście ja się szybko podniosłem z tego, bo
zrozumiałem to, co próbowałem Ci tu przekazać.
Na Twoje pytanie, czy można spać po 10 godzin po operacji, odpowiedź
jest taka:
Można, bo operacja jest wyczerpująca. Ale sposobem na wyjście z tego
zmęczenia jest właśnie ruch. Zmniejszy on zmęczenie taty, ale także
wyrwie go z marazmu/depresji, w które wpadł po operacji.
Uff, trochę się napisałem, ale na całe szczęście piszę bezwzrokowo i
dość szybko, więc nic się nie stało.
Życzę powodzenia!
|